Na Podkarpaciu lepiej pracować w urzędzie

- Na Podkarpaciu w prywatnych firmach zarabiało się w styczniu około 2,7 tys. zł brutto, a w sektorze publicznym - ponad 3 tys. zł. Dlaczego prywatni mniej płacą?

- Z kilku powodów. Najważniejszy to ten, że w administracji państwowej płace są ustawowe, bazujące na średniej krajowej, regularnie podwyższane i zbliżone do siebie bez względu na to, czy to Bydgoszcz czy Rzeszów. Firmy prywatne ustalają natomiast poziom płac na podstawie analizy rynku. Przyglądają się średnim płacom w regionie, zwracają uwagę na poziom bezrobocia. Ono w ostatnich miesiącach wynosi na Podkarpaciu ok. 15 proc. W takich warunkach wiadomo, że ludzie będą pracować za niższe pensje.

- Statystyki często nie pokazują pełnego obrazu sytuacji.

- Na Podkarpaciu pomijają np. osoby zatrudnione na czarno. Nie uwzględniają również systemu podwójnej płacy powszechnie stosowanego w licznych w naszym regionie firmach z branży budowlanej-wykończeniowej czy meblarskiej, innych zresztą też. Polega ona na tym, że oficjalnie płaci się pracownikowi najniższa krajową, a do ręki dokłada jeszcze parę stówek.

- Niskie płace to także efekt bycia zapleczem roboczym dla wielkich firm?

- Owszem. Coraz więcej zarządów firm ma siedzibę poza Rzeszowem. Na przykład nasza Polfa, w której akurat średnia płaca jest wysoka, zatrudnia ponad 100 osób w warszawskiej centrali.

- Zatem nic dziwnego, że na Podkarpaciu praca w urzędzie to dla wielu szczyt marzeń?

- Administracja daje pewną pracę. Tutaj większość umów jest na czas nieokreślony. W prywatnych firmach zaś rośnie system pracy tymczasowej, co z punktu widzenia długoterminowego rozwoju kraju jest złe. Rząd dał firmom możliwość wielokrotnego przedłużania umów na czas określony. Pracownikowi, który co 3 miesiące martwi się o odnawianie umowy, jakoś głupio pytać o podwyżkę.