Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tropach brunatnego drapieżcy. O zwyczajach niedźwiedzi

Krzysztof Potaczała
Dr Wojciech Śmietana właśnie odłowił do badań kolejnego niedźwiedzia. Nazwał go "Wołosaty”.
Dr Wojciech Śmietana właśnie odłowił do badań kolejnego niedźwiedzia. Nazwał go "Wołosaty”. Fot. Archiwum Wojciecha Śmietany
Rozmowa z dr. Wojciechem Śmietaną z Instytutu Ochrony Przyrody PAN - o zwyczajach i liczebności niedźwiedzi oraz czyhających na nie zagrożeniach.

- Niedźwiedzie w zimie śpią i budzą się dopiero wiosną?

- Często słyszę opinie o chrapiących w gawrach niedźwiedziach, ale to nie do końca prawda. One w zasadzie nie muszą gawrować, za wyjątkiem samic, które na przełomie grudnia i stycznia rodzą potomstwo. Ale wpływ na to, czy jakikolwiek niedźwiedź popadnie choćby w drzemkę mają zwykle dwa czynniki: temperatura i pokrywa śniegowa. Jeśli śniegu jest niewiele, a mróz słaby, te największe rodzime drapieżniki bez trudu przemieszczają się i znajdują jedzenie - na przykład opadłą jesienią bukiew, resztki po uczcie wilków albo też pokarm wykładany przez myśliwych na nęciskach dla dzików. Z kolei jeśli jest pół metra białego puchu i minus dwadzieścia, to dobrze otłuszczony niedźwiedź z "domu" raczej nie wychodzi.

- W takim razie skąd się biorą, mimo dużej warstwy śniegu i niskiej temperatury, liczne niedźwiedzie ślady w lesie?

- Nie zawsze zgromadzona przez nie w okresie letnio-jesiennym warstwa tłuszczu jest wystarczająca. Niektóre osobniki muszą jeszcze uzupełniać kalorie.

- Niedojedzony niedźwiedź buszuje za pokarmem raczej blisko zimowej gawry, czy wypuszcza się na dalsze wędrówki?

- Areał zajmowany przez danego osobnika może być bardzo duży, od kilkuset do ponad tysiąca kilometrów kwadratowych. Te areały zresztą się na siebie nakładają, zdarzają się miejsca, gdzie w tym samym czasie może się gromadzić kilka obcych sobie niedźwiedzi. Te drapieżniki nie są terytorialne, jak choćby wilki, dlatego w poszukiwaniu pożywienia mogą dotrzeć do tego samego źródła pokarmu i wzajemnie się tam tolerować, a nie zwalczać. Monitorowana przez mnie telemetrycznie samica "Solina" operowała na terenie 650 km kw, ale już "Czarny", duży samiec, był aktywny na obszarze aż 1600 km kw! Zapuszczał się daleko poza wysokie Bieszczady - w góry Sanocko-Turczańskie, Beskid Niski i Pogórze Bukowskie.

- Jak wygląda gromadzenie wewnętrznych zapasów przed nadejściem chłodów?

- Objadanie się ma początek już wraz z pojawieniem się w lesie pierwszych owoców. Miśki przepadają za malinami i borówkami, potem dokładają jeszcze gruszki i jabłka rosnące w zdziczałych sadach, a późną jesienią bukiew, jeśli obrodziła. Niedźwiedź jest wszystkożerny, więc kiedy coś pożywnego znajdzie, to zje. W okresie trzech miesięcy intensywnego opasania (sierpień - październik) przeciętnej wielkości dorosły niedźwiedź, mniej więcej 150-kilogramowy, pochłania dziennie nawet 20-30 kilogramów pokarmu. Owoce jabłoni i grusz stanowią 60-80 procent diety tych drapieżników. Z uwagi na to Fundacja WWF Polska sfinansowała w ostatnich latach rewitalizację sadów w opuszczonych po wojnie wsiach, by utrzymać drzewa owocowe w jak najlepszym stanie. Projekt jest kontynuowany, gdyż dostępność pokarmu na takim obszarze zapobiega wędrówkom niedźwiedzi za pożywieniem w pobliże ludzkich siedzib.
- Skoro niedźwiedzice potrzebują zimą spokoju, to muszą zakładać gawrę daleko w górach, w gęstym lesie - głosi obiegowa opinia.

- Nie zawsze tak się dzieje. Z dotychczasowych obserwacji wynika, że faktycznie często wybierają miejsca do gawrowania w głębokim lesie, lecz zdarzają się też gawry w pobliżu leśnych dróg, a nawet dróg publicznych i zabudowań. Zazwyczaj były one odkrywane przez leśników bądź przyrodników przypadkowo. Mamy opisanych około trzydziestu bieszczadzkich gawr, ale to i tak za mało, by pokusić się o uogólnienia. Zagadnienie jest badane. Przykładowo w okolicach Baligrodu odkryto gawrę zaledwie kilkaset metrów od leśniczówki, niespełna kilometr od czynnego kamieniołomu oraz obleganego zimą ośrodka wypoczynkowego. To było smutne zdarzenie, bo wypłoszona nieumyślnie niedźwiedzica w pośpiechu przenosiła młodego misia i go niestety "zgubiła". Osamotniony padł z wychłodzenia. Podobne sytuacje miały miejsce też w innych rejonach. Trzeba pamiętać, że lasy w Bieszczadach są w większości użytkowane gospodarczo i otwarte dla społeczeństwa, nie jest to ścisły rezerwat przyrody z zakazem wstępu, więc takie zdarzenia są nie do uniknięcia.

- W 2010 roku naliczono w Bieszczadach 100 niedźwiedzi, w 2011 już około 120. To dane z mediów. Wiarygodne?

- W ciągu ostatnich dwudziestu lat niewątpliwie nastąpił wzrost liczebności niedźwiedzi na terenie województwa podkarpackiego. Zwiększył się zasięg ich występowania, żyją już nie tylko w Bieszczadach Zachodnich, ale też w Górach Sanocko-Turczańskich, w Beskidzie Niskim, na Pogórzu Przemyskim. Ten obszar to ponad 3 tysiące kilometrów kwadratowych, mamy tu tereny zarówno wciąż dzikie, niemal puste, jak i zagospodarowane. Dane, o których pan mówi, są subiektywnymi szacunkami opartymi o przypuszczenia. Współcześnie liczbę niedźwiedzi określa się na podstawie badań genetycznych, pozwalających na identyfikację poszczególnych osobników. Nie da się zwykle wykryć wszystkich, gdyż wymagałoby to zebrania olbrzymiej liczby prób, co w praktyce często jest niewykonalne. Ponieważ konkretne niedźwiedzie wykrywane są częściej lub rzadziej, a niektóre w ogóle, do oszacowania całkowitej liczebności populacji wykorzystuje się modele matematyczne oparte na rachunku prawdopodobieństwa.

- Takie badania, finansowane przez WWF Polska, prowadził Pan wespół z genetykami w latach 2007-2010.

- Uczestniczyli w nich również leśnicy i pracownicy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Materiał genetyczny pobieraliśmy głównie z odchodów niedźwiedzi. W 2009 r. zebraliśmy największą liczbę prób, co pozwoliło oszacować wielkość populacji z większą dokładnością. Okazało się, że niedźwiedzi w Podkarpackiem jest najprawdopodobniej 83, zatem o około 30 procent mniej niż podawały media w tym samym roku, ale jednocześnie nieco więcej niż dotychczasowe szacunki ekspertów.

- U nas podobno nie ma jeszcze z niedźwiedziami problemów, ale w Tatrach już tak. Wchodzą na szlaki turystyczne, grzebią w śmietnikach, odwiedzają pola namiotowe, kradną ludziom jedzenie…

- Tam mamy do czynienia z zupełnie odmienną sytuacją niż w Bieszczadach. W polskich Tatrach, gdzie żyje niewiele tych drapieżców, doszło do dużego konfliktu między człowiekiem a niedźwiedziem, niewątpliwie z winy człowieka. Kontenery na śmieci, wciąż rozbudowujące się Zakopane i liczne wsie na obrzeżach Tatr, schroniska i bary. Wszystko to powoduje, że zwierzęta są coraz bliżej ludzi. Zostawiane przez nich masy odpadów spożywczych wabią niedźwiedzie, a kiedy te przyzwyczają się w ten sposób zdobywać pożywienie, to łatwo nie zrezygnują. Rzeczywiście w Bieszczadach na szczęście takich kłopotów teraz nie mamy, co nie oznacza, że nie dochodziło do pewnych niepożądanych zdarzeń. Jeszcze kilka lat temu czynne były duże wysypiska śmieci w Lutowiskach, Czarnej i Brzegach Dolnych. Tam niedźwiedzie nierzadko zachodziły wabione zapachami rozkładającej się żywności, zbliżały się tym samym do siedzib ludzkich. Zostały jednak kubły na odpadki na przyleśnych parkingach i przystankach PKS, a ich zawartość czasami wabi miśki. WWF Polska podejmuje działania, by w ich miejsce pojawiły się takie, których niedźwiedzie nie będą w stanie otworzyć.
- Podobno są bardzo sprawne ruchowo…

- Owszem, dlatego te zabezpieczenia muszą być zmyślne. Ale w sumie w Bieszczadach konflikt na linii niedźwiedź-człowiek dotyczy zwykle szkód wyrządzanych w pasiekach, chociaż w latach 2007-2010 większość została zniszczona przez zaledwie dwa osobniki, a nie przez niedźwiedzią armię. Szkody wystąpiły przede wszystkim w powiatach bieszczadzkim, leskim i sanockim. Istnieje tu około pół tysiąca pasiek, nie wszystkie są należycie zabezpieczone, a wiele w ogóle. Tymczasem zabezpieczenia, najlepiej elektrycznym pastuchem, są niezbędne biorąc pod uwagę, że zasięg występowania niedźwiedzi znacznie się zwiększył, że są dzisiaj tam, gdzie jeszcze kilka lat temu ich nie było. Ale pracujemy nad lepszą ochroną pasiek, WWF oferuje pszczelarzom nowoczesne pastuchy elektryczne, których elektryzatory zasilane są z baterii słonecznych.

- Od ponad dekady niemal rokrocznie notuje się przypadki poturbowania przez niedźwiedzie ludzi.

- W 2012 r. były dwa takie zdarzenia, obydwa skończyły się dla ludzi poważnymi ranami i pobytem w szpitalu. Na przełomie zimy i wiosny niemało osób penetruje las w poszukiwaniu zrzuconych przez jelenie poroży i to właśnie ci zbieracze padają ofiarą niedźwiedzi. Nie jest tak, że misiek siedzi w krzakach i nagle napada na człowieka. To raczej wynik przypadku, nieoczekiwanego spotkania na tej samej ścieżce, w młodniku. Ale jeżeli już dojdzie do ataku, to należałoby zabezpieczyć materiał genetyczny sprawcy, a więc ślinę pozostawioną na ludzkim ubraniu. Ślina przebadana w laboratorium mogłaby dać odpowiedź na pytanie, czy mamy do czynienia z osobnikiem, który już wcześniej poranił innego człowieka - przed rokiem, dwoma, trzema laty. Wtedy wiedzielibyśmy, że ten konkretny "chuligan" stanowi zagrożenie i należałoby go wyeliminować. Mogłoby się też okazać, że w każdej sytuacji mieliśmy innego sprawcę, wtedy odstrzał niedźwiedzia nie miałby sensu. Niestety nie ma dzisiaj przepisów regulujących kwestię pobierania i badania takich próbek po stwierdzonym ataku na człowieka. Nikt do tego nie jest zobowiązany.

- Od kilku lat bada Pan niedźwiedzie za pomocą telemetrii. Czego dzięki tej metodzie można się dowiedzieć?

- Pierwsze badania telemetryczne prowadził na początku lat dwutysięcznych prof. Zbigniew Jakubiec, ale nie miał jeszcze takich możliwości technicznych, jakie są teraz. Odłowiono wtedy trzy niedźwiedzie. Obroże były wyposażone w tradycyjne nadajniki radiowe i nie zawsze udawało się na dużym obszarze zlokalizować danego osobnika. Nie były wtedy dostępne obroże wyposażone w GPS, a telefonia komórkowa w Bieszczadach słabo funkcjonowała. Od tego czasu wiele się zmieniło i współcześnie nie ma już problemów z lokalizowaniem badanych telemetrycznie zwierząt. Stąd możemy bez przeszkód określać wielkość zajmowanych przez niedźwiedzie areałów, śledzić ich wędrówki, badać dobowe i sezonowe zmiany aktywności, a w połączeniu z tropieniami zwyczaje pokarmowe i preferencje siedliskowe. Na razie dokładne dane mamy dla "Soliny" i "Czarnego".

- W październiku tego roku udało się odłowić kolejnego miśka.

- Nazwałem go "Wołosaty", bo to było niedaleko potoku o tej samej nazwie w pobliżu Stuposian. Nie jest to olbrzym, ale też nie ułomek, waży 160 kilo i jest bardzo ruchliwy. Kiedy się obudził po założeniu obroży z nadajnikiem i podaniu mu antidotum, poszedł pod Zatwarnicę, tam spędził kilka dni, następnie pomaszerował pod Połoninę Wetlińską, a stamtąd przez Caryńskie i Magurę Stuposiańską wrócił w to samo miejsce, w którym dał się złapać. Klatka była na szczęście zamknięta, ale przed nią leżały kości. No więc najadł się i poszedł dalej…

- Jak wygląda "polowanie" na niedźwiedzia?

- W wybranym miejscu zostawiam metalową klatkę, ważącą bagatela 400 kilogramów (dr Śmietana mówi, że sam ją ściąga z przyczepy auta, ale do załadunku muszą być dwie osoby), a w jej wnętrzu umieszczam jakiś przysmak. Klatka jest podłączona do systemu alarmowego, więc kiedy za miśkiem zapadnie klapa wejściowa, dostaję sygnał telefoniczny. Jadę na miejsce wyposażony w niezbędny sprzęt (aplikatory weterynaryjne, wagi, obroże i parę innych rzeczy). Powiadamiam lekarza weterynarii oraz leśnika i wspólnie przystępujemy do pracy. Gdy niedźwiedź "zaśnie" po podaniu mu z aplikatura lub dmuchawki środka usypiającego, wyciągamy go, mierzymy, ważymy, zaglądamy w zęby, pobieramy materiał do badań genetycznych i parazytologicznych, no i oczywiście zakładamy obrożę telemetryczną. Wszystko dzieje się głównie nocą, jedynie w świetle latarek.

- Nie ma obawy, że niedźwiedź się nagle zbudzi?

- Mamy zazwyczaj około półtorej godziny, by ze wszystkim się uporać.

- Mocno wali Panu wtedy serce?

- Na pewno emocje są spore, chodzi przecież o rzadkie zwierzę, na swój sposób wyjątkowe. Trochę stresu jest, ale głównie przed przystąpieniem do działania. Podczas samej akcji potrzebny jest spokój i skupienie, dlatego biorą w niej udział zwykle tylko 2-3 osoby. Najważniejsze, żeby wszystko przebiegło pomyślnie i żeby o niczym nie zapomnieć.

- Zdarzyło się?

- Nie żebym o czymś zapomniał, ale raz nie udało mi się zważyć niedźwiedzia. Był ogromny, miał pewnie około 300 kilogramów. Tymczasem waga, którą dysponowałem, nie miała takiej skali…

- Więc po Bieszczadach chodzą trzy niedźwiedzie z obrożami. Na razie wystarczy?

- W tej chwili chodzi jeden. Obroże "Soliny" i "Czarnego" już dawno się rozpięły i zostały przeze mnie odszukane w terenie. Wkrótce jednak powinno być więcej niedźwiedzi z obrożami. Projekt, który realizuję zakłada, że w ciągu dwóch lat zostanie odłowionych do badań telemetrycznych od sześciu do ośmiu osobników. Mam nadzieję, że to się uda. Niedźwiedzie będą nosić obroże przez rok, potem automatycznie się rozepną. Musimy mieć informację o kilku osobnikach badanych w różnych sezonach, aby możliwe było wyciąganie wniosków dotyczących całej populacji.

- Co jest obecnie największym zagrożeniem dla brunatnego drapieżcy?

- Na pewno dynamicznie rozwijająca się zabudowa terenu i brak planów zagospodarowania przestrzennego gmin. Ciąg zabudowy wzdłuż dróg powoduje, że niedźwiedzie, wilki, rysie, inne gatunki nie mogą się swobodnie przemieszczać; dochodzą do siatki otaczającej domy i są zmuszone wracać, bo przez wiele kilometrów nie znajdują żadnego przejścia. Tylko budynki i ogrodzenia, jak np. na trasie Ustrzyki Dolne-Lesko. Skutek może być taki, że rozwijająca się wzdłuż dróg zabudowa trwale podzieli siedliska niedźwiedzi i uniemożliwi wymianę genów między subpopulacjami, co w konsekwencji może skazać je na zagładę. Nie jest jeszcze bardzo źle, ale na pewno warto walczyć o to, żeby w przyszłości zabudowa obszarów była prowadzona z uwzględnieniem potrzeb dzikich zwierząt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24