Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nielegalne wyścigi na ulicach Rzeszowa. Metą jest przejście dla pieszych

Karolina Jamróg
sardinelly / sxc.hu
Uczestnicy nocnych wyścigów po rzeszowskich ulicach spotykają się już od siedmiu lat. Na temat zlotów dyskutują na specjalnym forum.

Uczestnicy wyścigów nie mogą czuć się bezkarnie

Uczestnicy wyścigów nie mogą czuć się bezkarnie

Adam Szeląg, rzecznik Komendanta Miejskiego Policji w Rzeszowie

Policja na bieżąco monitoruje miejsca, w których może dochodzić do nielegalnych wyścigów. Osoby łamiące prawo są karane mandatami. W takich sytuacjach liczy się, żeby zainterweniować w odpowiednim momencie i zatrzymać kierowców na gorącym uczynku. Trzeba świadka, który powiadomi policję oraz złoży zawiadomienie. Policjanci niewiele mogą zrobić, jeśli podjeżdżają na parking, na którym kierowcy tylko stoją i rozmawiają. Może jedynie sprawdzić na przykład stan techniczny samochodu, bo te często są przerabiane.

Piątek. Kilkanaście minut po godz. 21. Parking przy stacji paliw Watkem przy alei Armii Krajowej w Rzeszowie. Na parking powoli zjeżdżają się samochody. Głównie mazdy, bmw, audi, ale jest także leksus. Niektóre cacka, po przeróbce, podobno są warte nawet 600 - 700 tys. złotych.

Ścigają się i studenci i biznesmeni

Uczestnicy nocnych wyścigów po rzeszowskich ulicach spotykają się już od siedmiu lat. Na temat zlotów dyskutują na specjalnym forum.

- Wcześniej spotykaliśmy się koło Lidla na Krakowskiej. Jak się tam przyjeżdżało to nie było gdzie zaparkować. Wszyscy chcieli się ścigać - wspomina jeden z uczestników wyścigów. Woli pozostać anonimowy.

To on przywiózł mnie na spotkanie i to on będzie przez najbliższe kilkadziesiąt minut wyjaśniał, na czym polega fenomen nocnych zlotów. Miłośnicy czterech kółek nie ukrywają swoich spotkań. - Na samym początku o wyścigach wiedziało raptem kilka osób. Przed zlotem wysyłało się SMS-y do zaufanych ludzi. Dziś termin i miejsce spotkania jest znane, piszemy o tym na Facebooku - wyjaśnia. Gdy rozmawiamy, co chwilę z rykiem silników przejeżdżają obok nas kolejne auta. Niektóre swym wyglądem zwracają na siebie uwagę. Widać, że są podrasowane specjalnie do ścigania - Znajomy zainwestował w takie auto prawie 200 tys. Stać go, ma swoją firmę - dodaje mój rozmówca.

Na zloty przyjeżdżają ludzie w różnym wieku. Studenci i biznesmeni. Nie brakuje młodych ludzi tuż po 18 - ce. Ci ścigają się autami rodziców. - I świrują najbardziej, bo im nie szkoda samochodu - kwituje.

Start na trzeci klaskon

Na parkingu stoi już ze 40 samochodów. Ludzie rozmawiają w małych grupach. W pewnym momencie odjeżdżają dwa ople astry. - Właśnie jadą się chłopaki ścigać - pokazuje mój rozmówca.

Auta zawracają na rondzie i zaczyna się wyścig. Metą jest przejście dla pieszych na Armii Krajowej. - Skąd mają wiedzieć, kiedy ruszyć? Ktoś im macha ręką? - dopytuję.

- Wcześniej tak było, że jeden stawał między autami i dawał znak. Tu nie ma miejsca. Kierowcy ruszają na trzeci klakson. - słyszę.
Uczestnicy czekają ze startem na moment, kiedy na drodze nie będzie ruchu. To przecież ulica i zawsze może pojawić się przypadkowy kierowca. - Jeżeli widzą, że przed nimi ktoś jedzie, to zjeżdżają na boczny pas i na awaryjnych czekają, aż zniknie z drogi - dowiaduję się. Po kilku minutach kierowcy opli wracają na parking. Nie ma żadnych okrzyków radości ani dziewczyn rzucających się na zwycięzców. Jak w filmie "Szybcy i wściekli".

Coraz mniej ludzi się ściga

- Siedem lat temu ścigali się wszyscy. Dzisiaj wielu z nas uważa, że gra nie jest warta świeczki. Pracujący nie może sobie pozwolić na to, żeby zabrali mu prawo jazdy - mówi mój "przewodnik".

- A policja wie o was?

- Przyjeżdżają na parking, ale niewiele mogą zrobić, najwyżej sprawdzić dokumenty. Mamy nasłuch na policyjne radio, ale to niewiele daje. Oni nie muszą dyskutować o tym, gdzie jesteśmy, bo doskonale to wiedzą - mówi. Dodaje, że wbrew powszechnej opinii uczestnicy takich rajdów nie są zabójcami na drodze. - Nigdy nie mieliśmy wypadku, ani kolizji. Nawet kiedyś sami zatrzymaliśmy dozorcę obiektu, koło którego się ścigaliśmy. Chciał po pijaku jechać do domu. Zabraliśmy mu klucze i zadzwoniliśmy po policję. My organizujemy imprezę na rozpoczęcie sezonu, bez nas nie byłoby wyścigów 1/4 mili na Sikorskiego. Organizowaliśmy też zbiórkę dla Fundacji Mam Marzenie. Nikt tego nie docenia. Przyklei nam łatkę i zostało - dodaje mój rozmówca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24