Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naobiecywał wiele, a co zrobił? I rok prezydentury Konrada Fijołka

Michał Wróbel (Razem dla Rzeszowa)
Konrad Fijołek został zaprzysiężony na prezydenta Rzeszowa 21 czerwca 2021 roku. W kampanii wyborczej złożył około 350 obietnic
Konrad Fijołek został zaprzysiężony na prezydenta Rzeszowa 21 czerwca 2021 roku. W kampanii wyborczej złożył około 350 obietnic Krzysztof Kapica
We wtorek 21 czerwca mija pierwszy rok prezydentury Konrada Fijołka w Rzeszowie. Jaki zatem był ten rok w jego wykonaniu? Co udało się zrobić, a czego nie? Co można było zrobić lepiej, a czego nie warto było robić wcale? Czas na rocznicowe podsumowanie.

Spis treści

Wyborcze pomysły na Rzeszów Konrada Fijołka zamknęły się w 209 obietnicach ogólnomiejskich i 140 obietnicach osiedlowych tzw. kontraktach. Trudno nie ulec wrażeniu, iż w trakcie pierwszego roku swojego urzędowania nowy prezydent skupił się głównie na działaniach miękkich i bardzo miękkich, potocznie nazywanych „drobnicą”, która w normalnych okolicznościach powinna być jedynie efektem codziennej pracy urzędniczej, bez konieczności angażowania w jej wykonanie, sprawnego i predestynowanego do zupełnie innych zadań menadżera, za którego chce uchodzić nowy prezydent.

Tymczasem niejako przesłaniając poważniejsze tematy, jak na rasowego polityka przystało, Konrad Fijołek dzięki takim kosmetycznym i tanim w realizacji aktywnościom, które równocześnie są bardzo nośne medialnie i dają się łatwo opowiedzieć, nieustannie kreował się na „znajomego z sąsiedztwa”, który absolutnie nie robi niczego ponad to, czego aktualnie oczekują od niego mieszkańcy, pozostawiając sprawy trudne i krytyczne dla miasta nierozwiązanymi.

Co potrzeba ludowi?

Mieliśmy zatem szeroką kampanię decyzji „na EKO”, dotyczących sadzenia drzew i urządzania skwerów ulicznych, czym notabene jako radny Konrad Fijołek kompletnie się nie zajmował. Zrezygnowano ze stosowania chemicznych oprysków na komary, budowano trzmielowiska, psie parki, łąki kwietne oraz budki dla jeży i jeżyków. Wprowadzono również nakaz koszenia miejskich trawników jedynie do wysokości 5 cm, powołano do istnienia Komisję Środowiska, a także uruchomiono program „Małej Retencji”, który jeszcze kilka lat temu nie wzbudził większego zainteresowania wśród elit rzeszowskiej władzy. Decyzje te, same w sobie uznać można, za chwalebne, niestety kompletnie tracą one na znaczeniu i stają się marginalnymi, jeśli wziąć pod uwagę wcześniejsze podejście do zieleni w mieście i rangę niezrealizowanych dotychczas celów „przyrodniczych” jakie samorząd Rzeszowa zobowiązał się wykonać uchwalając w 2015 roku ważną jeszcze tylko przez dwa lata strategię rozwoju miasta.

W ramach wyprowadzenia ruchu samochodowego ze ścisłego centrum mieliśmy do czynienia z częściowym zablokowaniem krótkiej ul. Joselewicza i 50-metrowego odcinka ul. Mickiewicza. Ponadto przez tydzień niedostępna dla ruchu samochodowego była ulica Jagiellońska. Samochody usunięto sprzed ratusza, w wielu miejscach pojawiły się uniemożliwiające parkowanie przeszkody a kosztem 5 - miejsc postojowych na chodniku wzdłuż początkowego odcinka ul. Słowackiego ustawiono ławki i donice z roślinnością. Wobec rosnącej nieustannie liczby samochodów wjeżdżających do miasta, malejącej z roku na rok liczby pasażerów MPK, rosnącym koszcie jego utrzymania, podwyżkach cen biletów i braku ich integracji a także wobec chaosu parkingowego w śródmieściu, który trwa w najlepsze, nie da się niestety ukryć, że ciężar gatunkowy tych decyzji, delikatnie mówiąc nie robi większego wrażenia. Pewną nadzieję daje zapowiedź reorganizacji transportu publicznego poprzez optymalizację linii autobusowych, rozkładów jazdy i taryf biletowych, która ma się wydarzyć w Rzeszowie…końcem 2024 roku.

Z pewnością na duży plus należy nowemu prezydentowi poczytać rozszerzenie oferty kulturalnej miasta i podwojenie nakładów na kulturę, która traktowana była przez poprzednie władze po macoszemu, o czym może świadczyć kilkuletnie okupowanie przez Rzeszów ostatnich miejsc w rankingach wielkości miejskich dotacji na kulturę. Na kulturalnej mapie Rzeszowa pojawiła się nowa lokalizacja – Rzeszowskie Piwnice – która poza funkcją typowo turystyczną, pełnić ma również rolę interaktywnej instytucji kultury. Takie z kolei wydarzenia jak cykl wakacyjnych imprez „Atrakcje na wakacje”, festiwal kulinarny „Karpaty na Widelcu” czy zestaw koncertów muzycznych „Letnie brzmienia” stanowią z jednej strony urozmaicenie życia kulturalnego w mieście z drugiej zaś doskonałą okazje do pokazania się dla prezydenta i np. do publicznego zagrania na perkusji. Nie od dziś przecież wiadomo, że „chleba i igrzysk”, potrzeba ludowi.

Mieszkańcy a decyzje

Tym, co również nie może pozostać przemilczane, jest prezydencka chęć budowy społeczeństwa partycypacyjnego, czego przejawem było np. powierzenie wykonawstwa części zadań publicznych organizacjom pozarządowym. Powołano do istnienia całe spektrum różnego rodzaju rad społecznych, od tej biznesowej przez kulturalną, sportową po radę kobiet i seniorów, o których działalności i osiągnięciach mamy nadzieję dowiadywać się na bieżąco. Nowego statutu, podnoszącego ich rangę i dedykowanego budżetu, pomimo obietnic, nie mogą się jednak wciąż doczekać podstawowe i najważniejsze jednostki opiniodawcze przy Prezydencie, czyli Rady Osiedli.

Cieniem na prezydenturze Konrada Fijołka, szczególnie z punktu widzenia tych wszystkich stowarzyszeń, prowadzących całymi latami kosztowną walkę w sądach o poszanowanie własnego interesu przez przychylne deweloperom organy miasta, kładzie się kontrowersyjne nadanie tytułu Honorowego Obywatela Miasta byłemu prezydentowi Ferencowi. Nazwanie go przy tym w stosownej laudacji przez samego prezydenta Fijołka „prezydentem dialogu społecznego, dla którego tenże dialog stał się swoistą misją jego prezydentury” można traktować w kategoriach policzka wymierzonego w stronę tych wszystkich, którzy zmuszeni byli znosić apodyktyczny charakter Tadeusza Ferenca. Ostatecznym dowodem braku chęci nowej głowy miasta na jednoznaczne zerwanie z własną przeszłością było „zagospodarowanie” 82-letniego dziś byłego prezydenta w roli członka zarządu jednej ze spółek miejskich (MZBM).

Najważniejsze inwestycje stoją w miejscu

Sporą część obietnic wyborczych Konrada Fijołka stanowiły najważniejsze dla miasta i jego mieszkańców twarde inwestycje, zarówno te drogowe jak i wysokokubaturowe. Są wśród nich:

  • cztery parkingi wielopoziomowe na obrzeżach centrum miasta
  • dwa mosty na Wisłoku
  • cztery wiadukty nad torami,
  • stadion lekkoatletyczny,
  • stok narciarski,
  • Aquapark,
  • kryte lodowisko,
  • nowa siedziba Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej,
  • centrum kulturalno-kongresowe
  • obwodnicy południowa i jej przedłużenie aż do węzła autostradowego Rzeszów Wschód
  • Wisłokostrada,
  • przedłużenie Krzyżanowskiego,
  • łącznik Krakowska- Warszawska
  • przedłużenie Sieciecha do Lwowskiej,
  • tunel Pobitno
  • łącznik Przemysłowa – Staroniwska

Szacunkowy koszt realizacji tej długiej listy rzeszowskich przedsięwzięć inwestycyjnych to - jak wyliczyło Porozumienie Razem dla Rzeszowa - prawie 2,5 mld zł.! Ile z nich znajduje się obecnie w fazie rozpisywania przetargu na wybór wykonawcy? Odpowiedź jest prosta - żadna. Niestety, mając świadomość tego jaki był stan finansów miasta w momencie składania tych wszystkich obietnic, nie da się tego wyniku usprawiedliwić jedynie kryzysem uchodźczym, wzrostem kosztów bieżących i centralizacją władzy w kraju, skutkującej mniejszymi wpływami do budżetu samorządów. Poza uzyskaniem częściowego dofinasowania z rządowego Programu Inwestycji Strategicznych na rozbudowę ulicy Warszawskiej i w 1/3 na budowę Wisłokostrady (wątpliwe jest jej dalsze dotowanie tym razem z Krajowego Planu Odbudowy ze względu na sporą ingerencję w środowisko przyrodnicze) prezydent Fijołek może pochwalić się asygnowaniem miejskich środków finansowych głównie na koncepcje, studia wykonalności i projekty budowlane (Wiadukt Wyspiańskiego, Wiadukt Powstańców Warszawy, Aquapark) a takowych Rzeszów ma już cały szereg, bo szacuje się, począwszy od 2015 roku, że władze Rzeszowa marnują średnio ok. 1 milion złotych na nietrafione pomysły inwestycyjne.

Pseudoarchitekt

Lekarstwem na degrengoladę przestrzenną w Rzeszowie miało być stworzenie nowej funkcji i powołanie Architekta Miasta, który posiłkując się swoim doświadczeniem i autorytetem byłby w stanie stanąć na straży porządku przestrzennego w Rzeszowie, sprawując nadzór nad pracą zarówno Wydziału Architektury, jak i Biura Rozwoju Miasta. W listopadzie ubiegłego roku Architektem Miasta został Janusz Sepioł, krakowski architekt i były marszałek województwa małopolskiego z ramienia Platformy Obywatelskiej.

Prezydent tak szybko jak swoją obietnice wyborczą spełnił, tak prędko całkowicie stłamsił rolę miejskiego architekta, pozbawiając go większości narzędzi realnego wpływu na sytuację przestrzenną w mieście. Zamiast uczestniczyć w negocjacjach z deweloperami na temat przyszłego zagospodarowania kluczowego dla wizerunkowości Rzeszowa rejonu ulicy Podwisłocze i nadzorować prace nad nowym studium przestrzennym, Architektowi Miasta nakazano zająć się poszukiwaniem sposobu na godne upamiętnienie obecności getta żydowskiego w Rzeszowie oraz przedstawić propozycje nowego zagospodarowania parkingu pomiędzy obydwiema synagogami. A kiedy zdarzyło mu się nieopacznie udzielić wywiadu, w którym odnosząc się do przypadku Rzeszowa zaczął nazywać pewne rzeczy po imieniu, mówiąc o „wypadających trupach z szafy”, „nabijaniu prywatnych kieszeni” i wcale nie tak olbrzymich odszkodowaniach za planistyczne zabezpieczenie przez miasto newralgicznych acz prywatnych przestrzeni, to wysłano go na…”reedukacyjne” zwolnienie lekarskie. Niestety wymowna w tym kontekście była również nieobecność, „właściciela” obszaru zarządzania przestrzenią Rzeszowa na spotkaniu prezentującym założenia nowego Studium Przestrzennego.

Tymczasem rozmowy na temat Podwisłocza przejął sam prezydent Fijołek. Co prawda wejście do dyskusji było mocne, bo już na jej na wstępie zaprezentowano zielony plan dla tej okolicy, jednak bardzo szybko wycofano się z tego pomysłu powracając na z góry upatrzone pozycje, za czym przemawiały rzekomo horrendalne odszkodowania jakich wypłaty mogli by się domagać deweloperzy w razie uchwalenia tego planu. Słowo „rzekomo” pasuje do opisywanej sytuacji najlepiej, bo nawet w obliczu licznych wątpliwości natury prawnej co do legalności wydanych dla tego terenu decyzji administracyjnych, nie zdecydowano się na podjęcie próby ich oceny przez niezależny organ administracyjny, nie wspominając już o stosownej analizie prawnej.

Wreszcie samo studium przestrzenne, będące najważniejszym punktem programu wyborczego Konrada Fijołka, nazywane dla wywołania epokowego efektu „Konstytucją Przestrzenną”, również nie pozostaje bez wad.

I wcale nie chodzi jedynie o konflikt społeczny i karczemną awanturę o respektowanie z jednej strony świętego prawa własności gruntu, z drugiej zaś o wystarczającą powierzchnię terenów zielonych w mieście, lecz o sam sposób przygotowania i prezentacji tego dokumentu, który przynajmniej w teorii ma za zadanie w sposób świadomy i uporządkowany wyznaczać na najbliższe trzy dekady kierunki rozwoju przestrzennego miasta.

O ile gniew mieszkańców uda się najpewniej ograniczyć, bo wbrew pozorom nie jest to wcale takie trudne, o tyle błędnych założeń, w oparciu o które przygotowano ten dokument i odwrócenia logiki planowania rozwoju, tak łatwo zatrzeć się nie da. Przystępując bowiem do przygotowania tak fundamentalnego dokumentu najpierw ustala się cele strategiczne miasta a dopiero później kształtuje się przestrzeń, zgodnie przyjętymi priorytetami. Te cele strategiczne powinny być jasno i precyzyjnie określone w nowej, przystającej do teraźniejszych realiów strategii rozwoju miasta.

Tymczasem nasz „przełomowy” projekt studium, przygotowany w trakcie dwóch lat intensywnych prac, bezkrytycznie odwołuje się do wytycznych, które owszem zdefiniowano, ale w strategii z 2015 roku, dawno nieaktualnej, nierealizowanej i takiej, której termin ważności upływa za dwa lata. Czytając załącznik tekstowy do projektu studium ma się wręcz wrażenie, że nie jest to dokument stricte planistyczny, ale zwykła inwentaryzacja stanu posiadania Rzeszowa.

Inwestycje w propagandę

O wszystkich swoich posunięciach prezydent Konrad Fijołek oczywiście szeroko informował społeczeństwo. Znacząco rozbudowany w porównaniu do jego poprzedników dział komunikacji społecznej (działający w ramach Kancelarii Prezydenta), wysokie miejsca w rankingach aktywności medialnej samorządowców, obecność na wszystkich wydarzeniach organizowanych w mieście i wreszcie średnio trzy wpisy dziennie na prezydenckich profilach społecznościowych, to właśnie prawdziwy wymiar tej prezydentury.

Trzeba jasno powiedzieć - skuteczności administracyjnego operowania słowem nowemu prezydentowi odmówić nie można. Należy jednak zacząć się zastanawiać, kiedy te wszystkie słowa zaczniemy przekuwać w konkretny menadżerski, a nie polityczny czyn? Bo póki co, o pierwszym roku prezydentury Konrada Fijołka można powiedzieć, że zamiast zmierzyć się z głównymi wyzwaniami rozwojowymi Rzeszowa, skupił się na publikacji niespotykanej dotąd w rzeszowskich realiach liczby postów i zdjęć prezentujących własną podobiznę.

Galeria Rzeszów.

Rzeszów 10 lat temu i dzisiaj. Jak zmieniła się stolica woje...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24