Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najstarsza mieszkanka Podkarpacia ma 110 lat!

Józef Lonczak
Aleksandra Dranka z Harklowej koło Jasła po ukończeniu 110 lat dołączyła do grona tzw. superstulatków.
Aleksandra Dranka z Harklowej koło Jasła po ukończeniu 110 lat dołączyła do grona tzw. superstulatków. Małgorzata Dębosz, Jasło
Aleksandra Dranka z Harklowej koło Jasła ukończyła 110 lat. Jaką ma receptę na długie życie?

Na 110. urodzinach cała rodzina śpiewała: Jeszcze sto lat, niech żyje, żyje nam. Jeszcze sto lat!!!

Dlaczego nie dwieście tylko sto?

- Proszę zwrócić uwagę na słowo "jeszcze" sto lat. Tak jest oryginalniej i wszystkim się podobało, w tym naszej kochanej babci Oli - odpowiada Piotr Dziedzic, wnuczek pani Aleksandry, który przy solenizantce jest niczym młodzik, bo jeszcze nie ma nawet sześćdziesiątki. - Poza tym trzeba było zmienić tradycyjny toast połączony zwyczajowo z życzeniami stu lat życia, bo one już dziesięć lat temu straciły sens.

Wprawdzie 110. urodziny obchodziła 3 października, ale uroczyście cała rodzina świętowała je po mszy św. w ostatnią niedzielę w restauracji w Przysiekach.

Kwiaty, życzenia, prezenty

Pani Aleksandra, mimo tak sędziwego wieku, bawiła się jak należy, z uśmiechem przyjmując życzenia. A życzeń było bez liku nie tylko od bliższej i dalszej rodziny.

Na taaaki jubileusz przybył Bogdan Romaniuk, członek Zarządu Województwa Podkarpackiego. Do życzeń dołączył prezenty - kosz kwiatów oraz album o kard. Adamie Kozłowieckim z Huty Komorowskiej (zmarł jako 96-latek w Zambii). Przywiózł także specjalne życzenia od Władysława Ortyla, marszałka województwa.

- To niepowtarzalne zdarzenie w moim życiu. Spotkałem uśmiechniętą, serdeczną i życzliwą starszą panią w tak dobrej kondycji pomimo 110 lat życia - zachwycał się wicemarszałek.

- Rzeczywiście to wyjątkowy jubileusz i jest, za co dziękować Bogu. Pamiętam dobrze jej setne urodziny. Przecież to było tak niedawno… - mówił wzruszony ks. Stanisław Łukasik, proboszcz parafii w Harklowej.

Najstarsza w…

Co prawda do końca urodzinowej imprezy pani Aleksandra nie dotrwała, ale w tym wieku to żaden dyshonor. Zresztą było już dobrze po południu, po obiedzie i obowiązkowym torcie, kiedy poczuła się znużona i poleciła się odwieźć do domu.

- Jesteście młodsi, to się bawcie dalej i pijcie za moje zdrowie - poleciła jak zwykle z humorem młodszym uczestnikom imprezy.

Aleksandra Dranka z domu Pięta z Harklowej koło Jasła jest nie tylko najstarszą mieszkanką Podkarpacia.

W Wikipedii znajdujemy wpis, że to polska superstulatka, której wiek został oficjalnie potwierdzony i jednocześnie jedna z najstarszych osób w Europie.

A w przypadku długowiecznych rekordzistów możliwość ewidentnego potwierdzania daty urodzin jest bardzo istotna.

- Nasza babcia Ola z pewnością 110 lat ukończyła - zapewnia wnuk. - W przypadku wielu innych długowiecznych osób wiek nie jest stuprocentowo pewny.

- Wiadomo, w tamtych czasach różnie były prowadzone księgi urzędowe, a wiele z nich w ciągu dwóch wojen światowych zaginęło - dodają pozostali biesiadnicy.

Nieraz, gdy nie było twardych dokumentów, celowo zawyżano wiek niektórych osób z prozaicznych powodów. Aby uchronić starszych mężczyzn przed zaciągnięciem do ludowego wojska albo z chęci otrzymania wcześniej emerytury, co dotyczy obu płci.

Brat dożył setki

Jak się okazuje, rekordy długowieczności w tej familii nie są niczym nadzwyczajnym. - Nasz wujek Teofil, a młodszy brat naszej babci Oli przeżył sto lat. Urodził się 1 stycznia 1913 r. i w tym roku obchodził stulecie urodzin - mówi kolejna krewna.

Panu Teofilowi do setki dopisywały dobre zdrowie i humor, ale niestety, kilkanaście dni po setnych urodzinach zmarł.

Sędziwego wieku dożyła również mama pani Aleksandry, która zmarła w wieku 94 lat.

- Do końca swoich dni nasza prabacia cieszyła się sprawnym umysłem, dobrą pamięcią i całkiem niezłym zdrowiem. Niestety, złamała staw biodrowy i przez komplikacje zmarła w szpitalu - wspomina rodzina.

Przed wojną ją porwano

O życiu pani Aleksandry można by napisać powieść. W końcu przeżyła dwie wojny światowe. Rodzina opowiada, że już wczesne dzieciństwo miała niezwykle ciekawe. Jako zaledwie dwulatka, razem z rodzicami Marią i Antonim, wyemigrowała do Ameryki.

Tam jej rodzice w Chicago prowadzili prawdziwy saloon. Po krótkim czasie nieco się dorobili i postanowili wracać do ojczyzny. Kiedy czekali na statek na nabrzeżu, jakiś drab porwał kilkuletnią Oleńkę i zaczął uciekać.

Ojciec Oli z krzykiem ruszył za nim. Na szczęście dzięki przypadkowym ludziom przestraszoną Olę rodzice odzyskali i już bez przeszkód wrócili do Harklowej.

- Tu rodzice mojej babci mieli gospodarstwo i dużą pasiekę - opowiada wnuczek Piotr. - Pradziadek Antoni miał pięćdziesiąt uli. Pszczoły nie tylko robiły smaczny miód, ale i chroniły rodzinę babci w czasie I wojny światowej. Wtedy było jak, wojska konfiskowały mieszkańcom całą żywność łącznie ze zbożem przeznaczonym na siew. Dziadek ukrył dwa worki wśród uli, gdzie żołdacy, bojąc się pszczół, ziemi nie przekopywali. Dzięki temu dziadek mógł obsiać swe pole i na drugi rok rodzina nie cierpiała głodu.

Lubiła szyć

Dzieciństwo, podobnie jak resztę życia, nasza 110-latka spędzała w Harklowej. Tu chodziła też do szkoły powszechnej, a później do szkoły krawieckiej w Jaśle.

Krystyna Dziedzic, 83-letnia córka pani Aleksandry, wspomina, że jak mama miała bodajże 16 lat, rodzice kupili jej maszynę do szycia. - Bo jej żywiołem było szycie ręczne i na maszynie.

- Jeszcze dwa lata temu babcia Ola przeszywała różne rzeczy - zapewnia zgodnie rodzina.

Proste jadło, miód i śpiew

Jaką receptę na tak długie życie ma pani Aleksandra? - Jeśli chodzi o jedzenie, to babcia lubiła proste potrawy, jak to na wsi. Z sera, mąki, ziemniaków. Robiła też dużo sałatek z owoców i uprawianych przez siebie jarzyn i warzyw. No i lubiła miód - odpowiada wnuk Piotr.

A jak z używkami?

- Babcia Ola nigdy nie paliła papierosów, ale odkąd pamiętam, robiła wino z czerwonych poprzeczek - mówi wnuk. - Nie piła go jednak wprost, tylko dolewała go do herbaty zamiast soku. Potem, już w sędziwym wieku, do herbaty wolała dodać rum.

Z tym rumem to wiąże się kilka rodzinnych anegdot. Piotr Dziedzic opowiada:

Rum, wiadomo, tańszy jest na Słowacji. Więc kilka lat temu wzięliśmy do samochodu babcię Olę i z całą rodziną wybraliśmy się do południowych sąsiadów. Na granicy Słowacy sprawdzali dowody osobiste. Podałem mundurowemu nasze dokumenty i wskazując na naszą babcię, zażartowałem, że to jest najmłodsza pasażerka. Słowak spojrzał, przetarł oczy i woła swego kolegę: Poziraj, poziraj, to najstarsza Polka, jaka przekracza granicę… Na tym nie koniec. Mówię do niego, żeby wpisał też cel naszej podróży. A jaki on jest - pyta celnik. - Zakup alkoholu, czyli rumu dla babci - odpowiedziałem i wówczas celnik zrobił jeszcze dziwniejszą minę.

Pani Aleksandra bardzo lubiła też śpiewać. Śpiewa zresztą do dziś.

- Jej repertuar jest ludowo-patriotyczny - mówi wnuk i wymienia przykładowe pieśni: "Patrz Kościuszko na nas z nieba", "Kukułeczka kuka", "Hej z góry z góry"... A w okresie świąt Bożego Narodzenia oczywiście kolędy. Jednak najbardziej ulubiony utwór to "Jeszcze jeden mazur dzisiaj". Tam są słowa "czy pozwoli panna Krysia - młody ułan pyta". Właśnie z tego powodu jej córka otrzymała na imię Krysia - wyjaśnia pan Piotr.

- Mama wiodła spokojne życie - wspomina z uśmiechem 83-letnia córka Krystyna. - Dużo pracowała jak to na wsi. Była wymagająca. Pamiętam, że po przyjściu ze szkoły musiałam pomagać w gospodarstwie i paść krowy. Wieczorem mogłam się uczyć, ale często byłam zmęczona i czegoś się nie douczyłam. Efekt był taki, że jak mama wracała z wywiadówki, to pytała mnie, czemu się nie uczę. A jak miałam już 20 lat, to mama nie chciała mnie puścić na potańcówki do remizy. Musiałam długo ją przekonywać i to razem z koleżankami, aby się zgodziła. Mama miała spokojny, ugodowy charakter i zawsze powtarzała, że jakoś to będzie.

Syn Jan (rocznik 1937) pamięta też z dzieciństwa krowę, świnki, kury, dużo królików i kota. W gospodarstwie też pomagał, bo ojciec pracował jak tokarz w kopalni ropy naftowej do 1969 r., a zmarł też w sędziwym wieku w 1991 r.

Pani Aleksandra miała ośmioro rodzeństwa. Wychowała dwoje dzieci, dochowała się 3 wnuków i 4 prawnuków.

Jeszcze sto lat, jeszcze sto!!!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24