Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Na Syberii zapomniałam języka polskiego". Rozmowa ze Stanisławą Żak, prezesem Związku Sybiraków Oddział w Przemyślu

Piotr Samolewicz
Piotr Samolewicz
Stanisława Żak: ”Jestem dzieckiem Sybiru”
Stanisława Żak: ”Jestem dzieckiem Sybiru” Krzysztof Kapica
Rozmowa ze Stanisławą Żak, prezesem Związku Sybiraków Oddział w Przemyślu. Przemyski Oddział zrzesza 90 byłych zesłańców. Pani prezes uczestniczyła 5 grudnia w Rzeszowie w Wojewódzkim Międzypokoleniowym Spotkaniu upamiętniającym losy Zesłańców Sybiru, deportowanych w latach 1940 – 1956 na Sybir i do Kazachstanu.

Wojewódzkie międzypokoleniowe spotkanie z Sybirakami w Urzęd...

Proszę opowiedzieć o swoim zesłańczym doświadczeniu.

Jestem zesłanką z lat późniejszych, nie z lat 40., a powojennych, z 1949 roku. Jestem córką łagiernika, który został skazany na łagier w 1947 i odsiedział w nim prawie 10 lat. Przebywał w łagrze o zaostrzonym rygorze w obłasti archangielskiej. Reszta rodziny została wywieziona później.

Pani była wówczas dzieckiem?

Tak, jestem dzieckiem Sybiru. Moi rodzice już nie żyją. Moja 5-osobowa rodzina mieszkała w Czyszkach, położonych obecnie na Ukrainie 30 km od granicy z Polską. Po wojnie zaczęły się prześladowania i wywózki Polaków. Wywieźli nas w nocy z 5 na 6 stycznia 1949 roku do Chabarowska nad Amurem. I tam przebywaliśmy 8 lat. Zesłani zostali moja mama, babcia, ja, 5-latka, i mój dwuletni brat.

Gdzie mieszkaliście na zesłaniu?

Zostaliśmy wywiezieni pociągiem, takim samym jak wywożono Polaków w latach 40. Znaleźliśmy się w pasiołku, osiedlu, specjalnie wybudowanym dla zesłańców. Czekały na nas baraki, prawdopodobnie wybudowane w latach wcześniejszych. Każdy barak miał 10 kajutek po każdej stronie korytarza. Każdą rodzinę umieszczano w kajutce o pow. 12 m kw. Przez wszystkie lata zesłania zajmowaliśmy to jedno pomieszczenie. Obóz był położony 20 km za Chabarowskiem, stał w miejscu, gdzie powstawało lotnisko. Zesłańcy byli wykorzystywani do budowy lotniska i jego infrastruktury, czyli miasteczka, w którym później zamieszkała obsługa lotniska.

Pani mama i babcia pracowały tam?

Mama dostała przydział pracy na zewnątrz, często pracowała w strasznych warunkach przy 40 – stopniowym mrozie. Babcia pracowała natomiast we wewnętrzu budynku, wykonywała wszystkie wykończeniowe, budowlane prace. Mama i babcia dostawały wynagrodzenie w takiej wysokości, by nam, dzieciom, zapewnić jedzenie. Zarobek wystarczał tylko na to, by się wyżywić, by państwo sowieckie nie musiało nas karmić. Ojciec po odsiedzeniu 10 lat łagru przyjechał do nas. Do Ojczyzny wróciliśmy dopiero na własny koszt w 1957 roku.

Jaki był stan zdrowia pani mamy i babci w Chabarowsku?

Nie wiem, bo myśmy lekarza i dentysty na oczy nie widzieli. Wróciliśmy w komplecie, i to było dla nas błogosławieństwem.

Jak wyglądał dzień powszedni?

Mama i babcia wychodziły do pracy, jak było ciemno, i przychodziły, jak było ciemno. Ja w tym czasie opiekowałam się braciszkiem. Mama czasem coś ugotowała, jeśli było z czego, i zostawiała nam jedzenie. Gdy mama pracowała, moim zadaniem było kupić chleb. Zupa najczęściej była gotowana z ziemniaków. Czasem kupowało się kaszę i omastę. W drugim roku pobytu na Syberii mama wykarczowała z babcią kawałek ziemi i posadziły ziemniaki. Stąd mieliśmy ziemniaki.

Byliście poddawani praniu mózgów?

Mi prali mózg w szkole, do której chodziłam skończywszy lat 7. Rodzice zakazali mi przyznawać się do tego, że się modlę i że jestem wierząca. Miałam na rozkaz i na baczność stać i płakać po śmierci Stalina. Płakałam po Stalinie, mimo że moja mama mi mówiła bardzo ostrożnie, żebym się z tym nie wydała, że Stalin był despotą.

Mogliście mówić po polsku?

Wracając do Polski nie znałam już języka polskiego, zapomniałam go, ponieważ mama i babcia były z nami w nocy i wczesnym rankiem, natomiast w całym osiedlu nie było polskich dzieci, więc ja bawiłam się z Chińczykami, Żydami, Niemcami, Koreańczykami, Japończykami, z różnymi ludźmi, między którymi panował międzynarodowy język rosyjski. Ojciec po przyjeździe do Chabarowska zajął się nami. W kiosku na lotnisku kupił czeskie broszurki dla dzieci. Na tych broszurkach uczył nas łacińskiego alfabetu.

Wojewódzkie międzypokoleniowe spotkanie z Sybirakami w Urzęd...

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24