Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na bocznym torze: Artur „Holy Goalie” Boruc nie był taki święty

Tomasz Ryzner
Warszawa PGE Narodowy, mecz towarzyski Polska - Urugwaj. Tym meczem Artur Boruc pożegnał się z grą w reprezentacji. Kibice mieli takie tabliczki.
Warszawa PGE Narodowy, mecz towarzyski Polska - Urugwaj. Tym meczem Artur Boruc pożegnał się z grą w reprezentacji. Kibice mieli takie tabliczki. szymon starnawski / polska press
Dobry bramkarz miewa nierówno umeblowane pod sufitem - głosi piłkarska... mądrość. Artur Boruc nie należał do boisków wariatów, ale bywał z niego niezły ancymon.

„Z ogoloną głową wygląda, jak kryminalista” - żartowała prasa w Glasgow, gdy przeniósł się do Celticu. Boruc na bakier z prawem nie był, za to nie bał się bandytów. Gdy zauważył, że ci w parku atakują trójkę Polaków, z miejsca pospieszył z pomocą i przegonił napastników. Na boisku czasem jednak broił. Nie chodzi nawet o kilka „efektownych” baboli. Pan Artur pozwalał sobie na religijne prowokacje. W czasie meczów z Ranger-sami lubił się żegnać przed ich kibicami. Sympatycy Celticu nazwali Artura „Holy Goalie” (święty bramkarz). Protestanccy kibice Rangersów religijność Polaka „nagradzali”, wybijając mu niekiedy szyby w oknach domu.

W reprezentacji zasłynął, gdy wybronił wiele setek podczas występu Polaków na Euro 2008. Podziw budziło, że zwykle świetnie radził sobie w pracy na Zachodzie. To niektórych dziwiło, wszak miał mieć do tego zbyt krągłe kształty i prowadzić średnio higieniczny styl życia. Czepiano się także moralno-rodzinnych obyczajów. Bezgrzeszni rodacy sarkali ze zgorszeniem, gdy dowiedzieli się, iż reprezentant zdradzał, następnie zostawił małżonkę tuż po tym, gdy ta powiła mu syna. Bramkarz nie przejął się komentarzami, wyklęty nie został i jest zapraszany na salony z Sarą, swą kolejną, efektowną partnerką.

Pan Artur przed kamerami nie bryluje, cedzi słowa przez zęby, ale miewa ostry język. Przez to parę meczów w reprezentacji mu uciekło. Tak było, gdy po „samolotowej afere alkoholowej” nazwał trenera Franciszka Smudę „Dyzmą”. Z kadry... wyleciał na 3 lata. Słynny „Franz “ sknocił jednak robotę na polskim Euro i też wyfrunął z kadry. Boruc do niej wrócił i w sobotę dobił do 65. meczu w biało-czerwonych barwach. To był ostatni raz. Na Narodowym zgotowano mu godne pożegnanie. Nie dziwota. Niesfornych chłopaków w piłce kocha się od zawsze.

Top Sportowy 24 - hity internetu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24