Na rzeszowskim pogotowiu czarno od pacjentów. Głównie z urazami rąk i nóg

Takiej sytuacji na pogotowiu dawno nie obserwowano, ale dzisiejsza jest spowodowana aurą: padającymi marznącymi opadami deszczu.

Od rana korytarze pogotowia zapełniały się ludźmi, którzy przewrócili się na śliskich chodnikach i ulicach. Załogi karetek także miały więcej pracy.

- Tylko od godziny 6 do 8 mieliśmy na izbie przyjęć 35 pacjentów - mówi Michał Kotula, koordynator zespołów ratownictwa medycznego z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie. - Gdy wychodziłem z pracy, na korytarzu nadal było mnóstwo osób, chociaż zwiększyliśmy personel średni do pomocy. Diagnostyki nie da się jednak nie wiadomo jak przyspieszyć. Trzeba zrobić zdjęcie rentgenowskie. To wymaga czasu.

Najczęściej były to urazy kończyn. Złamania, skręcenia, wybicia, stłuczenia.

Jedna z naszych czytelniczek napisała, że jej znajoma tak nieszczęśliwie dziś upadła na lodzie, że złamała obie ręce.

- Dziś około godziny 5.45 w drodze do pracy przez ulicę Dąbrowskiego, przewróciłam się 3 razy. Chodniki były tak oblodzone, że nie sposób było jakkolwiek utrzymać równowagę. Największa gołoledź była przy przystankach autobusowych, gdzie wysiadając z autobusu można się poślizgnąć i połamać. W godzinach porannych mnóstwo ludzi idzie do pracy, więc obowiązkiem miasta jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom, a obowiązki te zostały niedopełnione - poskarżyła się nam inna z czytelniczek.

Na facebooku też nie brakuje słów oburzenia, że niektóre administracje nie zadbały o to, by rano chodniki i schody przed blokami, na osiedlach były posypane piaskiem.

Zobacz też: Wspólna kąpiel morsów z Przemyśla i Jarosławia. Temat przewodni – Hawaje