Katarzyna i Adrian Zawierucha wystąpili 2000. odcinku "Rozmów w Toku" TVN. Ewa Drzyzga wybrała do tego specjalnego wydania dwie najbardziej poruszające historie: oprócz Katarzyny wystąpiła Marina - Iranka, na którą wydano wyrok śmierci. Młode małżeństwo z Radomyśla mówiło o sile miłości, która przełamała barierę niepełnosprawności, a jej owocem jest synek.
- Myślałam, że życie skończyło się wraz z wypadkiem - opowiada Katarzyna Zawierucha z Radomyśla k. Mielca.
Bo jak i po co ma żyć ktoś, kto nie rusza rękami i nogami, a w głowie ma same czarne myśli? Ale miłość sprawiła, że znów jest szczęśliwa.
Uśmiechnięta, młoda kobieta podjeżdża na wózku do bramki i zaprasza do środka. 8-miesięczny Oluś akurat zasnął, więc Katarzyna daje się namówić na wzruszającą opowieść o życiu.
Jakbym się nagle przerodziła w niemowlę
Jeden moment zmienił je diametralnie. To były wakacje. Daty nigdy nie zapomni: 15 sierpnia. Jako 22-letnia studentka wybrała się na dyskotekę. Niedaleko, 4 km od domu. Z zabawy wracała z byłym chłopakiem na motocyklu. Do domu nie dojechali.
- Wsiadając na ten motor, przeżegnałam się. Miałam dziwne przeczucie.
Kolega nie przeżył. Ona w ciężkim stanie, m.in. z uszkodzonym rdzeniem kręgowym, trafiła do szpitala.
- Myślałam, że już po życiu. Tak, jakbym się nagle przerodziła w niemowlę. Bo jak żyć, skoro nawet rękami nie ruszam? Pierwsze trzy miesiące to było tylko błaganie: zabijcie mnie, dajcie mi spokój.
Z tego stanu pomógł jej się wyrwać Adrian, dziś mąż.
- Jak rycerz na białym koniu - śmieje się dwudziestoparolatek.
Wziął na ręce i powiedział, że kocha
Znali się od podstawówki.
- Tylko nie lubiliśmy się, bo chodziliśmy do rywalizujących klas. Do wypadku byliśmy w zasadzie tylko na "cześć". Chociaż... jakieś dwa miesiące przed, spotkaliśmy się na zabawie i rozmawialiśmy. Przemknęło mi przez myśl: fajny ten chłopak - uśmiecha się. - Potem jeszcze w Rzeszowie spędziliśmy czas na sympatycznej rozmowie. Wiedziałam już, że mu się podobam.
Gdy Adrian dowiedział się o wypadku, dzwonił i pytał, czy może przyjechać do szpitala. Katarzyna nie chciała. Było jej bardzo ciężko.
Tylko wujek miał odwagę mobilizować ją: słuchaj Kaśka, życie ci się skończyło, ale musisz zacząć nowe. Musisz zaprzeć się wszystkimi siłami, ćwiczyć i doprowadzić się do takiego stanu, żebyś mogła funkcjonować. Tylko musisz chcieć.
Gdy to samo powtarzali rehabilitanci czy lekarze, myślała: co wy tam możecie wiedzieć, płacą wam za takie gadanie.
- Po dwóch miesiącach, kiedy po operacjach już troszkę doszłam do siebie, tato przywiózł mi internet. Adrian nadal pisał, że chce się spotkać. Nie ma mowy - powiedziałam. Wyglądam fatalnie, jak to w szpitalu, nie chcę się z nikim widzieć, a tym bardziej z tobą.
Nie posłuchał.
- Włosy miałam tłuste, na sobie dresy, a tu wparowuje on taki "odstrzelony". Zasłoniłam się po szyję, żeby mnie nie widział. Zaczął mnie odwiedzać coraz częściej, kiedy tylko miał wolną chwilę w pracy. Fajnie się rozmawiało. Przestałam się wstydzić, że tak wyglądam. Tłumaczył, że on to rozumie. Po pięciu miesiącach poprosił, żebym została jego dziewczyną.
To było w szpitalu Brzesku.
- Choć zaczęłam się zakochiwać, miałam wątpliwości, czy taki związek ma sens. Ja na wózku, a przede mną stoi przystojny facet. Powiedziałam mu: koniec ze spotkaniami i przyjaźnią. Jak to usłyszał, rzucił wszystko i przyjechał. Ledwo skończyłam SMS-y pisać, a już był. Siedziałam zapłakana. Wziął mnie na ręce - wtedy wyglądałam o wiele lepiej, bo ważyłam tylko 55 kg - i powiedział, że mnie bardzo kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie.
Powiedz, kiedy będę ci ciężarem
Adrian jeździł z Katarzyną na rehabilitacje. Wspierał. Gdy wróciła do domu, wyciągał do ludzi. Jedźmy do kina - proponował. Jak? Normalnie - przekonywał.
- I brał mnie na ręce do samochodu. Czułam się jak księżniczka.
- Było zabawnie - dorzuca Adrian. - W kinie wszyscy patrzyli, co jest grane.
- Ludzie nie widzieli wózka, tylko faceta noszącego dziewczynę na rękach.
Ale po drodze był krótki kryzys.
- Zauważyłam, jak zaczyna się męczyć z tym, że z wieloma rzeczami nie potrafię sama dać sobie rady. A usłyszał ode mnie wcześniej: z chwilą, kiedy zdasz sobie sprawę z mojej niepełnosprawności i będzie ci ona ciążyć, musisz mi o tym powiedzieć i rozstajemy się. Kiedy leżeliśmy, zapytałam: widzisz wreszcie, że jestem dziewczyną na wózku i nie chcesz już ze mną być? Odpowiedział tylko, że nie wie. Przyjdź, jak będziesz wiedział - odpowiedziałam.
Nie było go dwa miesiące.
- Pewnie, że były łzy, jak to przy rozstaniu, ale zaczęłam wychodzić do ludzi, spotykać się z koleżankami. Myślałam: wezmę się za siebie, gdzieś pojadę, coś zrobię, byle tylko nie myśleć o nim. Do Adriana się nie odzywałam.
Ale on zaczął szukać pretekstów do spotkań. Powoli zostawał u niej coraz dłużej i wszystko zaczęło się od nowa.
Cały świat kręci się wokół Olusia!
Także nowe życie.
- Tak. Byłam w ciąży. Wzięliśmy ślub cywilny, a w pierwszą sobotę czerwca mamy kościelny - mówi szczęśliwa.
Ciąża oznaczała jednak ryzyko.
- Lekarze ostrzegali, że będzie dużym obciążeniem dla kręgosłupa. Mówili, że przytyję i ciężko mi będzie zrzucić wagę, a to fakt - śmieje się. - Mówili jeszcze, że po tym, co już osiągnęłam w rehabilitacji, uwstecznię się i że w ogóle nie wiadomo, czy donoszę ciążę. Okazało się, że dopiero w siódmym miesiącu musiałam się położyć.
Oluś urodził się w ostatni dzień wakacji. Przez cesarskie cięcie.
- Pokazali mi go tylko na chwileczkę. Gdy usłyszałam, że nie oddycha, byłam przerażona.
Maluch 21 dni leżał w inkubatorze. Po powrocie do domu przez pierwsze miesiące Kasia nie chciała go nikomu z rąk oddawać.
- Dziesięć razy w nocy zaglądałam do łóżeczka - śmieje się.
Z przewijaniem, przebieraniem, lulaniem, świetnie dawała sobie radę. Kąpiele wziął na siebie mąż. Poza tym mają nianię, pomaga rodzina, koleżanki.
- Czasem jest u nas 20 osób i jeden mały Oluś.
Kiedyś stanę na nogi...
Katarzyna kontynuuje przerwane studia z dziennikarstwa i komunikacji społecznej na WSIiZ. Ma prawo jazdy. Sama jeździ w weekendy do Rzeszowa. Podobnie jak mąż, który kończy tu logistykę.
Czy Katarzyna ma szansę na poprawę zdrowia?
- Lekarze mówią, że gwarancji nie ma, ale szansa jest. Rdzeń nie jest przerwany, żyje. Rehabilitacja i operacja mogą pomóc. Wierzę, że kiedyś stanę na nogi. Mąż jeszcze silniej. Bardzo bym chciała.
Jeśli operacja, to pewnie w Moskwie, choć w Polsce też działają cuda.
- Dla mnie to rewelacja, że postawili młodego Wałęsę na nogi - dziwi się Adrian.
Nie zaprzecza, że łatwo mu dotychczas nie było i dalej jest ciężko. Pewnie ludzkie języki też nie pomogły.
- Masę znajomych straciłem. Ludzie pukali się w głowę, co robię. Po co tam jeździsz, po co się zadajesz "z kimś takim" - pytali. Skoro z nią jest coś nie tak, to z nim pewnie też - docinali.
Jak na zaręczyny zareagowali rodzice?
- Twoje życie, decyduj, ale bierzesz odpowiedzialność na siebie - ostrzegała mama. Tato bronił: a skąd wiesz, co ciebie jutro czeka? Skoro sobie radzą i chcą być razem, to niech tak będzie - mówi Adrian.
Co w żonie go tak zauroczyło?
- Inteligencja, wdzięk, jej siła, zaparcie. Nasz związek jest niecodzienny, jedyny w swoim rodzaju.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Fitkau-Perepeczko nie nosi stanika. Pokazała z bliska, jak wygląda jej dekolt!
- Tak wygląda Bohun z "Ogniem i Mieczem". 60-latek nie przypomina siebie sprzed lat
- Wystrojona Cichopek dystansuje się od Kurzajewskiego na imprezie. Kryzys w niebie?
- Nieznana przeszłość Anity Werner. Zdjęcia dziennikarki w negliżu