Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na potrzeby filmów i seriali tresował nawet szczury

Cezary Kassak
Franciszek Szydełko z planów filmowych zebrał bardzo dużo pamiątek. Ma między innymi ponad tysiąc zdjęć.
Franciszek Szydełko z planów filmowych zebrał bardzo dużo pamiątek. Ma między innymi ponad tysiąc zdjęć. Piotr Smiliński/Polskapress
Pochodzący z Woli Rafałowskiej Franciszek Szydełko, kiedyś instruktor w szkole tresury psów, stał się legendą polskiej kinematografii. Przygotował zwierzęta do ponad 150 filmów i seriali! Dziś ciąg dalszy jego opowieści.

Przygoda Franciszka Szydełki z filmem zaczęła się już w pierwszych latach po II wojnie, gdy został oddelegowany do pracy jako opiekun psa w "Ulicy Granicznej" Aleksandra Forda. Tak na dobre jednak konsultantem filmowym stał się w drugiej połowie lat 60. ub. wieku. Był wówczas wykładowcą w szkole przewodników psów służbowych w Sułkowicach pod Warszawą.

- Z reżyserem Krzysztofem Szmagierem, który później nakręcił chociażby "07, zgłoś się", współpracowałem najpierw przy takim krótkim filmie "Selim". Potem podjąłem się też tresury zwierzęcego bohatera serialu "Przygody psa Cywila" - opowiada Franciszek Szydełko, który urodził się w Woli Rafałowskiej niedaleko Rzeszowa.

W rolę Cywila wcieliły się 3 psy: dwa ze szkoły w Sułkowicach oraz, przede wszystkim, pies reżysera Bej, długowłosy owczarek niemiecki. - Krzysio Szmagier był znakomitym fachowcem od zwierząt - ocenia Szydełko. - Kiedy chcieliśmy, żeby Bej okazał agresję, Szmagier sugerował: Franek, spróbuj się z nim podrażnić. Bej dosłownie wariował, aż mu szła piana z pyska. W tym serialu kręciliśmy iście kaskaderskie sceny. Jeden z psów służbowych skakał z łuku mostowego na platformę otwartego wagonu towarowego.

Kolejnym popularnym dziełem filmowym, przy którym maczał palce Franciszek Szydełko, było "W pustyni i w puszczy". Sabę zagrały dwa dogi - Łoś i Apacz.

- O tym filmie mógłbym perorować dwie godziny, a i tak nie zdążę napomknąć o wszystkim, co ciekawe - zastrzega. - Powiem więc krótko: solidnie dostałem wtedy w skórę. Kręciliśmy na Saharze, nie było ani źdźbła trawy. Udzieliłem potem wywiadu dziennikarzowi, a ponieważ moje nazwisko pasuje do szewskiego narzędzia, tekst nosił tytuł: "O panu Szydełko, który psom szył buty". Butów, co prawda, nie szyłem, za to miałem skarpety, które zakładałem psom na łapy. Inaczej byśmy tego filmu nie zrobili. Temperatura piasku sięgała 70 stopni, a jeszcze trzeba było uważać na skorpiony.

Najdłużej, bo przeszło dwa lata, pan Franciszek szkolił psa Trymera, grającego Szarika w serialu "Czterej pancerni i pies" (szerzej pisaliśmy o tym tydzień temu).

- Kiedy kręcono ujęcie, Trymerowi, czy innym psom wydawałem polecenia przeważnie za pomocą znaków optycznych - wyjaśnia. - Wiadomo, że głosem wtedy posługiwać się nie mogłem, ponieważ zaburzyłbym dialogi aktorskie. Siedziałem więc gdzieś obok kamery, a nieraz pod stołem, i tylko pokazywałem.

Franciszka Szydełkę nazywano "Treserem psich gwiazd". On sam nie ukrywa, że z wszystkich zwierzaków najbliższe jego sercu są właśnie psy.

- Jest taka przepiękna scena w serialu "Dom", na planie którego skądinąd też byłem obecny. Tadeusz Janczar, nie wiedząc, czy wróci, żegna się ze swoim starym psem, przytula go i mówi: "Drogi przyjacielu, ty nie jesteś człowiekiem, tobie mogę powiedzieć wszystko, ty mnie nie zdradzisz". Nic dodać, nic ująć…

Dżdżownice przed kamerą

Przygotowywał również sceny filmowe z udziałem innych zwierząt . W komediach o Kargulu i Pawlaku jego podopiecznymi były np. świnie.

- Kiedy przyprowadziłem świnię na miejsce, to ona później sama wróciła po swoich śladach - wspomina. - Świnie to mądre zwierzęta. My, Polacy, największą sympatią darzymy chyba konie, świnie lubimy tylko w postaci kiełbas i szynek. Tymczasem, gdyby porównać inteligencję świni i konia, zdolność kojarzenia, zapamiętywania, to świnia wyraźnie nad koniem góruje.

Nie kto inny jak Franciszek Szydełko pomógł także nakręcić znaną scenę z kultowego "Misia" Stanisława Barei, w której to scenie koty w wyprawionych skórach udają zające i uciekając przed sforą psów, wdrapują się na grusze.
Niełatwe zadanie miał nasz krajan w filmie "Ferdydurke". Znalazło się tam około 50 różnych zwierząt, m.in. kóz, kotów i kur. - I wszystkie w jednym ujęciu! Razem z asystentami poradziliśmy sobie z tą gromadką, chociaż przyznam, że nie ma nic gorszego od tresury kur. Nie ustoi ta kura w miejscu - zaznacza z uśmiechem.

Udzielając się w branży filmowej, miał też do czynienia z takimi przedstawicielami świata fauny jak krowy, kaczki, owce, żmije, wilki, ryby, a nawet tchórzofretki, pijawki oraz dżdżownice.

- W przypadku dżdżownic trudno, oczywiście, mówić o tresurze - zauważa. - Wystarczyło, że w suchym miejscu - a działo się to na dużej, wykładowej auli - kazałem wysypać trochę ziemi i wylać cztery wiadra wody, by dżdżownice, jedna za drugą, pełzały przed kamerą.

Szczur i krem do golenia

Niektórym reżyserom czasem brakowało głębszej refleksji nad tym, czy zwierzę jest w ogóle zdolne wykonać to, co zaplanuje człowiek. Zdarzało się, że na poczekaniu wymyślali przeróżne "karkołomne" sceny.
W niemieckim dramacie "Wenn alle Deutschen schlafen", reżyserowanym przez Franka Beyera, w gestii Franciszka Szydełki leżała scena z 13 szczurami.

- Te szczury to było cholerstwo - wzdycha treser. - Miały zmierzać do czeluści, w której ukryte były dzieci żydowskie. Podeszła do mnie tłumaczka i powiedziała: "Reżyser prosi, żeby pan zostawił jednego dużego szczura i kiedy pozostałe pójdą w tę czeluść, ten jeden niech tutaj stanie i niech się… myje". W pierwszej chwili trochę mnie ta fanaberia zirytowała.

- Najlepiej niech pani to powie temu szczurowi. Poza tym, proszę mi pokazać, gdzie w scenariuszu jest mowa o myjącym się szczurze - odparłem.

Jednak dla "zaklinacza zwierząt" spod Rzeszowa nie było rzeczy niemożliwych do zrobienia. - Mój asystent przytrzymał tego szczura; gryzoń z całych sił starał się mu wyśliznąć. Wziąłem pastę do golenia i posmarowałem szczurowi wąsiki. Szczur wpadł w furię; zapachu takiej pasty pewnie nie znał. Jak go wypuściliśmy, to stanął w wyznaczonym miejscu i wymył się.

Nasz rozmówca pracował jeszcze przy paru innych niemieckich filmach. - Był taki reżyser, który przez cały dzień na planie potrafił nie odezwać się ani słowem - wspomina. - A ujęcia były potwornie trudne. Podnosiłem coś ze 30 gęsi, które następnie miały przelecieć kilkaset metrów i usiąść przed pałacem. I usiadły, wyszło to idealnie. Reżyser podszedł do mnie, uścisnął prawicę i pochwalił: "Herr Franko, pan jest artystą". Wśród aktorów zapanowało zdumienie: niemożliwe, przemówił…

Bohater tekstu nie tylko opracowywał sceny ze zwierzętami, sam także pojawiał się na ekranie jako aktor. Wprawdzie w rolach epizodycznych, ale uzbierało się ich 60 z hakiem. M.in. w serialu "Karino", w którym zagrał nadleśniczego, ostrzegającego przed wściekłym psem.

- Obsadzano mnie zwykle właśnie w scenach ze zwierzętami. One były ze mną bardziej oswojone, podczas gdy zawodowy aktor często nigdy wcześniej nie widział danego zwierzęcia na oczy - tłumaczy.

Najładniejsza wioska w kraju

Franciszek Szydełko to dziś emeryt, pułkownik MO w stanie spoczynku. Mieszka w Warszawie. Chętnie udziela wywiadów i jeździ po całej Polsce na spotkania, w trakcie których opowiada o zawodzie konsultanta filmowego i nie tylko.

Nie zapomina przy tym o swoich rodzinnych stronach. Z mieszkańcami Woli Rafałowskiej spotkał się np. w 2009 roku, w miejscowej szkole. - Przed wieloma laty, na stadionie w Rzeszowie, dawałem pokazy tresury psów - przypomina sobie. - Zastępca przewodniczącego Powiatowej Rady Narodowej Ludwik Szydełko, tak jak ja pochodzący z Woli Rafałowskiej, wręczył mi w prezencie radio. Trzymam je do dziś.

Częściej przyjeżdża nie na żadne oficjałki tylko po to, aby odwiedzić krewnych. Ma ich w Woli Rafałowskiej, Rzeszowie, Strażowie. Na cmentarzu w Woli są pochowani m.in. jego rodzice. Najsławniejszy polski treser przyznaje, że dla niego każda wizyta "na starych śmieciach" to emocjonalne przeżycie.

- Kiedy jadę na Wolę czy do Rzeszowa, to aż mi się oczy świecą. Dla mnie nie ma w Polsce wioski ładniejszej niż Wola Rafałowska - serpentyny, jary, spady, górki, pagórki. Lubię sobie z tych góreczek popatrzeć na tę moją wieś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24