5/9
Czołowe zderzenie pociągu osobowego relacji Toruń Główny –...
fot. materiały archiwalne

Przerażająca katastrofa kolejowa

Czołowe zderzenie pociągu osobowego relacji Toruń Główny – Łódź Kaliska z pociągiem towarowym relacji Otłoczyn – Wrocki, na odstępie Otłoczyn – Brzoza Toruńska, do którego doszło 19 sierpnia 1980 około godziny 4:30. W wypadku śmierć poniosło 67 osób, ranne zostały 64 osoby.

Pod względem liczby osób, które poniosły śmierć, była to największa katastrofa w powojennej historii polskiej kolei.

Po około sześciu minutach jazdy pociągu towarowego i około dwóch minutach od minięcia przez pociąg osobowy Brzozy Toruńskiej, około godziny 4:30 w kilometrze 99,312 linii kolejowej nr 18 nastąpiło czołowe zderzenie pociągu osobowego nr 5130 z pociągiem towarowym nr 11599. Prędkość pociągu osobowego w momencie zderzenia wynosiła około 85 km/h, a towarowego około 33 km/h. W wyniku zderzenia obie lokomotywy, trzy wagony pociągu osobowego i trzy wagony pociągu towarowego zostały zniszczone w stopniu kwalifikującym je do kasacji.

Maszynista pociągu towarowego poniósł śmierć na miejscu, a pomocnik maszynisty zmarł w szpitalu, zaś w pociągu osobowym maszynista odniósł ciężkie obrażenia, ale przeżył, natomiast pomocnik maszynisty zmarł. W wypadku poniósł także śmierć kierownik pociągu osobowego.

W wyniku zakleszczenia taboru zatarasowane i uszkodzone zostały oba tory.

Katastrofa wydarzyła się w stosunkowo burzliwym politycznie okresie. Zgodnie z zasadami obowiązującymi publikacje w PRL (cenzurą), opinia publiczna nie była w sposób szeroki i powszechny informowana o przebiegu dochodzenia powypadkowego ani jego ustaleniach, co powodowało powstawanie licznych przypuszczeń o przyczynach tragedii.

Przeczytaj też: Czy ten żołnierz był bohaterem? Wracamy do tragedii sprzed lat

Zobacz też wideo: Wiceszef MON po wypadku MiG-a 29: To tylko incydent lotniczy. Nikt przecież nie zginął



6/9
Na zdjęciu spalone samochody strażackie biorące udział w...
fot. materiały archiwalne

Ogromny pożar lasu w Kuźni Raciborskiej

Na zdjęciu spalone samochody strażackie biorące udział w akcji gaszenia lasu w okolicach Kuźni Raciborskiej.

Pożar lasu w nadleśnictwie Rudy Raciborskie – największy pożar jaki miał miejsce w Polsce oraz Europie środkowej po II wojnie światowej[1]. Rozpoczął się 26 sierpnia 1992 roku około godziny 13.50 i chwilę później został zauważony w oddziale 109 (przy linii kolejowej łączącej Racibórz z Kędzierzynem–Koźlem) leśnictwa Kiczowa, nadleśnictwa Rudy Raciborskie, w pobliżu miejscowości Solarnia.

Warunki meteorologiczne były wyjątkowo sprzyjające pożarowi - temperatury ponad 32 °C, 30 sierpnia w Kaliszu i Łodzi zanotowano 38 °C, występował silny wiatr z południa - w Tatrach wiał wiatr halny, wyjątkowo niska była wilgotność ściółki leśnej.

Prawdopodobną przyczyną pożaru była iskra spod kół hamującego pociągu. Pożar udało się ugasić dopiero cztery dni później, a jego dogaszanie trwało do 12 września. Dużą rolę podczas gaszenia odegrało masowe (pierwsze i jak dotychczas jedyne) użycie 26 samolotów PZL M18 Dromader zrzucających „bomby wodne” na czoło pożaru. Ponadto w akcji gaszenia pożaru brało udział około 1 100 samochodów pożarniczych, śmigłowce, 50 cystern kolejowych i 6 lokomotyw, a także sprzęt ciężki taki jak: czołgi, pługi i spychacze. W sumie w akcji gaśniczej brało udział około 10 000 osób.

Przeczytaj też: Czy ten żołnierz był bohaterem? Wracamy do tragedii sprzed lat

Zobacz też wideo: Wiceszef MON po wypadku MiG-a 29: To tylko incydent lotniczy. Nikt przecież nie zginął



7/9
Wybuch gazu w Rotundzie PKO w Warszawa – eksplozja, która...
fot. materiały archiwalne

Wybuch gazu w rotundzie PKO

Wybuch gazu w Rotundzie PKO w Warszawa – eksplozja, która nastąpiła 15 lutego 1979 roku o godzinie 12:37 w budynku banku PKO w Warszawie znajdującym się u zbiegu ulicy Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich. Przyczyną zdarzenia – dziś nieraz podważaną – był wybuch gazu ziemnego.

Do eksplozji doszło na dwadzieścia minut przed końcem pierwszej zmiany, gdy w banku znajdowało się około 170 pracowników i trzystu klientów. W momencie wybuchu cały gmach uniósł się nagle, niczym – jak relacjonowali świadkowie zdarzenia – „bańka mydlana”, po czym „pękł” – z przeszklonych ścian na ulice runęły tafle szkła, wewnątrz zaś do podziemi archiwum zapadły się wszystkie kondygnacje budynku. Uszkodzone zostały także sąsiednie wieżowce centrum.

Gmach Rotundy został zniszczony w siedemdziesięciu procentach. W katastrofie 49 osób poniosło śmierć, a 135 zostało rannych – oficjalne dane mówią o 77 hospitalizowanych. Ostatnią ranną wydobyto z ruin trzy godziny po tragedii. Grupa dwóch tysięcy robotników przeszukiwała ruiny jeszcze tydzień po katastrofie.

Przeczytaj też: Czy ten żołnierz był bohaterem? Wracamy do tragedii sprzed lat

Zobacz też wideo: Wiceszef MON po wypadku MiG-a 29: To tylko incydent lotniczy. Nikt przecież nie zginął



8/9
Katastrofa w kopalni Generał Zawadzki w Dąbrowie Górniczej...
fot. materiały archiwalne

Katastrofa w kopalni Generał Zawadzki

Katastrofa w kopalni Generał Zawadzki w Dąbrowie Górniczej to jeden z najtrudniejszych momentów w historii zagłębiowskiego górnictwa. Na szczęście, nie najtragiczniejszych. W chwili wdarcia się wody i mułu węglowego z osadnika Jadwiga do kopalnianych wyrobisk w strefie zagrożenia znajdowało się 119 górników. Zginął jeden. Tragiczne wydarzenia rozpoczęły się 24 lipca 1969 roku. Prasa o wypadku poinformowała dopiero dwa dni później. W czwartek 24 lipca do wyrobisk podziemnych oddziału III wdarło się 10 tysięcy metrów sześciennych wody 70 tysięcy metrów sześciennych mułu węglowy. Zatopieniu i częściowemu wypełnieniu mułem i piaskiem uległa sieć wyrobisk górniczych w tym oddziale. Natychmiast podjęta akcja ratunkowa umożliwiła szybkie uratowanie 37 zagrożonych członków załogi, którzy nie odnieśli żadnych obrażeń. Górnikom kazano przemieszczać się w kierunku peryferyjnych szybów Małobądz i Walery. Zatrzymano płuczkę. Przestają też pracować dwa główne szyby: zjazdowy Zawadzki i materiałowy Cieszkowski.

KWK Generał Zawadzki funkcjonowała do połowy lat dziewięćdziesiątych. W ostatnich latach działała pod starą nazwą "Paryż". Dziś na jej terenie działa zakład przeróbki mechanicznej węgla, niektóre budynki są zagospodarowane, inne niszczeją.

Przeczytaj też: Czy ten żołnierz był bohaterem? Wracamy do tragedii sprzed lat

Zobacz też wideo: Wiceszef MON po wypadku MiG-a 29: To tylko incydent lotniczy. Nikt przecież nie zginął



Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczDalej

Polecamy

Uwiodła gwiazdę F1, nawiązała romans z byłym Kardashianki i zbudowała biznes w łóżku

Uwiodła gwiazdę F1, nawiązała romans z byłym Kardashianki i zbudowała biznes w łóżku

Prawie 400 lubuskich drużyn w Pucharze Tymbarku. Najlepsi zagrają w majowym finale

Prawie 400 lubuskich drużyn w Pucharze Tymbarku. Najlepsi zagrają w majowym finale

Milky Way czyli karmiące piersią zielonogórzanki na wspólnym zdjęciu

Milky Way czyli karmiące piersią zielonogórzanki na wspólnym zdjęciu

Zobacz również

Premiery gier w maju to spore zaskoczenie. Dlaczego? Sprawdź

Premiery gier w maju to spore zaskoczenie. Dlaczego? Sprawdź

Dziś winnice wyglądają jak po apokalipsie. Czy jest szansa na pomoc?

Dziś winnice wyglądają jak po apokalipsie. Czy jest szansa na pomoc?