Wacław Grzelak pracował na stanowisku dozorcy i pracownika obsługi i pod opieką etatu od 2008 roku. Sam przyznaje, że stanowiska były „mało wykwintne”. Najpierw w Zespole Szkół Specjalnych w Mielcu, karierę zawodową zakończył w Powiatowym Zespole Placówek Szkolno - Wychowawczych. Zakończył z hukiem. Początek sporu nie zapowiadał, że przemieni się w wojnę sądową, toczoną na kilku frontach. Ot, w 2018 r. dyrekcja PSPZW przedstawiła mu dokument, w którym nieco zmieniane były warunki jego zatrudnienia. Niby zakres obowiązków zostawał ten sam, warunki płacowe te same, więc podpisał bez oporu, bo „za porozumieniem stron” miało być i przez chwilę było. Potem doszedł do wniosku, że jednak nie wszystko zostało po staremu.
- Straciłem na tym finansowo. Odpadł mi dodatek za pracę w godzinach nocnych, no i trafiłem na stanowisko „robotnika do prac lekkich”, więc najniższe w siatce tej instytucji - tłumaczył. - Potraktowałem tę zmianę, jako formę degradacji i uszczerbek na honorze. A byłem mniej niż cztery lata przed emeryturą, więc w okresie ochronnym.
Odwołał się do sądu pracy. Z dokumentów wynika, że „jest w sporze z dyrekcją Ośrodka, którą pozwał o mobbing”. Jest i to, że pewnego listopadowego dnia 2021 r. został wezwany do Sądu Rejonowego w Mielcu w swojej sprawie. Rankiem jeszcze przyszedł do pracy, podpisał listę obecności, kadrowej zameldował, że wybiera się do sądu, ta dała mu błogosławieństwo na nieobecność na czas trwania rozprawy, po czym ruszył na rozprawę. Kluczowe było stwierdzenie „nieobecność na czas trwania rozprawy”.
Rozprawa skończyła się około południa, Wacław Grzelak do roboty tego dnia już nie wrócił, choć miał pracować do godz. 15. Miesiąc później wręczono mu „dyscyplinarkę” z uzasadnieniem: „Zaniechanie przez Pana powrotu do pracy po skończeniu rozprawy i jej świadczenia do godz. 15.00 oraz nieusprawiedliwienie nieobecności w tym czasie stanowi o ciężkim i zawinionym naruszeniu tych podstawowych obowiązków pracowniczych”.
Co rozpętało prawdziwą wojną sądową z bronią niemal masowej zagłady. Tym większą, że „dyscyplinarkę” wręczono „robotnikowi do prac lekkich” na cztery miesiące przed uzyskaniem przez niego praw emerytalnych.
No, to idziemy na wojnę…
Tego już na pewno nie mógł zostawić losowi. Po raz drugi zwrócił się do sądu pracy, tym razem zaskarżając decyzję dyrekcji PZPSW o zwolnieniu go dyscyplinarnym. Sąd dwa lata pochylał się nad obiema sprawami Grzelaka, w końcu w lutym 2024 r. wydał decyzję o nieuzasadnionym zwolnieniu dyscyplinarnym z nakazem przywrócenia go do pracy, co pociągnęło za sobą także decyzje finansowe. Te ostatnie nakazywały Powiatowemu Zespołowi Placówek Szkolno - Wychowawczych w Mielcu zapłatę ponad 40 tys. zł z odsetkami „tytułem wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy” plus ponad 30 tys. zł „tytułem nagrody rocznej za 2021 r.” i jeszcze kilkaset złotych zwrotu kosztów prania odzieży BHP.
Nakazując przywrócenie zwolnionego do pracy sąd zwrócił uwagę, że odbyło się to bez obowiązkowej w przypadku „dyscyplinarki” konsultacji pracodawcy ze związkami zawodowymi. Owszem, pani dyrektor pytała szefów związków zawodowych o status związkowy podwładnego, ale nie uprzedziła ich, że ma zamiar Wacława Grzelaka zwolnić w trybie dyscyplinarnym. Sąd przeanalizował też na podstawie zeznań wydarzenia z dnia rozprawy, po której Wacław Grzelak nie wrócił do pracy. Okazało się, że w sądzie spędził wtedy czas do godz. 14., próbując wypełnić wnioski formalne i formularze. W końcu - ustalił sąd - Grzelak poczuł się na tyle niedobrze, że postanowił wrócić do domu.
„Istotnie zachowanie powoda związane z brakiem powrotu do pracy należy jednoznacznie określić, jako naganne i stanowiące zawinienie powoda względem swojego pracodawcy. Jednakże nie można przyjąć, że przewinienie powoda (…) uzasadnia rozwiązanie z powodem umowy bez wypowiedzenia”, bo - uznał sąd - nie było to ciężkie uchybienie, a interes i dobro pracodawcy nie zostały w większym stopniu naruszone”.
Na mocy prawomocnego już wyroku Grzelak wrócił do roboty po to, żeby przejść na emeryturę.
- Wróciłem na krótko do pracy, mając już 66 lat i nie mogłem tego nie zrobić, bo ten powrót pozwolił mi uzyskać uprawnienia emerytalne - tłumaczy dziś.
Sporne niejasności finansowe
Dalej już tylko ciekawiej. Były już pracownik nie mógł doczekać się, aż PZPSW przeleje na jego konto zasądzone przez wymiar sprawiedliwości kwoty, toteż zaangażował komornika. Komornik nie miał problemu z egzekucją, dwukrotnie przed kilku miesiącami ściągnął z konta PZPSW w Mielcu zasądzone sumy. I mogłoby być po sprawie, ale nieświadoma aktywności komorniczej dyrekcja placówki oświatowej przelała na konto Grzelaka część zasądzonych roszczeń. Wacław Grzelak obliczył, że jego nieprawne zwolnienie dyscyplinarne wywołało taki efekt: wypłata dwóch należności mocą decyzji sądowej, powiększonych o odsetki plus koszty operacji komorniczej uszczupliły niepotrzebnie budżet Powiatu o blisko 100 tys. zł.
- Dziś nie podejmuję się potwierdzić tej sumy - zastrzega Andrzej Bryła, wicestarosta mielecki. - Powiedziałbym raczej, że jest ona nie tyle wyliczona, co oszacowana przez jedną ze stron postępowania, czyli pana Grzelaka.
Potwierdza, że budżet powiatu został przez ten spór w jakimś stopniu uszczuplony, ale na razie nikt nie jest w stanie precyzyjnie oszacować, w jakim stopniu. I przyznaje, że ta strona sporu jest wyjątkowo mocno skomplikowana, bo od części wypłaconych należności odprowadzono składki ZUS i podatek, pozostaje kwestia podwójnej płatności, by wystąpić do sądu z roszczeniami o zwrot nadpłaconych kwot, trzeba mieć precyzyjne wyliczenia sum swoich roszczeń. Bardzo istotny jest też jego zdaniem wątek naruszenia bądź nie - dyscypliny finansów publicznych. Wniosek w tej sprawie jest obecnie przygotowywany przez Powiat i zostanie skierowany do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych celem zbadania wszelkich okoliczności.
Tymczasem…
- Mamy utrudnioną komunikację z komornikiem, prowadzącym wcześniej egzekucję - mówi wicestarosta. - Oczywiście mamy oczekiwania, że ten pan Grzelak zwróci nadpłacone kwoty, czynimy różne starania, by osiągnąć ten cel, sprawę monitorujemy na jej poszczególnych etapach. Mogę potwierdzić, że dotyczy to kwoty około ponad 30 tysięcy złotych, ale, jak zaznaczyłem wcześniej, sprawę utrudnia nam fakt, że nie mamy wglądu do szczegółowej kartoteki komornika.
W praktyce: PZPSW wie ile zapłacił, ale nie wie, jak kwoty zajęte przez komornika zostały rozdysponowane, więc nie wie też, ile w rzeczywistości trafiło do pana Grzelaka.
Wacław Grzelak nie zamierza z własnej woli niczego zwracać, a oczekiwania finansowe starostwa wobec niego uzasadnia błędami w wyliczeniach samorządu.
Wykorzystanie seksualne i prokurator
Była połowa 2023 roku, kiedy Wacław Grzelak „posiadł wiedzę”, jakoby w internacie szkoły dla młodzieży z niepełnosprawnością ruchową i intelektualną doszło do „incydentu seksualnego” z udziałem niepełnosprawnych uczniów. Zaalarmował o tym redakcje dwóch tytułów prasowych, oskarżając przy okazji kierownictwo placówki, że tuszuje sprawę wykorzystywania seksualnego nieletnich. Ukazała się na ten temat przynajmniej jedna publikacja, w niej redakcja powołała się na „byłego pracownika Powiatowego Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczych w Mielcu”, jako źródło informacji, nie podając jego nazwiska. Dla wszystkich zainteresowanych było jasne, że to skonfliktowany z dyrekcją PZPSW Wacław Grzelak jest tym źródłem informacji, czego on sam nie dementował, a dziś otwarcie się do tego przyznaje. Dość, by placówka wystąpiła do sądu z pozwem o naruszenie jej dóbr osobistych. Kolejny sąd pochylił się nad konfliktem były pracownik - były pracodawca, w końcu uznał, że pani dyrektor PZPSW nie jest właściwym organem do występowania przed sądem w tej sprawie.
- Z kolei my uznaliśmy, że nie jest zasadna ze strony starostwa powiatowego kontynuacja tej sprawy sądowej - informuje Andrzej Bryła, wicestarosta mielecki. - Rzeczywiście zaistniał incydent w naszej szkole, nasze wewnętrzne działania wyjaśniające dowiodły, że postępowanie pani dyrektor było właściwe, zostały powiadomione też wszystkie właściwe organy i służby, ale nie było dowodów na to, by którykolwiek z opiekunów uchybił swoim obowiązkom.
Z drugiej strony przyznaje, że zwolnienie dyscyplinarne Wacława Grzelaka było błędną i pochopną decyzją. Podkreśla, że w prawie pracy jest szereg mniej radykalnych instrumentów, pozwalających dyscyplinować podwładnego.
Konflikt o nadpłacone - nienadpłacone sumy jeszcze nie wygasł, a Wacław Grzelak z końcem czerwca br. zainteresował sprawą Prokuraturę Rejonową w Mielcu: „zgłaszam podejrzenie popełnienia przestępstwa - w wyniku którego powstała szkoda finansowa wielkich rozmiarów w budżecie Starostwa Powiatowego w Mielcu (…) w wysokości 96.940.08 zł” - dowiedziała się z doniesienia prokuratura. I - pisze dalej - to „efekt bezprawnej decyzji pani Krystyny Bajger dyrektor Powiatowego Zespołu”…
Pani dyrektor odmówiła nam rozmowy na temat genezy i przebiegu tego konfliktu prawnego. Jego obie strony nie mają wątpliwości, że to jeszcze nie koniec.
Strefa Biznesu: Te firmy będą zatrudniały w najbliższym czasie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Tak wygląda szara rzeczywistość żony Mroczka 4 miesiące po ślubie. Koniec bajki?
- Paweł Deląg tylko raz był bliski ślubu. Aktor zdradził nazwisko niedoszłej żony
- Przeżyła z mężem 40 lat. Nie wiedziała, że już nie żyje. Sama odeszła zaraz po nim
- Wachowicz ściągnęła makijaż i pokazała plamy na dłoniach! Ledwo da się ją rozpoznać