Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykłe odkrycie w Sanoku! Ta armata mogła strzelać pod Chocimiem

Dorota Mękarska
Dorota Mękarskapodpis: Robert Bańkosz (z lewej)  legendę o "zbójnickiej” armacie opowiedział Andrzejowi Romaniakowi, historykowi z Muzeum Historycznego w Sanoku. Ten potwierdził, ze w muzeum rzeczywiście znajduje się działo, o którego pochodzeniu niewiele wiedziano. Teraz tajemnicę działa będzie rozszyfrowywać dr Piotr Strzyż z PAN w Łodzi, który ustali, gdzie armata została wykuta.
Dorota Mękarskapodpis: Robert Bańkosz (z lewej) legendę o "zbójnickiej” armacie opowiedział Andrzejowi Romaniakowi, historykowi z Muzeum Historycznego w Sanoku. Ten potwierdził, ze w muzeum rzeczywiście znajduje się działo, o którego pochodzeniu niewiele wiedziano. Teraz tajemnicę działa będzie rozszyfrowywać dr Piotr Strzyż z PAN w Łodzi, który ustali, gdzie armata została wykuta. Dorota Mękarska
Gdy szlachta sanocka zdobyła armatę na Turkach pod Chocimiem, przywłaszczył ją sobie starosta. Działo umieścił we własnym warownym dworze w Olchowcach pod Sanokiem. Była to nie lada gratka, bo armaty miały wówczas tylko duże i narażone na ataki miasta albo zbrojne zamczyska.

Robert Bańkosz, znany w Sanoku przewodnik i regionalista, lubi rozmawiać z ludźmi. To właśnie ta umiejętność, a także natura tropiciela historii doprowadziły go do głośnego odkrycia. Dzięki niemu okazało, się, że w Sanoku znajduje się falkonet, z którego strzelano w czasie oblężenia Chocimia. Być może wykuty był w samym Stambule!

"Wielka strzelba" wkracza do Polski

Siłę armat w Europie pierwsi poznali Włosi, a za nimi Francuzi i Niemcy. W Polce jako pierwszy miał użyć armat król Kazimierz Wielki przy obleganiu Łucka i Wołynia w 1366 roku. Prawie 20 lat później huk armatnich wystrzałów usłyszano podczas oblężenia Pyzdr przez popleczników księcia mazowieckiego Ziemowita. Jan z Czarnkowa w swej kronice opisuje przypadek, jak biorący udział w tym oblężeniu puszkarz Bartosz Kostecki strzelił tak celnie, że przebił dwie bramy miejskie i powalił trupem na miejscu plebana, który stał na placu miejskim. Wywołało to taki popłoch wśród załogi grodu, że z miejsca się poddała.

Armaty z tego okresu nie były cudami techniki. Strzelały kamiennymi kulami. Przydatne były przy zdobywaniu umocnień i fortyfikacji, w polu natomiast miały mniejsze znaczenie. Wkrótce to się zmieniło. Na plac boju zaczęły wkraczać armaty polowe, od których nieraz zależały losy bitwy.

To pewnie dlatego Krzyżacy pod Grunwaldem nie darowali Polakom dwóch armat, a jedynie dwa nagie miecze. Na szczęście król Jagiełło posiadał działa, które po zwycięstwie zabrał pod Malbork. Tam jeden z polskich puszkarzy tak rozłościł Krzyżaków celnym okiem, że ci z zemsty zrobili nocną "wycieczkę" i zagwoździli naszym kilka armat.

Pierwszymi artylerzystami w Polsce byli Niemcy, ale już w XVI wieku profesję tę upodobali sobie Polacy. Wprawni puszkarze cieszyli się w armii wielkim mirem, a niektórzy z nich za swoje zasługi otrzymywali stanowiska i majątki. Niejaki Jan Czech podczas oblężenia Chojnic w 1466 roku tak dobrze sobie poczynał z armatą, że w nagrodę został starostą chojnickim.

Artyleria zdobywa sławę

Złoty wiek dla artylerii polskiej nastał za czasów Jagiellonów. Jan Olbracht wyruszył na wyprawę do Mołdawii tylko z dwoma działami, ale jakimi! Pod jedno trzeba było zaprząc 40, a pod drugie 50 koni!.

Król Zygmunt I Stary sam dopilnowywał odlewania dział, zakładając pod Wawelem ludwisarnię. Zygmunt August założył ludwisarnie także we Lwowie i Wilnie. Z kolei Stefan Batory wynalazł pociski - rozpalone kule, które ważyły około 80 kg. Batory też, jako pierwszy w Europie, zatroszczył się o własny transport dla armat. Nakazał zakupić dla swojej artylerii ponad 300 koni.

Oprócz artylerii królewskiej, istniała artyleria miejska. Działa posiadały m.in. Kraków, Lwów i Poznań. Na armaty nie szczędzili też magnaci, uzbrajając swoje zamki.

Pod koniec XVII wieku artyleria polska stała na bardzo wysokim poziomie. Przyczyniła się walnie do zwycięstw pod Kircholmem, Kłuszynem, Smoleńskiem, Beresteczkiem i Chocimiem.
To właśnie z wyprawy chocimskiej szlachta sanocka przywiozła zdobyczną armatę.

Armaty robią jatkę wśród janczarów

Sułtanowi Osmanowi II od początku nie było pisane zwycięstwo pod Chocimiem. Tuż przez wyruszeniem na podbój Rzeczpospolitej nad Turcją zgasło słońce. Zaćmienie potraktowano jako zły znak, ale młody sułtan nie przejął się tym omenem.

Bitwa pod Chocimiem trwała prawie 2 miesiące. Rozpoczęła się z początkiem września 1621 roku, a traktat pokojowy, gdy obie armie wykrwawiły się prawie do ostatka, podpisano na początku października.

Polscy puszkarze pokazali swój kunszt 15 września, kiedy to Turcy uderzyli na centrum polskiej linii. Nasze armaty uczyniły jatkę wśród atakujących janczarów. Jedna z kul zabiła namiestnika Mehmeda Karakasza, który zagrzewał do boju. Spowodowało to przerażenie wśród Turków i ich paniczną ucieczkę. Polski kontratak zakończył się sukcesem i zdobyciem wojennego łupu.

Służba ucieka zamiast odpalać działo

W zdobycznym majątku był żelazny falkonet, który dostał się sanockim szlachciurom. Zapewne wiele trudu kosztowało przetransportowanie armaty do Sanoka, bo samo działo ważny około 250 kg i ma długość 2,40 m.

W kronikach nie ma zapisku, by z falkonetu kiedykolwiek zrobiono w Sanoku użytek. Można go było odpalić w czasie buntu chłopskiego, w 1626 roku, ale służba starosty, zamiast wziąć się do obrony, ze strachu uciekła, zostawiając dwór i jego właściciela na pastwę losu. Dygnitarz w porę zbiegł razem z rodziną i ocalił życie.

- Do napadów na dwory przyłączyli się zbójnicy, którzy mieli w tym rzemiośle największe doświadczenie - opowiada Robert Bańkosz. - Zbóje ponoć tak się rozzuchwalili, że napadli nawet na Sanok, który złupili, nie oszczędzając ani mieszczan, ani podsanockich dworów. Do tej opryszkowskiej bandy przyłączyli się zbójnicy z Odrzechowej. Na ich czele stał herszt zbójnicki o imieniu Konyk.

Przeleżała w stawie 222 lata

Herszt z cała pompą wwiózł armatę do Odrzechowej. Ale niedługo rozbójnicy cieszyli się z trofeum. Bunt został stłumiony, a rebelianci musieli odpowiedzieć gardłem. Zbóje postanowili pozbyć się trefnego działa.

- Konyk kazał działo utopić w pobliskim stawie - opowiada Bańkosz. - Przez wiele pokoleń nikt pary z gęby nie puścił i tylko mieszkańcy wsi wiedzieli, co kryje rybny staw. Strach przed zemstą pańską był tak wielki, że jedynie nieliczni przekazywali swoim synom historię zbójnickiej armaty, w nadziei, że kiedyś znów ja wydobędą.

Z armaty strzelano przez 100 lat

Nadzieje na wydobycie "zbójnickiej" armaty ziściły się dopiero po zniesieniu pańszczyzny w 1848 roku. - Laweta i koła dawno już zbutwiały - mówi pan Robert. - Samo tylko działo na brzeg wydobyto z wielkim trudem. Wołami zawleczono je pod cerkiew, oczyszczono, ustawiono i wystrzałem obwieszczono śmierć pańszczyzny. Od tej pory strzelano z armaty na Wielką Niedzielę. Co roku przez ponad 100 lat. Aż w latach 30. XX stulecia postanowiono je przekazać do powstającego w Sanoku muzeum łemkowskiego.

Historię zbójnickiego działa Bańkosz poznał, gdy zbierał materiały do przygotowanej przez siebie książki o zbójnikach. Wstępny tytuł książki brzmi "Legendy o zbójnikach z Bieszczadów". Ma ona ukazać się w przyszłym roku. Legendę opowiedział mu Stefan Holutiak, mieszkaniec Pastwisk.

Opowieść okazała się prawdą. - W spisie inwentarza muzeum Łemkowszyzny, który znajduje się w zbiorach Muzeum Historycznego w Sanoku, pod datą 14 lutego 1932 roku znajduje się zapis, informujący, że ojciec M. Kowalczyk z Odrzechowej przekazał armatę do łemkowskiego muzeum - wyjaśnia Bańkosz.

Andrzej Romaniak, historyk z sanockiego muzeum, zastrzega, że fakt przywiezienia armaty spod Chocimia trzeba jeszcze zweryfikować poprzez inne źródła.
Po konsultacji ze znawcami militariów ustalono, że armata pochodzi z XVI-XVII wieku. A na dodatek jest kuta, a nie odlewana, co czyni ją unikatem w skali kraju. - To najstarszy egzemplarz w naszej kolekcji broni palnej - podkreśla historyk.

- Przez prawie 80 lat drzemała sobie spokojnie w muzealnym magazynie - zauważa Robert Bańkosz. - Ale kto wie, może jeszcze kiedyś huknie na zamkowym dziedzińcu. Jak za czasów swojej młodości…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24