- Sądziłem, że został zniszczony, lub gdzieś tak głęboko ukryty, że nie do odnalezienia. To dar bezcenny! - cieszy się Wit Wojtowicz, dyrektor Zamku - Muzeum w Łańcucie. - Pergaminowy oryginał statutu z 2 marca 1830 r. wywiózł w 1944r. do Niemiec ostatni łańcucki ordynat, hr. Alfred Potocki. Legenda głosi, ze załadował swoje skarby do 80 wagonów… Ale… gdzieżby znalazł lokomotywę, która pociągnęła by taką karawanę?! - śmieje się. - Fakt, że hr Alfred wywiózł rozmaite precjoza w 650 skrzyniach, robiąc to sukcesywnie…
Frak kapiący złotem
Darczyńcą jest znany w zachodniej Europie kolekcjoner, antykwariusz i historyk sztuki - Gunther W. Sprunkl z Wiesbaden w Niemczech. Do tego prezentu dodał jeszcze jeden, nie mniej cenny: aksamitny frak, na którego ozdobne wyszycia zużyto 4 kg złota! Ciężki, sztywny i masywny, w pełni uzasadnia dostojne, powolne ruchy noszących takie odzienie dyplomatów i urzędników dworskich. Należał prawdopodobnie do hr. Alfreda J. Potockiego, który w latach 1844-48 był attache w ambasadzie Austro - Węgier w Londynie.
Antykwariusz nie wyjaśnił, dlaczego uczynił taki bezinteresowny gest wobec Łańcuta. Napisał tylko, że nie może przyjechać osobiście - wiek mu na to nie pozwala i liczne obowiązki. Oba prezenty przekazał w jego imieniu Henryk Sanetra, lekarz z kliniki w Wiesbaden. Zrobił to 2 bm. podczas inauguracji w sali balowej łańcuckiego zamku Europejskich Dni Dziedzictwa, w czasie której Zamek - Muzeum został wpisany na listę Pomników Historii - trzydziestu szczególnie uprzywilejowanych w Polsce zabytków.
- Frak jest pięknym i cennym nabytkiem, ale oryginał statutu ordynacji, darem szczególnym - to bez wątpienia najważniejszy dokument w dziejach zamku w Łańcucie! - podkreśla dyr. Wit Wojtowicz.
Statut ordynacji sporządził w Kancelarii C.K. we Wiedniu 2 marca 1830 r. hr.Alfred I Potocki. - Zgodę na utworzenie każdej ordynacji dawał cesarz. Chodziło o wyłącznie majątku będącego czyjąś własnością - w tym przypadku rodziny Potockich, spod powszechnie obowiązującego prawa spadkowego - wyjaśnia dyr. Wit Wojtowicz.
Nie można fotografować
- Dokument jest świetnie zachowany, co najwyżej trzeba go trochę oczyścić - ocenia Małgorzata Faber, konserwator starych druków, która z mężem Wiesławem przyjechała z Warszawy by się zająć cennym statutem. - Składa się z dziesięciu kart z najwyższej klasy pergaminu, ze skóry koziej. Napisany po polsku i niemiecku, ma u dołu tajemniczą, srebrna puszkę, która prawdopodobnie mieści pieczęć. Sadzę, że oryginał statutu będzie udostępniany tylko przy okazjach szczególnych (turyści muszą zadowolić się oglądaniem jego kopii). Nie może być fotografowany, pod wpływem lampy błyskowej włókienka koziej skóry są narażone na rozluźnienie.
Czy to początek powrotu do Łańcuta dóbr wywiezionych przez ostatniego ordynata, hr. Alfreda? Raczej nie trzeba mieć wielkich nadziei. Są zbyt rozproszone po całej Europie i Ameryce. Ale los lubi płatać figle.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Andrzej z "Sanatorium miłości" mieszka w DPS. Nie zgadniecie, kto chce mu pomóc
- Marcin Miller chudnie w zastraszającym tempie. Lider Boysów to teraz niezłe ciacho!
- Rutkowski grozi, że nagra piosenkę z Wiśniewskim! Będzie nowe Ich Troje?!
- Hanna Gucwińska nie doczekała się dzieci. Jej wyznanie wyciska łzy z oczu