Nadziemna kolejka w Rzeszowie. Czy jest jeszcze szansa na jej budowę?

W rozdaniu pieniędzy unijnych na lata 2007-2013 miasta Polski wschodniej mogły pozyskać potężne dotacje na inwestycje w transport. Z kilkusetmilionowych zastrzyków finansowych oprócz Rzeszowa skorzystały m.in. Lublin, Kielce i Olsztyn. W Lublinie wybrano przebudowę dróg oraz wymianę taboru autobusowego i trolejbusowego. Olsztyn postawił na tramwaje.

Rzeszów skupił się na przebudowie dróg, zakupie 80 nowych autobusów i wprowadzeniu elektronicznych systemów obsługi pasażerów oraz sterowania ruchem drogowym. Do inwestycji wartych ponad 415 mln zł dotacja wyniosła ponad 350 mln zł. Naszą odpowiedzią na tramwaje i trolejbusy u sąsiadów miała być nadziemna kolejka pasażerska, której budowę władze miasta zapowiadają od kilku lat. Podczas gdy jesienią tramwaje w Olsztynie wyjadą na trasę, a trolejbusy już wożą pasażerów w Lublinie, w Rzeszowie o kolejce jednak znowu cicho. - Wiele mówiło się o niej zarówno przed ubiegłorocznymi, jak i poprzednimi wyborami samorządowymi. Niestety, ale według mnie to zwykła kiełbasa wyborcza, na którą rzeszowianie po prostu dali się nabrać - uważa jeden z lokalnych działaczy PiS.

W ratuszu odpowiadają jednak, że przygotowania do budowy pierwszej linii trwają. Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa odpowiedzialny za inwestycje wskazuje, że kluczowe znacznie będzie tu miała nowa strategia rozwoju miasta. - Ma to być dokument, na podstawie którego będziemy składać wnioski o dofinansowanie z funduszy unijnych kolejnych inwestycji. Strategia będzie gotowa wczesną jesienią i uwzględni m.in. budowę kolejki - mówi wiceprezydent Ustrobiński.

Ponieważ pierwsza linia kolejki miałaby kosztować ok. 300 mln zł, Rzeszów jej budowę uzależnia od uzyskania unijnej dotacji. Dzięki temu koszt przedsięwzięcia można zredukować nawet do 50 mln zł. Kłopot w tym, że obecne przepisy obowiązujące w Polsce pozwalają nie pozwalają dotować transportu zbiorowego korzystającego z jednej szyny. Aby było to możliwe, potrzebne są zmiany w przepisach.

- Nie sądzę, aby przed wyborami były one jeszcze możliwe, ale cały czas dążymy do tego, aby wkrótce nastąpiły - mówi Marek Ustrobiński.

Optymistyczny wariant zakłada, że po zmianie ustawy Rzeszów złoży wniosek o dopłatę do kolejki i zrealizuje jej budowę w rozdaniu na lata 2014-2020. Ale jest także opcja awaryjna.

- To nowy, unijny program "demonstrator". Do wzięcia jest tu nawet 50 mln euro. Przygotowano go właśnie z myślą o takich przedsięwzięciach, jak kolejka, aby można było wybudować urządzenia w skali 1:1 i przetestować je w normalnych warunkach. Być może dzięki takiej dotacji udałoby się nam zbudować nawet 5 km toru - mówi wiceprezydent Rzeszowa. Dodaje, że aby otrzymać pieniądze z tej puli, nie trzeba zmieniać przepisów klasyfikujących kolej jednoszynową poza transportem zbiorowym.

Opozycja nie daje jednak za wygraną.

- Wszyscy w ratuszu wiedzą, że ta kolejka nigdy w Rzeszowie jeździć nie będzie. Trzeba było postawić na tramwaj, który my proponowaliśmy przed wyborami. Na budowę takich linii znacznie łatwiej o pieniądze - mówią działacze PiS.

- Kolejka to tańsze, łatwiejsze w budowie, ale i bardziej innowacyjne rozwiązanie, które wyróżniałoby Rzeszów na tle innych miast - odpowiadają władze miasta.