Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nicholls bił się w piersi

Marek Bluj
Scott Nicholls był w niedzielny wieczór jedną z najbardziej nieszczęśliwych osób w Rzeszowie. Miał ku temu powody...
Scott Nicholls był w niedzielny wieczór jedną z najbardziej nieszczęśliwych osób w Rzeszowie. Miał ku temu powody... KRZYSZTOF ŁOKAJ
- To moja wina. Tak bardzo chciałem wypaść jak najlepiej, a pojechałem źle i słabo - cedził przez zęby załamany Scott Nicholls.

Anglik w niedzielnym meczu Marmy z Unią Leszno zawalił sprawę. Zdobył tylko dwa punkty.

Wkurzony chodził po klubowym budynku Nicki Pedersen. Markotną minę miał Davey Watt. Rafał Dobrucki z Leighem Adamsem mieli sobie trochę do powiedzenia o sytuacji, kiedy "Kangur" bezpardonowo odepchnął pod bandę naszego zawodnika. Każdy obstawał przy swoim. Marma przegrała z "Bykami" pierwszy mecz półfinałowy 42:48 i jej rokowania na awans do finału są bardzo niskie.

Wpadka Anglika

- Szkoda szansy na zwycięstwo, bo w zupełnie innych nastrojach jechalibyśmy na rewanż do Leszna. Unia okazała się lepsza, ale wcale nie musiała z nami wygrać - nie może przeżałować przegranej Jacek Ziółkowski, menedżer rzeszowskiej drużyny.

- Nie mogłem zasnąć do drugiej w nocy, ale z porażką trzeba się pogodzić. Zabrakło punktów Scotta Nichollsa. Ale co zrobię? Przecież go nie powieszę. Widziałem, jak mocno przeżywał niedzielną wpadkę, bo bardzo mu zależy na naszym klubie - dodaje Ziółkowski. - W ubiegłym roku, podczas startów w barwach Unii Tarnów, też zdarzały mu się podobne historie.

- Słabo pojechał Scott. Nie miał dnia, bo dla takiego zawodnika, startującego w Grand Prix, to że tor jest twardy, czy sypki, nie powinno mieć znaczenia. Trudno mieć do niego pretensje za ten jeden nieudany występ, bo były mecze, w których spisywał się znakomicie, był liderem - rozgrzeszała Anglika prezes Marta Półtorak.

Chcieli twardo...

Tor na mecz z Unią był twardy, ale Nicholls nie szukał dziury w całym i nie mówił o torze, jako przyczynie swojej niespodziewanie kiepskiej postawy.

- Tor był taki, jaki chcieli, aby był nasi zawodnicy. Mówili, że nawierzchnia była OK - tłumaczy Ziółkowski.

Do dziesiątego wyścigu Marma prowadziła czterema punktami i kibice byli przekonani, że wygra to spotkanie.

- Gdyby na swoim normalnym poziomie jechał Nicholls, to przewaga naszej drużyny wynosiłaby wówczas przynajmniej dziesięć punktów - ocenia Ziółkowski.

Niestety, Nicholls zawiódł, a goście dopasowali się do nawierzchni i pokazali, że są lepsi.

Kibicom podpadł sędzia - Ryszard Bryła z Zielonej Góry, który po dziesiątym wyścigu zarządził dłuższe niż zwykle równanie nawierzchni.

- W jego ocenie nawierzchnia nie była równa na całej długości i szerokości toru, a że jest pedantem, nakazał jej równanie - powiedział Ziółkowski.

Jeszcze powalczą

- Powojujemy z mocnym Lesznem na jego torze o zwycięstwo - odgrażał się Watt. - Zawodnicy są zmobilizowani i jeszcze nie wszystko stracone. Z Unią jeszcze powalczymy - mówią jednym głosem żużlowcy oraz Półtorak i Ziółkowski.

Zwycięstwo Marmy w rewanżu w Lesznie za dwa tygodnie byłoby majstersztykiem i supersensacją. Podobno wiara czyni cuda. Może ta drużyna znów nas ("Byki") czymś zaskoczy. Nie odbierajmy jej szans, choć rozum podpowiada zupełnie co innego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24