Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Podkarpaciu ubyło 16 tys. studentów. Jakie uczelnie straciły najbardziej?

Alina Bosak
Pod względem liczby studentów Podkarpacie znajduje się na 10. miejscu wśród województw. Z danych, które przygotował dla nas Urząd Statystyczny w Rzeszowie (także tych na rysunku), wynika, że na spadającej liczbie studentów najmniej ucierpiał Rzeszów, a najbardziej - region przemyski i tarnobrzeski.
Pod względem liczby studentów Podkarpacie znajduje się na 10. miejscu wśród województw. Z danych, które przygotował dla nas Urząd Statystyczny w Rzeszowie (także tych na rysunku), wynika, że na spadającej liczbie studentów najmniej ucierpiał Rzeszów, a najbardziej - region przemyski i tarnobrzeski. 123rf
W ciągu zaledwie dziesięciu lat liczba studentów w regionie zmniejszyła się o 16 tysięcy. Tracą przede wszystkim uczelnie prywatne, ale także te publiczne. Zwłaszcza zlokalizowane poza Rzeszowem.

Jak zmieniała się liczba studentów w regionach

Jak zmieniała się liczba studentów w regionach

Region rzeszowski
Rok 2004:
- uczelnie publiczne - 33 785 osób
- niepubliczne - 17 658
Rok 2013:
- publiczne - 34 961
- niepubliczne - 13 256

Region przemyski
Rok 2004:
- publiczne - 11 386
- niepubliczne - 1875
Rok 2013:
- publiczne - 4749
- niepubliczne - 547

Region krośnieński
Rok 2004:
- publiczne - 6327
- niepubliczne - 487
Rok 2013:
- publiczne - 4200
- niepubliczne - 801

Region tarnobrzeski
Rok 2004:
- publiczne - 2494
- niepubliczne - 4577
Rok 2013:
- publiczne - 1560
- niepubliczne - 2657

Dane opracował dla Nowin Urząd Statystyczny w Rzeszowie

Wystarczyła ledwie dekada, by liczba studiującej naPodkarpaciu młodzieży z niemal 79 tys. osób w 2004 roku zmalała do około 63 tys. w roku 2013. Z danych, które przygotował dla nas Urząd Statystyczny w Rzeszowie, wynika też wyraźnie, kto najbardziej ucierpiał z tego powodu. Tendencje są dwie - szybciej ubywa studentów uczelniom niepublicznym oraz tym, które nie są ulokowane w Rzeszowie.
W przypadku wszechnic niepublicznych spadek jest naprawdę dramatyczny, przez ostatnie lata straciły one niemal jedną trzecią żaków, podczas gdy uczelnie mające oparcie w państwie - 15 procent.

- Spodziewaliśmy się takiej sytuacji, dane mówiące o spadającej liczbie ludności nie pozostawiały złudzeń. Dlatego cztery lata temu podjąłem decyzję o zamknięciu Wyższej Szkoły Zarządzania w Rzeszowie, którą kierowałem. Rok temu pożegnałem wykładowców i ostatnich absolwentów. Teraz prowadzę szkolenia i badania - mówi dr Krzysztof Kaszuba, ekonomista.

Jego uczelnia nie jest jedyną w regionie, która zamknęła podwoje. Z mapy zniknęła też Wyższa Szkoła Społeczno-Gospodarcza w Tyczynie. Przejęła ją rzeszowska Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania.

- Liczba studentów maleje nie tylko z powodu niżu demograficznego - uważa Krzysztof Kaszuba. - Więcej osób wyjeżdża na studia za granicę - do Niemiec, Wielkiej Brytanii. Inni zmądrzeli i wiedzą, że nie muszą studiować, ponieważ po dobrej szkole zawodowej też będą mieć pracę.

Rzeczywiście, w liczbach, jakie podaje Urząd Statystyczny w Rzeszowie, widać, że dziś mniej mieszkańców regionu mających 19-24 lata studiuje na Podkarpaciu. Niekoniecznie jednak wybierają zawodówki. Spadki liczby studentów w całym kraju spowodowały, że dziś łatwiej można się dostać na najlepsze polskie uczelnie, jak Uniwersytet Jagielloński czy Warszawski.

- Na kierunkach, na których podczas rekrutacji jest jedna osoba na jedno miejsce i nie ma specjalnych wymagań co do koniecznych kwalifikacji, wprowadzamy wstęp wolny. Wystarczy świadectwo maturalne i oświadczenie woli studiowania - mówi dr hab. prof. UR Wojciech Walat, prorektor ds. studenckich i kształcenia Uniwersytetu Rzeszowskiego. - UJ także proponuje wstęp "z wolnej ręki" na mało popularne kierunki, i młodzi ludzie z tego korzystają, a gdy mogą wybierać między Rzeszowem aKrakowem, chętnie decydują się na ten drugi. Ponieważ prestiż UJ jest większy i łatwiej potem o pracę.

Ucieczkę do większych ośrodków wydają się potwierdzać jeszcze inne dane. Otóż pod względem liczby ludności Podkarpacie plasuje się na 9. miejscu w kraju, ale pod względem liczby studentów - na 10. Na uczelnie wyższe startuje dziś 60 procent osób z każdego rocznika opuszczającego szkołę średnią. Studia podejmuje 50 proc. Wiele osób uważa, że to zbyt wysoki odsetek i nie potrzebujemy tylu ludzi z tytułem magistra czy licencjata.

- Nie zgadzam się z tą opinią - protestuje prof. Walat. - W XIX wieku czymś normalnym była edukacja na poziomie 3-4 klas, bo walczono głównie z analfabetyzmem. Po II wojnie światowej umasowiło się wykształcenie średnie. Jeszcze w latach 50. było ono czymś wyjątkowym, a już w latach 80. umasowiło się. W to miejsce zaczęły dziś wchodzić studia licencjackie. Lepiej wykształcone społeczeństwo pomaga rozwijać konkurencyjną gospodarkę.

Rzeszów zasysa

Tak jak większe ośrodki akademickie podkradają studentów Rzeszowowi, tak i Rzeszów drenuje mniejsze miasta w województwie podkarpackim. Chociaż żaków ubyło w ostatnich latach i Uniwersytetowi Rzeszowskiemu, i Politechnice Rzeszowskiej, jest to nic w porównaniu ze stratami, jakie poniosły uczelnie w dawnym województwie przemyskim czy tarnobrzeskim. W tym pierwszym regionie ubyła ponad połowa studentów, w tym drugim - czterdzieści procent.

Stolica Podkarpacia jaśnieje na tym tle jako miasto studentów, co rzeszowski ratusz często podkreśla w materiałach promocyjnych. Nie bez powodu. W ostatnich 10 latach liczba studentów w mieście spadła tylko o tysiąc i wynosi dziś ok. 48 tysięcy. W dodatku według danych z 2012 roku Rzeszów mógł się pochwalić największą liczbą studentów w Polsce w stosunku do liczby mieszkańców. Nie wiadomo jednak, czy sukces uda się powtórzyć w kolejnych badaniach.

Wraz z malejącą liczbą studentów rośnie konkurencja między uczelniami. Każda ma swoją strategię na kryzys. WSIiZ każdego roku przyjmuje więcej studentów zagranicznych, kształci ponad 1,5 tysiąca cudzoziemców i jest pod tym względem krajowym liderem. WSPiA specjalizuje się w kształceniu prawników, a Politechnika Rzeszowska coraz ściślej wiąże swoje kierunki z firmami Doliny Lotniczej.

- Proponujemy nowe specjalności, interesujące studia podyplomowe - dodaje prof. Wojciech Walat. - Zadaniem uczelni publicznej jest nie tylko edukacja, ale również badania. Nasze wydziały podejmują więc współpracę z różnymi gałęziami gospodarki, przekształcając się z typowo dydaktycznych w naukowo-dydaktyczne. Stawiamy na pierwszym miejscu badania, które daje się komercjalizować. Pod tym kątem zmieniamy też program kształcenia. Na pierwszym roku studiuje się przedmioty ogólne, a na drugim i trzecim - zajęcia realizowane są w laboratoriach badawczych. Kilkuosobowe grupy studentów prowadzą badania ukierunkowane na poszukiwanie konkretnych rozwiązań dla gospodarki. Ten model działa już i przynosi efekty w instytucie biotechnologii, na wydziale biologiczno-rolniczym i rozwijany jest również na wydziale matematyczno-przyrodniczym.

Jak dodaje prorektor, Uniwersytetowi Rzeszowskiemu zależy na utrzymaniu liczby studentów stacjonarnych na poziomie 14 tysięcy, natomiast studentów niestacjonarnych - na poziomie 4-4,5 tys. Największy spadek obserwujemy właśnie w tej drugiej grupie. Jest on związany ze zmianami społecznymi. Kiedyś nie dało się pogodzić studiów dziennych z pracą. Dzisiaj studenci już na pierwszym roku znajdują zatrudnienie i aby je utrzymać, wcale nie muszą przechodzić na studia wieczorowe.

- Ponadto w tym roku przyjęliśmy o 200 osób więcej na studia II stopnia niż w 2013 - zauważa prof. Walat. - Moim zdaniem, oznacza to, że osoby ze stopniem licencjata po przepracowaniu pewnego czasu dochodzą do wniosku, że jednak potrzebne jest im pełne wykształcenie wyższe magisterskie. Wracają więc na studia. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.

- Spadku liczby studentów nie da się powstrzymać - podkreśla dr Krzysztof Kaszuba. - Jednak uczelnie publiczne zawsze sobie poradzą, a nawet jeśli zamkną parę kierunków, to czy będzie to dramat? Moim zdaniem, zamiast wyrywać sobie studentów, powinny się porozumieć i podzielić specjalizacjami. Jaki jest sens, żeby fizyka i matematyka była zarówno na politechnice, jak i na uniwersytecie? Po co w każdym mieście wydział mechatroniki? Ilu trzeba nam socjologów?

Bardziej od uczelni muszą się martwić ci, którzy postrzegają studentów jako swoich potencjalnych klientów. Restauracje, puby, pizzerie, kręgielnie, kluby muzyczne itp. Stracić mogą także osoby inwestujące w mieszkania na wynajem. - Na razie rynek wynajmu ma się w Rzeszowie dobrze, ale mieszkań o podobnym przeznaczeniu przybywa - zauważa Jaromir Rajzer, współwłaściciel Agencji Nieruchomości "Certus". - W tym roku znów może paść rekordowa liczba oddanych do użytku mieszkań. A dziś coraz więcej z nich sprzedaje się pod wynajem. Jeśli studentów będzie ubywać, to się na tym rynku odbije.

Czy sami studenci jako "towar deficytowy" czują się rozpieszczani?

- Dziś studiuje się pewnie łatwiej niż kilkadziesiąt lat temu, ale nikt studentów na siłę nie przepycha z rocznika na rocznik - uważa Karol Fill, przewodniczący samorządu studenckiego PRz. A szefowa samorządu studenckiego na UR Klaudia Kornacka dodaje: Zmniejsza się progi, tworzy nowe kierunki, ale to nie ma znaczenia, bo student i tak pójdzie tam, gdzie chce. Póki co, mnie i wielu moim rówieśnikom Rzeszów się podoba.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24