Niemiecka troska, czyli co ma Grecja do bieszczadzkich niedźwiedzi [FELIETON]

Obawiam się jednak, że w tym szaleństwie jest metoda. Pamiętam niemiecką troskę o Grecję. Tak oceniło ją w 2018 r. Deutsche Welle: „Niemcy zarobili miliardy”. „Niemcy są wielkim beneficjentem kryzysu w Grecji” – poinformował z kolei Instytut Badania Gospodarki w Halle. „Kryzys w Grecji wyszedł na dobre Niemcom” – napisał portal money.pl.

Zapyta ktoś, co ma sytuacja w Grecji do bieszczadzkich niedźwiedzi? Otóż ma, bo tak naprawdę nie o niedźwiedzie tu chodzi, ale o rynek drewna, czyli o pieniądze. Dlatego uruchamia się w Polsce tzw. ekologów. Dlatego pisze się, że w Polsce „masowo”, czy „na potęgę” wycina się drewno. Niewiele to mówi, a wystarczy, by zdenerwować czytelnika.

Gdyby Niemcom naprawdę chodziło o niedźwiedzie, zatroszczyliby się w pierwszej kolejności o swoją populację tych drapieżników. A wiecie Państwo, ile w Niemczech żyje niedźwiedzi? Ani jeden! Ostatniego zastrzelono w 1835 r. Choć, przepraszam, ponoć jeden przywędrował do Bawarii z Austrii, gdzie żyje około 30 osobników. Mam nadzieję, że przeżył, nie tak jak nasz biedny żubr wędrowiec, który po przekroczeniu niemieckiej granicy natychmiast został przez Niemców zastrzelony i zjedzony.