Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na moim celowniku są teraz kraje bałtyckie

Maciej Chłodnicki
Wojciech Gonet praktycznie nie rozstaje się z rowerem. Codziennie dojeżdża nim ponad 20 kilometrów do pracy
Wojciech Gonet praktycznie nie rozstaje się z rowerem. Codziennie dojeżdża nim ponad 20 kilometrów do pracy Tadeusz Poźniak
Nie przeszkadza mu, że jest inwalidą. Gdy przychodzą wakacje pakuje plecak, śpiwór, namiot, aparat fotograficzny i wyrusza na rowerze w kolejną podróż. Jej trasa liczy zwykle prawie 2 tys. kilometrów

- Wybrałem rower, bo w czasie podróży można o wiele więcej zobaczyć niż jadąc samochodem. Człowiek ma też czas, aby spokojnie przemyśleć wiele spraw - mówi Wojciech Gonet, mieszkaniec Przedmieścia Czudeckiego. To właśnie podczas jednej z podróży wymyślił sobie temat do pracy doktorskiej. Wkrótce ma ją bronić

14 godzin dziennie

Na dłuższe trasy zaczął jeździć kilkanaście lat temu. Pierwszym celem wyprawy była Komańcza. Później zaczął poważnie myśleć o wyjazdach zagranicznych. Wybór padł na Budapeszt. W tym samym roku (2001) zaliczył jeszcze Orawę Słowacką. - Nigdy nie robię sobie planów ile w danym dniu przejadę kilometrów. Czasami jest to 50 czasami 180. Zazwyczaj jeżdżę po 14 godzin dziennie. Jeżeli po drodze znajdę dobre miejsca na zdjęcia, to zostaje na dłużej - mówi Wojtek. Bo fotografowanie, to jego druga pasja. Udało mu się nawet zrobić zdjęcie Tatr widzianych z Czudca

Najważniejszy jest rower

- W podróży niczego się tak nie boję jak tego żeby nie zepsuł mi się rower. Kilka razy przebiłem oponę, ale to drobne awarie, na które jestem przygotowany. Gorzej gdyby przydarzyło się coś poważniejszego - opowiada Wojtek.
W podróż zabiera namiot, śpiwór, karimatę, małą butlę gazową, trochę niezbędnych ubrań no i coś do zjedzenia. Głównie czekoladę, pasztety sojowe i zupki chińskie. Zawsze śpi w namiocie, w ustronnych miejscach. - Jestem wegetarianinem i nie jestem wybredny, co do jedzenia. Przed zmierzchem szukam odpowiedniego miejsca na rozbicie namiotu. Najlepiej na skraju lasu lub w zaroślach. Dobrze, gdy jest w pobliżu rzeka lub strumyk, bo można się umyć. Jeżeli nie ma, korzystam z łazienek na stacjach benzynowych - mówi Wojtek

Z małymi przygodami

Gdy wjeżdżał na Węgry straż graniczna podejrzewała go, że przewozi materiały radioaktywne. Dlaczego? - Nie mam pojęcia. W każdym razie dokładnie zbadali mnie licznikiem Geigera. Innym razem musiałem szukać miejsca na nocleg już w nocy. Okazało się rano, że się rozbiłem tuż obok torów kolejowych. Nigdy nie miałem kłopotów za granicą. Ludzie są bardzo przyjaźni. Pytają tylko skąd i dokąd jadę.

Prawie za darmo

Gdy pytam ile kosztują go te wyjazdy, odpowiada krótko, że prawie nic. - W domu też musiałbym coś kupować do zjedzenia. Tak naprawdę najdrożej kosztują mnie klisze fotograficzne i zrobienie slajdów - mówi Wojtek. W podróży nigdy nie jest dłużej niż dwa tygodnie. Tyle może wziąć sobie urlopu. W tym czasie jest w stanie przejechać nawet 2 tys. km.
Treningu mu nie brakuje bo codziennie do pracy do Strzyżowa dojeżdża rowerem. Tak naprawdę to prawie nigdy się z nim nie rozstaje. - W najbliższym czasie chce pojechać na Litwę, Łotwę i do Estonii - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24