- Było po godzinie 20, gdy wypuściłem z domu psa - opowiada Tomasz Polakiewicz. - Chciałem, żeby sobie pobiegał, ale wilki już na niego czekały...
Polakiewicz nie słyszał, co działo się na drodze w pobliżu gospodarstwa. Odgłosy walki doszły za to do uszu jego sąsiada.
- Wybiegł z domu, chwycił szczotkę na długim kiju i ruszył do walki z wilkami - opowiada pan Tomasz. - Próbował odpędzić drapieżniki, jednak te ani myślały odejść. Jeden trzymał mojego psa za kark, drugi za gardło. Dopiero, gdy sąsiad zaczął walić kijem po wilczych grzbietach, uciekły w las.
Pies miał rozdartą tchawicę na długości 5 cm, był w kilku miejscach pogryziony. Polakiewicz myślał, że go nie uratuje, a jednak udało mu się.
- Wykurowałem go antybiotykiem i maściami - mówi. - Niestety, to już nie będzie ten sam pies, co przedtem. Za dużo ran, no i straszny uraz. A przecież to żaden ułomek, lecz wielkie psisko, w dodatku dość agresywne.
Mężczyzna, który uratował wilczura, walczył z drapieżnikami tak zaciekle, że połamał kij od szczotki.
- To zdarzenie może wydawać się śmieszne, jednak jest dowodem, że wilki przestały bać się ludzi - uważa Polakiewicz. - Obawiam się, że któregoś dnia głodne drapieżniki zaatakują człowieka. Jeśli zobaczą, że jest sam, bezbronny, nie cofną się.