Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NFZ kontroluje zapisy do szpitali i specjalistów, bo... długie kolejki, to wina pacjentów

Ewa Kurzyńska
Anna Kisała: Miałam czekać na operację stawu biodrowego dwa lata. W Rzeszowie wolny termin był już za 3 miesiące.
Anna Kisała: Miałam czekać na operację stawu biodrowego dwa lata. W Rzeszowie wolny termin był już za 3 miesiące. FOT. KRZYSZTOF ŁOKAJ
Zapraszamy za kilka miesięcy - słyszą coraz częściej chorzy, rejestrując się do lekarzy. Jednak długie kolejki to nie tylko efekt braku pieniędzy na leczenie. Zdaniem NFZ, to także wina pacjentów, którzy zapisują się do kilku lecznic jednocześnie i blokują innym terminy.

O tym, jak trudno szybko dostać się do szpitala, przekonała się Anna Kisała z Niziny k. Przemyśla: - Skierowano mnie na operację stawu biodrowego. W pierwszym szpitalu zaproponowali mi termin za półtora roku, w drugim za dwa lata!

Pani Anna z powodu silnego bólu nogi miała problemy z chodzeniem. Zdesperowana zaczęła dzwonić po szpitalach. - Nie wytrzymałabym dwuletniego oczekiwania na operację. Miałam szczęście, w Rzeszowie znalazłam szpital przy Rycerskiej. Czekałam na zabieg 3 miesiące - opowiada starsza kobieta.

Zapisują się do kilku szpitali

Na operacje usunięcia zaćmy czy wymianę stawu biodrowego refundowane przez NFZ czeka w regionie ponad 16 tys. chorych! Terminy wahają się od kilku miesięcy do kilku lat.

- Wiem, że kolejki na niektóre oddziały są bardzo długie. Jednak, gdy je sprawdzamy, okazuje się, że pacjenci często zapisują się w kilku miejscach jednocześnie. W ten sposób czas oczekiwania sztucznie się wydłuża - tłumaczy Marek Jakubowicz z oddziału NFZ w Rzeszowie.

Zapisując się na zabieg pacjent podaje numer pesel. Dzięki temu system może "wyłapać" osoby, które zarejestrowały się w kilku miejscach.

- Tak postąpiło w regionie aż 2,5 tys. osób, czyli ok. 15 proc. czekających na zabiegi. W takiej sytuacji prosimy chorego, by wybrał jedną lecznicę i zwolnił zajmowane niepotrzebnie miejsca. Jeśli się nie wypisze, robimy to za niego - dodaje Jakubowicz.

Z podobnymi praktykami spotyka się także Grzegorz Materna, dyrektor ds. finansowych ZOZ nr 1 w Rzeszowie.

- Mamy trzy przychodnie specjalistyczne. Często pacjent ze skierowaniem do specjalisty, np. neurologa, rejestruje się w każdej z nich! Inny problem, to nie odwoływanie wizyt, z których mogliby wówczas skorzystać inni chorzy - mówi Materna.

Przez prywatny gabinet

Choć mamy dopiero marzec, pacjenci coraz częściej słyszą w rejestracjach, że wolne terminy wizyt są dopiero za kilka miesięcy.

- To nie znaczy, że nie da się szybciej dostać do lekarza. Powszechnie wiadomo, że droga do publicznej lecznicy wiedzie także przez gabinety prywatne - uważa Adam Sandauer ze stowarzyszenia Primum Non Nocere, walczącego o prawa pacjentów.

Zdaniem Sandauera można tym zjawiskom skutecznie zaradzić:

- Lekarze z publicznych przychodni, czy szpitali powinni pracować tylko tam. Oczywiście, zarobki musiałaby być wówczas odpowiednio wyższe. Byłoby to jednak rozwiązanie korzystne dla wszystkich - i dla lekarzy, i dla pacjentów.

Podyskutuj na forum nowiny24.pl Dlaczego tak trudno dostać się do szpitali i specjalistów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24