Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie za wszystko odpowiada Martina Navratilova

Hubert Zdankiewicz
Wypalenie, samozadowolenie, zagubienie, złe decyzje, a może miłość? - przeróżne są teorie na temat coraz słabszej gry Agnieszki Radwańskiej. My możemy się tak naprawdę tylko zastanawiać, która z nich jest prawdziwa.

Wtenisie tak już jest, raz gra się lepiej, a raz gorzej. To się zdarza nawet najlepszym - uspokaja Karolina Woźniacka pytana o problemy Agnieszki Radwańskiej. Dunka o polskich korzeniach niby ma rację: po porażce krakowianki w pierwszej rundzie Roland Garros można jednak dojść do wniosku, że regres formy jest u niej głębszy niż nam się mogło wydawać.

Tym bardziej, że to miał być przełomowy sezon dla Radwańskiej. Miała grać jeszcze lepiej, wygrać w końcu turniej Wielkiego Szlema. Na razie jest dokładnie na odwrót, bo spada coraz niżej w rankingu WTA i przegrywa z rywalkami, które kiedyś bez problemu ogrywała. W Paryżu z 83. na świecie Niemką Anniką Beck, której wiosną ubiegłego roku nie oddała nawet gema podczas Indian Wells.

W dodatku nie do końca wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Teorii jest kilka, a jedyną przyczyną nie jest bynajmniej nieudany eksperyment z dokooptowaniem do jej sztabu trenerskiego słynnej Martiny Navrátilovej.
18-krotna singlowa zwyciężczyni imprez Wielkiego Szlema ma w tym oczywiście jakiś udział (o tym za chwilę). Decyzja o zaproszeniu jej do współpracy była jednak właśnie próbą znalezienia antidotum na coraz słabszą grę Radwańskiej, bo kryzys zaczął się u niej dużo wcześniej.

Kiedy? Jedni powiedzą, że już w 2013 r., słabszym od najlepszego w jej karierze 2012, w którym wygrała m.in. prestiżowy turniej w Miami i dotarła do finału Wimbledonu. Tak twierdzi chociażby Robert Radwański, ojciec Agnieszki, w przeszłości jej wieloletni trener. Inni są zdania, że wszystko zaczęło się właśnie w Paryżu. Rok temu, gdy przegrała w trzeciej rundzie z 72. na świecie Chorwatką Ajlą Tomljanović. Później był nieudany Wimbledon (czwarta runda) i US Open (druga). W międzyczasie Radwańska wygrała co prawda prestiżowy Rogers Cup w Montrealu, ale był to pojedynczy wyskok, bo końcówkę sezonu też miała niezbyt udaną (nie licząc może Mistrzostw WTA). Wtedy dopiero u jej boku pojawiła się Navrátilová.

Taka jest więc teoria pierwsza...
Zła decyzja
Nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy była zła. Zaraz po jej ogłoszeniu wydawało się, że przeciwnie - lepszego wyboru Radwańska i jej sztab dokonać nie mogli. Nawet teraz broni jej trener tenisistki Tomasz Wiktorowski.
W przerwie świąteczno-noworocznej media obiegły zdjęcia uśmiechniętych Agnieszki i Martiny trenujących razem w Miami. Na samym początku roku Radwańska wygrała w parze z Jerzym Janowiczem rywalizację o Puchar Hopmana.

Były to jednak miłe złego początki, bo już rozpoczęcie sezonu okazało się falstartem. Po porażce krakowianki w czwartej rundzie Australian Open doszło zresztą do pierwszego zgrzytu pomiędzy obiema paniami, bo Navrátilová ostro skrytykowała Radwańską w telewizyjnym studiu. Później przeprosiła... Już wówczas było jednak wiadomo, że współpraca obu pań nie będzie łatwa.
- Navrátilová to silna osobowość, a wiemy, że Agnieszka też ma charakterek. Boję się trochę, że dojdzie tam do jakiegoś konfliktu - ostrzegał już w grudniu ubiegłego roku Wojciech Fibak. Nie bez racji, co widać było na korcie. Radwańska niby próbowała słuchać rad starszej koleżanki. Grała agresywniej, częściej atakowała, chodziła do siatki. Sprawiała jednak wrażenie...
Zagubionej
Dawna Agnieszka wygrałaby z Venus Williams i w Melbourne, i w Doha - utyskiwał po jej kolejnej porażce Fibak. W marcu.
- Sprawia wrażenie zagubionej. Jakby sama nie wiedziała, w którą stronę iść. Słyszy głosy, że gra za mało ofensywnie, to próbuje bardziej ofensywnie. Jak to nie wychodzi, to wraca do gry z kontry, która przyniosła jej sukcesy. Problem w tym, że nie czuje się w tym równie dobrze jak kiedyś - ostrzegał w kwietniu Lech Sidor, były tenisista, obecnie trener i tenisowy ekspert. - Takie ofensywne granie powinno zresztą opierać się na dominacji fizycznej. Trzeba wytrzymać cały mecz na równym poziomie, a Radwańska tego nie potrafi, bo zwyczajnie nie ma argumentów - podkreślał.

Do podobnego wniosku doszła zapewne również Navrátilová, która na pod koniec kwietnia zakończyła nagle współpracę z Radwańską, choć pierwotnie miała potrwać przynajmniej do Wimbledonu. Oficjalnie z powodu braku czasu, nieoficjalnie problemem mogło być...
Wypalenie
Cóż, może się starzeję - stwierdziła po porażce w Paryżu Radwańska dopytywana o przyczyny swojej słabszej gry. Rzuciła to klasycznie na odczepkę, ale kto wie... Może faktycznie coś w tym jest.

Teoretycznie Agnieszka ma dopiero 26 lat i przed sobą co najmniej cztery, pięć kolejnych sezonów, w których może grać na najwyższym poziomie. Z drugiej jednak strony, funkcjonuje w zawodowym tenisie już prawie dziesięć lat. Swój pierwszy turniej rangi WTA rozegrała wiosną 2006 r.

- Agnieszka ma problem, bo kobiecy tenis się zmienia. Skręca coraz bardziej w stronę siłowej gry, a ona tak grać nie umie - stwierdziła dosłownie kilka dni temu Chris Evert, była nr 1 na świecie, podczas tegorocznego Roland Garros ekspert transmitującej turniej stacji Eurosport.

- Jeszcze kilka lat temu finezja, świetna technika i przegląd sytuacji na korcie wystarczały, by wspiąć się bardzo wysoko, grając wyłącznie z głębi kortu i z kontry, dlatego w finale Wimbledonu 2012 umiała nawiązać walkę z Sereną Williams. Od tego czasu nie widzę jednak, żeby się rozwinęła, poprawiła wiele w swojej grze. Nie ma ani jednej broni, która pozwalałaby jej na pewne zdobycie punktów. Ale może ten kryzys to jakaś forma wypalenia? - zastanawiała się Amerykanka.

Nie ona jedna jest zresztą podobnego zdania. - W ostatnich latach wzrosła konkurencja. Coraz więcej jest dziewczyn, które potrafią grać agresywnie z linii końcowej i wytrzymują długie wymiany. Na takie granie Agnieszce coraz częściej zwyczajnie brakuje argumentów. Męczy się - uważa Paweł Ostrowski, były trener m.in. Marty Domachowskiej i Niemki o polskich korzeniach Angelique Kerber.

Nawet Wiktorowski przyznaje, że słabsza gra jego podopiecznej to efekt rosnącej w siłę konkurencji i powolnego wypalania się energochłonnego tenisa Radwańskiej opartego na bieganiu i kontratakach. Antidotum miała być właśnie Navrátilová.
Zdaniem taty Radwańskiego problem jest głębszy, bo Agnieszka nie tylko przestała się rozwijać, ale wręcz się cofa. Winą za to obarcza jej obecny sztab szkoleniowy.

Córka ma rzecz jasna inne zdanie na ten temat: - U nas zawsze tak jest, że jak się wygrywa, to wszyscy są wspaniali, a jak przegrywa, to wszyscy są do d... i trzeba wszystko pozmieniać. Nie ma sensu takie gadanie. Drużynę mam najlepszą, jaką mogę mieć, i nie zastanawiam się nad zmianami. Kryzys jeśli ma trwać, to będzie trwał rok albo dwa lub pięć dni - stwierdziła po porażce z Beck Radwańska. I być może ma rację.

Choć są tacy, którzy mają na ten temat inną teorię. Jest nią...
Samozadowolenie
Rozumiane, jako niechęć do poważnych zmian w swoim otoczeniu, choć zatrudnienie Navrátilovej sugerować by mogło coś zupełnie innego. Uważa tak na przykład Tomasz Iwański. Były tenisista, później trener, m.in. Rosjanki Nadii Pietrowej, dał temu wyraz w swoim felietonie opublikowanym w nowym wydaniu miesięcznika Tenis Klub.

Cytujemy fragment: "Nie jest żadną tajemnicą w światku tenisowym, że Agnieszka jest obecnie przedstawicielką licznego gatunku zawodniczek trenujących bardzo ciężko, pod warunkiem wszakże, że tylko to, co ona sama uważa za stosowne. Nie jest również szczególnym sekretem to, że Radwańska bardzo liczy się ze zdaniem swojego sztabu trenerskiego, który może doradzać, ale pod warunkiem, że sugestie nie będą zbyt natarczywe, a już na pewno nie przedstawione «szefowej» (tak jest nazywana przez swoich szkoleniowców) w formie poleceń".

Dosadnie. Nawet bardzo. Nieoficjalnie wiemy, że po tej publikacji doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy jej autorem a Dawidem Celtem. Byłym tenisistą, obecnie sparingpartnerem Agnieszki. Od ponad roku również jej życiowym partnerem.
I tak dochodzimy do ostatniej teorii.
MiłośćJej zwolennicy podkreślają, że Radwańska faktycznie zaczęła gorzej od momentu, gdy jej relacja z Celtem przestała być wyłącznie zawodowa. - Czemu tu się dziwić, kiedyś po przegranych meczach wracała wściekła do pustego pokoju w hotelu. Teraz ma kogoś, kto ją przytuli, pocieszy - opowiadał mi niedawno znajomy trener. Nie chciał, by cytować go z nazwiska i trudno mu się dziwić w sytuacji, gdy Radwańska i Celt jak ognia unikają tego tematu i spławiają wszystkich przedstawicieli prasy bulwarowej.- Spotkałem ich jakiś czas temu i Agnieszka wyglądała kwitnąco. Uśmiechnięta, szczęśliwa. Super, tylko jak tu się teraz zmusić ciężkich treningów... - zastanawiał się mój znajomy.
No właśnie. Tu wystarczy przypomnieć sobie historię wspomnianej na wstępie Woźniackiej, która związała się w pewnym momencie z golfistą Rorym McIlroyem. Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku Karolina sprawiała wrażenie, że tenis jest dla niej już tylko dodatkiem do życia. Dopiero gdy narzeczony zerwał tuż przed ślubem zaręczyny, znów zaczęła chętniej wychodzić na kort.
Nie sugerujemy absolutnie, że Radwańska powinna coś zmieniać w swoim życiu prywatnym. Przeciwnie, w ogóle nic nie sugerujemy, bo to zwyczajnie nie nasza sprawa. - To jej życie i jej wybory. Jeśli Agnieszka faktycznie zadowala się tym, co już ma, to musimy uszanować jej punkt widzenia. I tak odniosła ogromny sukces - podkreśla, nie bez racji, Ostrowski...
A my możemy mieć tylko nadzieję, że nie zadowala. Sugerowały to łzy w oczach Radwańskiej po meczu z Anniką Beck...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24