Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyka gra nam we krwi

Jakub Hap
Poznajcie rodzinę Baciaków z Samoklęsk. Bardziej muzykalnej familii jeszcze Jasielszczyzna nie miała!

Gdyby wyjść na ulicę i zapytać przechodniów o rodziny, które od razu kojarzą się z muzykowaniem, pewnie ciężko byłoby trafić na rozmówcę, który nie potrafiłby wskazać przynajmniej jednej. Światu objawiło się ich wiele - na usta od razu cisną się te najpopularniejsze, jak Jacksonowie (członkowie bandu Jackson 5), Kelly’owie (The Kelly Family), z polskiego podwórka zaś klany Pospieszalskich, Steczkowskich czy Cugowskich. Te nazwiska znają chyba wszyscy.

Umuzykalnionych familii nie brakuje też w naszych stronach - na Ziemi Jasielskiej. Pewnie uzbierałoby się ich kilka, jednak ta, którą chcemy wam przedstawić, to absolutny fenomen. Muzykuje ojciec, muzykuje mama, ośmioro wykształconych muzycznie dzieci i... duża część ich drugich połówek. Nazywają się Baciakowie i pochodzą z Samoklęsk.

Robią to od pokoleńHistorię niezwykle dźwięcznej ferajny poznaliśmy ustami rodziców, Karola i Urszuli, oraz Janka, który reprezentuje młodsze pokolenie rodu. Nie musieliśmy specjalnie nalegać, by oprowadzili nas po swoim muzycznym świecie - dźwięki to ich żywioł, mogliby o nich rozmawiać całymi godzinami. Trudno się dziwić - miłość do melodii mają we krwi.

- Nasze tradycje muzyczne są bardzo bogate, sięgają kilku pokoleń wstecz. Mój dziadek grał na klarnecie, tata na skrzypcach. Mając takie korzenie bakcyla do muzyki musiałem złapać także ja. Mi przypadł jednak inny instrument - klawisze, we wszystkich odmianach. Zaczynałem od akordeonu, podstawy gry na nim zgłębiałem u organisty z sąsiedztwa. Muzyka pochłonęła mnie na dobre - namiętnie słuchałem big-beatu, z kolegami zaczęliśmy grywać po okolicznych weselach. Później przyszła pora na Tarnów, gdzie przez trzy lata kształciłem się w ramach studium organistowskiego. Od 1987 r. gram na organach w parafii w Samoklęskach, której patronuje św. Maria Magdalena. Nie mieliśmy organisty, więc postanowiłem spróbować. Spodobało mi się - opowiada Karol Baciak.

Muzyka zawsze sprawiała mu radość, urozmaicała życie. Pan Karol śmieje się, że gdyby nie muzykował, pewnie nigdy nie poznał-by miłości swego życia.

- Żona pochodzi ze Skalnika, a tak się jakoś złożyło, że akurat w tej wsi wyjątkowo często grałem na weselach. Pierwszy raz spotkaliśmy się właśnie na takiej zabawie. Ula też okazała się muzykalna - po ojcu, który przez sześćdziesiąt lat był organistą w skalnickim kościele oraz prowadził przy nim chór. Nadawaliśmy na tych samych falach - tłumaczy organista z Samoklęsk.

Dwie artystyczne dusze miały w sobie tyle muzycznych genów, że zdołały nimi obdarować każde ze swoich dzieci. Mimo że państwo Baciakowie doczekali się ich aż ośmioro! Nie dość, że dzieci muzyką zafascynowały się jak jeden mąż, wszystkie trafiły do murów szkoły muzycznej.

- Postanowiłem, że skoro dzieci przejęły już naszą pasję, to warto, by przeszły solidne muzyczne przygotowanie - nie tylko praktyczne, ale i teoretyczne. Oczywiście same średnio garnęły się do nauki pod okiem nauczyciela, jak to dzieci. Trzeba je było zachęcić, a następnie pilnować, by ćwiczyły - inaczej lekcje poszłyby na marne. Wraz z wiekiem doskonalenie muzycznych umiejętności stawało się dla nich coraz większą przyjemnością. Same nakręcały się do gry - mówi K. Baciak.

Rodzinna orkiestraPierwszym dzieckiem Karola i Urszuli, które przekroczyło próg jasielskiej szkoły muzycznej była Joanna - drugie z najstarszych pociech małżeństwa. W ślad za nią poszła najstarsza Anna, a ich młodsze rodzeństwo kontynuowało to, co stało się rodzinną tradycją. Dziecko Baciaków, które nie gra? Tego typu scenariusz absolutnie nie wchodzi w grę.

- Asia, Jan, Adam i Lucyna na główny instrument obrali fortepian, Ania wybrała flet, Gosia - skrzypce, Edward - akordeon, najmłodszy Michał - gitarę. Wszystkie dzieci ukończyły I stopień szkoły muzycznej. Swoje umiejętności prezentowały na rozmaitych przeglądach, konkursach, wydarzeniach kulturalno-rozrywkowych. Niejednokrotnie występując wspólnie, w rodzinnym zespole - m.in. w Tarnowcu, Osieku Jasielskim, Nowym Żmigrodzie. Asia, Jasiu i Adam kontynuowali naukę w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II stopnia im. I.J. Paderewskiego w Krośnie. Cała trójka zdecydowała się związać z muzyką zawodowo i dostała się na akademie muzyczne. Asia poszła do Łodzi na fortepian - dziś mieszka w Radomiu i uczy w tamtejszej szkole muzycznej. Co ciekawe, jej mąż jest pianistą. Janek wybrał Kraków, gdzie zgłębiał tajniki organów oraz klawesynu (ale gra także na saksofonie). Adam wyjechał do Łodzi, by doskonalić się tam w grze na tubie (muzykuje również na organach i trąbce). Obecnie jest zawodowym żołnierzem, gra w orkiestrze wojskowej marynarki wojennej w Świnoujściu - wymienia Urszula Baciak.

Trzeci organistaJan, jako jedyny z trojga w pełni wykształconego muzycznie rodzeństwa, postanowił wrócić w rodzinne strony. Mimo że w ramach wymiany studenckiej przez pół roku był w Hamburgu, a po obronie tytułu magistra dwa lata pracował na krakowskiej akademii muzycznej, uznał, że zgiełk dużych miast nie jest dla niego.

- Choć dla muzyka Kraków oferuje bardzo duże możliwości, nie czułem się tam najlepiej. Myśl o tym, żeby znowu zamieszkać w Samoklęskach chodziła mi pogłowie od dłuższego czasu - wprowadziłem ją w życie przed kilkoma miesiącami. Czuję się związany z tym regionem, tu jest moje miejsce. Od trzech lat uczę w Szkole Muzycznej I Stopnia w Domosłowicach (woj. małopolskie, powiat brzeski). W październiku poszedłem w ślady dziadka i taty, zostając organistą w Starym Żmigrodzie. Cały czas realizuję się muzycznie - w ubiegłe wakacje udało mi się zorganizować koncert muzyki dawnej w zabytkowym kościele w Osieku Jasielskim. Latem tego roku w planach mam kolejne takie koncerty - wyznaje Jan.

Choć klan Baciaków od dawna nie mieszka już w całości pod jednym dachem, rodzinne spotkania nie sprowadzają się jedynie do rozmów i picia herbaty. Wciąż lubią wspólnie pomuzykować, zwłaszcza przy okazji świąt Bożego Narodzenia - melodii kolęd przy wigilijnym stole nie ma wtedy końca. W domu rodzinnym nie potrzebują prób, tam zawsze stroją jak najlepsza orkiestra.

Dźwięki to nie wszystkoBaciakowie znani są nie tylko z wielkiej pasji do muzyki. Od dziesięcioleci realizują się także jako... hodowcy owiec. - Ta nasza tradycja sięga lat 70. Zapoczątkował ją mój tata, ja to po nim przejąłem. Pierwotnie mieliśmy więcej zwierząt, dziś, oprócz owiec, mamy tylko dwie krowy i konia. Na owcach skupiamy się od lat 90. - obecnie gromadzimy 150 sztuk, wiosną zawsze jest więcej. Powoli myślimy o zmniejszeniu stada. Co za dużo, to nie zdrowo - żartuje Karol Baciak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24