Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasza debata. Energia z wiatru to wielki skarb czy raczej kłopot? Farmy wiatrowe staną się stałym elementem krajobrazu Podkarpacia?

Marek Długopolski
Marek Długopolski
Wideo
od 16 lat
Niegdyś pchane siłą wiatru łopaty wiatraków, skrzypiąc i jęcząc, napędzały piły w tartakach, żarna w młynach, a także pompy wodne osuszające bagniste tereny. Dzisiaj turbiny wiatrowe mogą być i są źródłem taniej, w dodatku czystej energii. Nie zanieczyszczają również powietrza… Niestety, wiatr bywa kapryśny - raz wieje mocno, innym razem słabiej, a czasem zanika. Czy wiatraki, wynalazek sprzed tysiącleci, zyskają więc nowe życie, czeka je świetlana przyszłość?

Ekspertów, którzy przyjęli zaproszenie „Nowin”, największego regionalnego dziennika Podkarpacia, podczas specjalnej debaty zapytaliśmy nie tylko o to, co sądzą o energii produkowanej z wiatru, ale także w jakiej odległości od domów powinny wirować wiatraki i na jakim terenie? Wspólnie zastanawialiśmy się również nad tym, czy instalacje te, albo raczej nieco szerzej farmy wiatrowe, mogą stać się stałym elementem krajobrazu Podkarpacia?

Naszymi gośćmi byli doskonali fachowcy, reprezentanci świata samorządu, stowarzyszeń ekologicznych i specjaliści odpowiedzialni za ochronę środowiska. Oto oni: Andrzej Kulig, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego; Małgorzata Tomkiewicz, sołtys w Łękach Dukielskich; Mirosław Ruszała, szef Rady Programowej Stowarzyszenia EKOSKOP w Rzeszowie oraz Wojciech Wdowik, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie.

*****

- Czy wiatr jest jednym z tych źródeł energii odnawialnej, dla którego nie ma alternatywy?

ANDRZEJ KULIG, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego
ANDRZEJ KULIG, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego Sebastian Dudek

- Tak na Podkarpaciu, jak i w Polsce, wszystkie źródła energii odnawialnej muszą mieć alternatywę. To jest podstawowa sprawa.

- Dlaczego?
- Tak naprawdę na razie nie ma takiego źródła energii, o którym można byłoby powiedzieć, że zapewni nam pełne bezpieczeństwo energetyczne. Mało tego, uważam, że musimy przemodelować nasze myślenie m.in. o dystrybucji energii i sposobach jej dalszego wykorzystania.

- W jaki sposób?
- Na pewno trzeba się będzie skupić na tym, aby tworzyć tzw. lokalne społeczności energetyczne. W ten sposób problem zaopatrzenia w energię, będzie mógł zostać rozwiązywany np. w obrębie jednej gminy, kilku gmin lub kilku sołectw.

- Czy województwo podkarpackie dysponuje dużym potencjałem, jeśli chodzi o źródła energii odnawialnej?
- Niestety, niezbyt dużym. Inwestycje „wodne” są mocno ograniczone, gdyż sporo odcinków rzek objętych jest ochroną w ramach programu Natura 2000. Jeżeli zaś chodzi o wykorzystanie energii wiatru, to przypomnę, że ponad 40 procent Podkarpacia to obszary chronione, na których w zasadzie z definicji nie można lokalizować dużych farm wiatrowych. Jeżeli do tego dodamy mocno rozproszoną zabudowę, to okazuje się – co wynika m.in. z analiz zaprezentowanych w opracowaniu „Wojewódzki program rozwoju odnawialnych źródeł energii dla województwa podkarpackiego” z 2013 roku - że pod zabudowę wiatrakową nadają się zaledwie 0,2 proc. terenów naszego województwa.

- Jeśli nie woda i wiatr, to co?

- Ogromny potencjał, jeśli chodzi o wytwarzanie energii, tkwi w bioodpadach. Takie wmioski płyną m.in. ze strategii klimatycznej, którą przyjął Sejmik Województwa Podkarpackiego 21 kwietnia 2023 roku. Wykorzystując biomasę możemy produkować biogaz, który bez problemu możemy magazynować i wykorzystywać – w dowolnej chwili - do produkcji np. energii elektrycznej lub ciepła. Właśnie w oparciu o tego typu źródła można byłoby budować lokalne społeczności energetyczne. Do tego oczywiście – w przyszłości - wodór.

- Zatem wiatraki mogą być dodatkowym źródłem energii?
- Tak. Jednak nie powinny to być ogromne farmy wiatrakowe. Na takie inwestycje na Podkarpaciu nie ma za bardzo miejsca.

- W Pani sołectwie wiatraki nie tylko stoją i wytwarzają energię, ale nie budzą sprzeciwu… To ewenement na skalę Polski!

MAŁGORZATA TOMKIEWICZ, sołtys w Łękach Dukielskich
MAŁGORZATA TOMKIEWICZ, sołtys w Łękach Dukielskich Sebastian Dudek

- To prawda. Mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy społecznością prowiatrakową. I cieszymy się z tego, że instalacje te są w naszej miejscowości.

- To wielkie konstrukcje?
- Spore. Mają 100 metrów wysokości oraz skrzydła o średnicy 33 metrów. W 2009 roku, kiedy je stawiano, były jednymi z najwyższych w Polsce. Choć są bardzo wysokie, są piękne, majestatyczne. Ze względu na ukształtowanie terenu tylko dwa z nich są w pełni widoczne, a pozostałe trzy stoją w lekkim zagłębieniu za wzgórzem więc praktycznie nikomu nie przeszkadzają. Z większej odległości wydaje się jakby mieliły ziemię.

- Czy to duża farma wiatrowa?
- Nie, nie należy do dużych. Ma tylko 5 wiatraków po 2 MW, więc łącznie tam jest 10 MW.

- Jak się z nimi żyje?
- Bardzo dobrze. Przyzwyczailiśmy się do nich i właściwie ich już nie zauważamy. Wspomnę tylko, że są nie tylko źródłem energii, ale także wielką atrakcją… turystyczną. Dzięki nim Łęki Dukielskie stały się znane i rozpoznawalne jako miejscowość, w której stoją wiatraki. Gdy jest piękna pogoda to widać je z bardzo daleka, nawet z 40 km.

- Czy były problemy z akceptacją planów budowy farmy wiatrowej?
- Były oczywiście rozmowy, dyskusje, ale mieszkańcy Łęk Dukielskich to nowoczesna społeczność.

- Nie było protestów?

- Niechętnie okiem na budowę farmy wiatrowej patrzyli tylko ludzie napływowi. Jedynie im przeszkadzały wiatraki. Natomiast rdzenni mieszkańcy upatrywali w nich szansę na rozwój miejscowości, a także wzrost jej rozpoznawalności oraz atrakcyjności. Nie ukrywam, jesteśmy z nimi życi. Wręcz nie wyobrażam sobie, gdyby ich u nas nie było.

- Energia elektryczna uzyskiwana z wiatru zaliczana jest do odnawialnych źródeł energii. Czy widzi Pan przyszłość dla wiatraków na Podkarpaciu?

MIROSŁAW RUSZAŁA, szef Rady Programowej Stowarzyszenia EKOSKOP w Rzeszowie
MIROSŁAW RUSZAŁA, szef Rady Programowej Stowarzyszenia EKOSKOP w Rzeszowie Sebastian Dudek

- Wydaje mi się, że to odpowiedni kierunek. Dodam tylko, że wiatr traktowałbym jako uzupełniające źródło odnawialnej energii. Chodzi mi o to, aby na Podkarpaciu wykorzystać wszystkie możliwe sposoby uzyskiwania czystej energii. Realizując projekt „OKO na klimat” zwracamy uwagę na to, że nasza cywilizacja - nie tylko Podkarpacie, Polska, Europa, ale także świat - musi odejść od tradycyjnych źródeł energii, a więc węgla, ropy naftowej i gazu. Innego wyjścia nie ma. Dlatego odnawialne źródła energii, są doskonałą alternatywą. Jako ekolog mówię więc zdecydowanie, że Podkarpacie to dobre miejsce dla odnawialnych źródeł energii, również dla wiatraków.

- Całe Podkarpacie?
- Oczywiście, idąc na Połoninę Wetlińską, nie chciałbym po drodze widzieć wielkiej farmy wiatrowej. Obawiam się również wiatraków, które stoją zbyt blisko np. domów mieszkalnych czy miejsc wypoczynku. Zdarzyło mi się już kiedyś jeść obiad w pobliżu wielkiej wiatrowni i nie było to miłe uczucie. W dodatku na szybach restauracji pojawił się wtedy dziwny efekt stroboskopowy. Nie było to ani miłe, ani komfortowe. Od tego jest jednak prawo i stosowne przepisy, aby takich sytuacji unikać. O lokalizacji farm wiatrowych powinny decydować odpowiednie służby. Jestem zatem za budową farm, ale z pewnymi zastrzeżeniami. Wiatraki tak, ale…

- Czy wiatraki muszą być aż tak wysokie?
- Nie. Nie muszą również mieć aż tak olbrzymich śmigieł. Mogą nawet być bez tych śmigieł.

- Wiatraki chronią środowisko, bo produkują czystą energię, a więc nie emitują do atmosfery np. dwutlenku węgla, pyłów i innych zanieczyszczeń, ale też wpływają na to środowisko…

WOJCIECH WDOWIK, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie
WOJCIECH WDOWIK, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie Sebastian Dudek

- To prawda. Dlatego też decydując się na ustawienie wiatraka lub budowę farmy wiatrowej, zawsze musimy uwzględnić ich wpływ na środowisko oraz krajobraz. Przypomnę też, że wiatraki są groźne np. dla ptaków i nietoperzy. Badania wykazują, że śmiertelność ptaków podczas przelotów przez takie farmy, to jest średnio około 2 proc. ogólnej populacji. Lokalizacja wiatraków powoduje również fragmentaryzację siedlisk... To są niewątpliwie te negatywne oddziaływania.

- A hałas?
- Przyjmuje się, że taka instalacja generuje hałas - z łopat lub turbin – wynoszący około 96 dB. Jednak warto pamiętać, że już około 150 m od wiatraka jego głośność spada do 45 dB, a więc do wartości dopuszczalnych. Zmiana ustawy, dopuszczająca lokalizację farm wiatrowych w odległości minimum 700 m od zabudowy, zapewnia więc odpowiedni komfort mieszkańcom. Ale powinien zostać spełniony jeszcze jeden warunek – budowa takiej instalacji musi być zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.

- Wiatraki negatywnie wpływają na krajobraz czy go wzbogacają?
- Moim zdaniem farmy wiatrowe zdecydowanie negatywnie wpływają na krajobraz. Jednak od razu zaznaczę, że nie można ich lokować, co wynika z ustawy, w takich obszarach jak np. parki narodowe. A przypomnę, że na Podkarpaciu mamy 2 parki narodowe, 63 obszary Natura 2000, 97 rezerwatów przyrody. Wiatraków nie można też stawiać w pobliżu rzek, czy na obszarach górniczych. Z tego więc powodu nasze województwo jest w takim położeniu, że budowa wielkich instalacji, będzie możliwa tylko na niewielkim jego obszarze.

- Farmy wiatrowe potrzebują stosunkowo dużej przestrzeni. Gdyby miały stanąć na Podkapaciu, to w jakich miejscach, by je Pan lokował? Gdzie dobrze wieje?

ANDRZEJ KULIG:

- Z badań, które zostały przeprowadzone przez nasze województwo, wynika, że farmy wiatrowe mogą być lokowane np. na obszarach Dołów Jasielsko-Sanockich, a więc w kotlinie u podnóża Beskidu Niskiego, wzdłuż autostrady A4, na północy, w okolicach Sandomierza oraz na wschodzie – w rejonie Lubaczowa. Tam wiatr wieje z odpowiednią prędkością – w okolicach średnio od 0,3 do 0,6 metra na sekundę. Oczywiście, jak już kolega wcześniej wspomniał, można je budować, ale trzeba przestrzegać przepisów. Nie da się przecież pogodzić wartości jakie oferuje np. park krajobrazowy czy obszar chronionego krajobrazu z lokalizacją farmy wiatrowej. Wspomnę tylko, że nasze wzniesienia, które mają wysokość względną 100 m, są więc porównywalne z wysokością wiatraków. To zaś oznacza, że w żadnej ocenie ich oddziaływania nie da się wykazać, że mają pozytywny wpływ na krajobraz.

- Może pomoże rozwój technologii?
- Myślę, że jest to dobry kierunek. Wspomnę, że ostatnio - w ramach różnego rodzaju projektów unijnych - złożyliśmy wniosek o badanie innowacyjnych źródeł energii odnawialnej, oczywiście dotyczy on także wykorzystania energii wiatrowej. Instalacje te mogą bowiem mieć różny kształt, np. być w formie pionowych cylindrów, mogą też stanowić fragment ogrodzenia. To ostatnie rozwiązanie, tzw. multiwiatrakowe, jest szczególnie interesujące. Oczywiście to wszystko wymaga badań.

- Jakie instalacje budowano do tej pory w Polsce?
- Bardzo różne. Niestety, na początku kupowaliśmy technologie, które schodziły już z innych rynków. A skoro ktoś z nich rezygnował, to nie robił tego bez powodu…

- Dlaczego więc pojawiły się w naszym kraju?
- Ich najważniejszą zaletą była cena… Od razu jednak dodam, że nie zawsze to oznacza, że są to stare, niespełniające norm urządzenia, ale były to instalacje przestarzałe „moralnie”. Nie były np. badane pod kątem generowanych drgań, hałasu czy zrzucania lodu. Nie wspominam nawet o generowanych przez nie efektach stroboskopowych. Dlatego też powinny być przeprowadzone dokładne badania w zakresie ustalenia ich rzeczywistej uciążliwości i optymalnej lokalizacji względem innych obiektów.

- Co z farmy wiatrowej ma sołectwo?

MAŁGORZATA TOMKIEWICZ:

- Na pewno wielką rozpoznawalność. Podczas budowy zostały również przebudowane drogi i parking. Firma, która je wystawiła, partycypowała również w budowie placu zabaw, boiska sportowego...

- Gdyby ktoś chciał w Łękach wybudować kolejną taką instalację o co zadbałaby Pani w nowej umowie?

- O to, aby nasza miejscowość, miała większe wpływy z tych instalacji, a firma uczestniczyła np. nie tylko w budowie, ale też utrzymaniu dróg dojazdowych. Gdy teraz zgłaszamy jakiś problem z drogą, to właściciel wiatraków „odbija piłeczkę”, że jest to zadanie gminy. I jest to prawda. Tylko, że gminy nie stać teraz na utrzymanie jej na odpowiednim poziomie. Na pewno trzeba byłoby również zadbać o to, aby taka droga została zbudowana z odpowiednich materiałów, np. takich, które nie wzbudzają tumanów pyłu. Jak to jest ważne najdobitniej przekonaliśmy się podczas słynnego „najazdu” turystów na Łęki Dukielskie – po każdym przejeździe samochodu na wzgórze kurzyło się niemiłosiernie.

- Wiatraki mogą więc być też atrakcją turystyczną?
- W naszym przypadku, tak. Pod te wiatraki całe wycieczki przyjeżdżały. Niestety, pewną uciążliwością było to, co po sobie pozostawiali…

- To nie odstrasza od budowy kolejnej farmy?
- Nie. Ta pierwsza farma powstawała bez odpowiedniego doświadczenia. Teraz już mamy pewne spostrzeżenia, które na pewno wykorzystamy przy budowie kolejnych instalacji, czego oczywiście życzę naszej gminie. Tu ukłon w stronę pana dyrektora... Jeżeli będziecie państwo zakładać taką farmę, to chciałabym, aby gmina Dukla była prekursorem, aby mogła postawić wiatrak dla swoich potrzeb energetycznych. W tej chwili bowiem wyprodukowana u nas energia płynie w... świat. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni i lokalne społeczności, będą wreszcie mogły korzystać z tej energii.

ANDRZEJ KULIG:

- Ucieszyła mnie wypowiedź Pani sołtys, że społeczności lokalne chciałyby mieć swoją energię. To jest dla mnie bardzo pozytywny sygnał.

WOJCIECH WDOWIK:

- Regionalna Dyrekcja też nie jest przeciwko budowie farm wiatrowych. Muszą jednak stać w odpowiednich miejscach. Wspomnę tylko, że od 2016 roku braliśmy udział w ocenie 55 wniosków, a pozytywną opinię wydaliśmy dla 32 o sumarycznej mocy 420 MW. To sporo… Natomiast z urzędu musimy się odnieść do wpływu wiatraków na krajobraz, bo nie wszędzie można je przecież budować.

- Czy Stowarzyszenie EKOSKOP jest za budową instalacji wiatrowych?

MIROSŁAW RUSZAŁA:

- Oczywiście jesteśmy orędownikami budowy wiatraków, jako źródła zielonej energii. Natomiast cały czas pozostaje pytanie czy budować wielkie farmy, które kiedyś tak zachwyciły nas np. na brzegach Danii i Szwecji, czy raczej pojedyncze instalacje. Na pewno jestem za tym, aby wiatraki wkomponowały się w życie Podkarpacia, ale tylko w tych miejscach, gdzie jest to prawnie możliwe. Duże farmy tak, ale tylko tam, gdzie nie spotka się to z oporem społecznym, przeciwdziałaniem władz, a także w miejscach do tego przeznaczonych. W tej chwili praktycznie każdy dom może być domem prosumenta, może być wyposażony w panel fotowoltaiczny, pompę ciepła, a także mały wiatrak, np. taki który nie przeszkadza i nie zaburza krajobrazu. Wiatr na Podkarpaciu wieje, choć są województwa, w których mocniej wieje, i jest to energia, która nie powinna nam uciekać.

- Czy farmy wiatrowe mogą stać się stałym elementem krajobrazu Podkarpacia?

WOJCIECH WDOWIK:

- Mogą. Jednak trzeba pamiętać, o czym wcześniej wspominaliśmy, że co najmniej 40 proc. powierzchni naszego województwa jest ustawowo chronione przed taką możliwością. Mówimy o obszarach naturowych, parkach krajobrazowych, rezerwatach przyrody... Badając wnioski zawsze więc staramy się pogodzić potrzeby energetyczne mieszkańców, a jednocześnie zrobić wszystko, by nie ucirpiała na tym przyroda oraz krajobraz.

- Czy rozwiązaniem tych problemów mogą być np. mikroinstalacje wiatrowe, a więc turbiny o wysokości od 3 do 12 metrów o mocy maksymalnej 50 kW? To dość nowy trend, jeszcze mało popularny w Polsce…

ANDRZEJ KULIG:

- Na pewno mikroinstalacje wiatrowe będą wywoływać mniej konfliktów niż wielkie konstrukcje. To rzecz oczywista. Będziemy rozwijać takie projekty, będziemy też szukać współpracowników. Natomiast dużych farm wiatrowych samorząd województwa na pewno nie będzie budował, bo to nie jest jego zadanie. Natomiast może na ten cel udzielić środków, bo jest instytucją zarządzającą różnego rodzaju projektami.

MAŁGORZATA TOMKIEWICZ:

- Oczywiście jestem za mikroinstalacjami. Jeśli tylko będą budowane w miejscach, w których nikomu nie przeszkadzają.

MIROSŁAW RUSZAŁA:

- Problemy z dużymi wiatrakami są duże, a z instalacjami mikro, na pewno będą dużo mniejsze. Mikroinstalacja będzie też łatwiejsza do demontażu i recyklingu. A poza tym małe jest piękne...

WOJCIECH WDOWIK:

- Jak najbardziej, jestem za.

ANDRZEJ KULIG:

- Kto ma zieloną energię, oczywiście nie tylko z wiatru, ten ma władzę, a także piękne krajobrazy i niezanieczyszczone naturalne środowisko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24