Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieznane zdjęcia Zdzisława Beksińskiego w Muzeum Historycznym w Sanoku [WIDEO]

Ewa Gorczyca
Tomasz Jefimow
Na mocy testamentu cała spuścizna malarza Zdzisława Beksińskiego - nie tylko artystyczna - przypadła Muzeum Historycznemu w Sanoku. W jej skład wchodziło także archiwum rodzinne.

- Przeglądając świadectwa, metryki, korespondencję i inne dokumenty natknąłem się na niewielkie pudełko. - wspomina Andrzej Romaniak, kierownik działu historycznego sanockiego muzeum. - Był w nim zawinięty w folię plik kilkudziesięciu negatywów, w formacie 6 na 9 cm. Kiedy przyjrzałem się im bliżej, zobaczyłem jakieś pojazdy, zasieki z drutu kolczastego, betonowe schrony bojowe.

Po zeskanowaniu negatywów w pozytywy okazało się, że fotografie Zdzisława Beksińskiego przedstawiają m.in. niemieckie pojazdy wojskowe.

- Od razu rozpoznałem, że zdjęcia zrobiono na sanockich ulicach: Jagiellońskiej, Zamkowej - opowiada Romaniak.

Autor zdjęć sfotografował też sowieckie umocnienia na tzw. linii Mołotowa (rzeka San od września 1939 roku do czerwca 1941 roku stanowiła granicę pomiędzy okupacją sowiecką i niemiecką).

Rewelacyjnym odkryciem zainteresowali się historycy i specjaliści od wojskowości. Potwierdzili, że powstały w latach 1941-44.

- Beksiński był wtedy młodym chłopakiem, miał kilkanaście lat. Co ciekawe, na niektórych zdjęciach niemieccy żołnierze wręcz mu pozują: załoga działa opala się na pojeździe, dowódca czołgu uśmiecha się w wieżyczki. Byłem zdziwiony, bo podczas okupacji był zakaz posiadania aparatów, zezwolenie mogli dostać tylko właściciele zakładów fotograficznych, sprzęt musiał być zarejestrowany - podkreśla Romaniak.

Beksiński wśród niewypałów

Zdjęcia fortyfikacji na linii Mołotowa zostały zrobione krótko po przełamaniu tej granicy przez Niemców.

- Jedno z nich jest szczególnie szokujące, 13 letni Beksiński siedzi wśród niewypałów przy jednym ze schronów, bawiąc się pociskami - opowiada Romaniak.

Odbitki z tych negatywów najprawdopodobniej nigdy nie powstały. Pracownicy Muzeum Historycznego w Sanoku nie znaleźli ich wśród wielu innych zrobionych przez artystę zdjęć, nie zgłosił się też nikt, kto by je posiadał.

- Trudno powiedzieć, dlaczego Beksiński tych akurat zdjęć nie wywołał. Byliśmy pierwszymi, którzy zobaczyli pozytywy - mówi Romaniak.

Zdjęcia wojennego Sanoka Beksiński zrobił aparatem, który dostał od ojca. Wspominał o tym Wiesławowi Banachowi, dyrektorowi sanockiego muzeum, z którym był zaprzyjaźniony.

- Motywy militarne przewijały się w twórczości artysty. Jako dziecko był zafascynowany wojskiem, szkicował sylwetki żołnierzy, partyzantów - opowiada Romaniak.

40 negatywów wciąż czeka na wywołanie. Muzeum chciałoby zrobić wystawę tych zdjęć, ale na razie nie ma funduszy. Planuje wydanie albumu, w którym się znajdą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24