Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NIK: z Rzeszowskich Zakładów Graficznych wyciekły miliony. Co ma z tym wspólnego Ryszard Podkulski?

Andrzej Plęs
Tak wyglądał budynek Rzeszowskich Zakładów Graficznych przed przekształceniami własnościowymi (z lewej). Dziś w rozbudowanym kompleksie działa hotel i galeria handlowa.
Tak wyglądał budynek Rzeszowskich Zakładów Graficznych przed przekształceniami własnościowymi (z lewej). Dziś w rozbudowanym kompleksie działa hotel i galeria handlowa. Fot. Krzysztof Łokaj
Z Rzeszowskich Zakładów Graficznych wyprowadzono majątek wart ponad 27 mln zł - ustaliła Najwyższa Izba Kontroli. Operacje związane z przekazywaniem majątku odbywały się za wiedzą przedstawicieli Skarbu Państwa.

Relikt PRL długo straszył przy ul. Lisa Kuli w Rzeszowie. Odrapany, niemal pusty biurowiec Rzeszowskich Zakładów Graficznych, sama drukarnia pracowała na ledwie dyszących, starych maszynach. A te jeszcze "ledwo dyszały", bo nie były przeciążane robotą. I jeszcze dyszały, kiedy w 1999 roku zostały utworzone Rzeszowskie Zakłady Graficzna Spółka Akcyjna.

Dodatek "SA" miał kluczowe znaczenie dla losów zakładu, bo 45,5 proc. udziałów w tym interesie miał Skarb Państwa. Pakiet większościowy objęła gdańska spółka z o.o. "Inwestor". Inwestor z wybrzeża wkupił się sumą 8,5 mln zł w gotówce. Rzeszowski zakład dał półtora hektara w centrum miasta i budynki o łącznej powierzchni 12,5 tys. m kw. Wartość wkładu strony rzeszowskiej oszacowano na 7 mln zł.

Dwa lata później udziały "Inwestora" wykupił biznesmen Ryszard Podkulski, zresztą za zgodą Skarbu Państwa, udziałowca mniejszościowego. Nowy współwłaściciel obiecał zainwestować w RZG SA 8 mln zł w ciągu dwóch lat. W ciągu pięciu stał się wyłącznym właścicielem atrakcyjnej nieruchomości w centrum miasta, a zakład poligraficzny wegetuje na obrzeżach Rzeszowa. I sposób, w jaki to się stało, budzi poważne zastrzeżenia NIK.

Biurowiec idzie w cenę

Utrzymanie produkcji w budynkach zakładów w centrum Rzeszowa stało się zbyt kosztowne. Produkcję przeniesiono do wynajętych pomieszczeń w Miłocinie. W nieruchomość przy ul. Lisa Kuli 19 zarząd spółki postanowił wpompować prawie 10 mln zł, aby ją wyremontować i rozbudować. Po tej operacji nieruchomość miała osiągnąć wartość ok. 30 mln zł (z 7 mln przed remontem) i przynosić roczny zysk - prawie 1 mln zł. RZG SA wydały na to 3 mln zł, a że finansowa sytuacja firmy była mało różowa, toteż banki nie paliły się do udzielania jej kredytów. Tu wkroczył Podkulski i zaproponował, że przekaże 7,5 mln zł na dokończenie remontów. Firma propozycję przyjęła, ale po latach NIK doszukał się w dokumentach, że tak naprawdę to zakład wydał na remonty ok. 10 mln zł.

- Oparto się na prognozach i planach poprzednich zarządów, które nie miały żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości - sumę 30 mln zł oprotestowuje Marcin Biedroń, prezes Rzeszowskich Zakładów Graficznych SA. - Wycenę wysnuto prawdopodobnie na potrzeby banków bądź też innych instytucji, przed którymi istniała potrzeba roztoczenia świetlanej przyszłości spółki.

Plan rozwojowy zakładów graficznych na 2003 r.: modernizacja maszyny do druku gazet, zakup maszyny offsetowej Compacta-40 i sprzedaż budynku przy ul. Lisa Kuli. Wtedy nie udało się sprzedać nieruchomości.

Wypadki potoczyły się błyskawicznie, kiedy w sierpniu 2004 roku prezesem Rzeszowskich Zakładów Graficznych SA został Marcin Biedroń, zięć Ryszarda Podkulskiego. Już w miesiąc po objęciu funkcji nowy prezes powołał nową spółkę - Grafika sp z o.o. Kontrolerzy NIK są przekonani, że powołanie tej spółki miało na celu "wyjęcie" nieruchomości przy ul. Lisa Kuli z kapitału zakładów graficznych i przekazanie ich Podkulskiemu.

Biurowiec spada z ceny

Do spółki "Grafika" zagłady graficzne wniosły w listopadzie 2004 r. plac i budynki przy ul. Lisa Kuli. Budynki już wyremontowane i rozbudowane, które - według planów - po remontach miały mieć wartość 30 mln zł. Jeszcze w październiku powołano rzeczoznawcę oraz biegłego sądowego od nieruchomości, żeby wycenili nieruchomość. Już w trakcie kontroli NIK (2009 r.) rzeczoznawca złożył oświadczenie, że wprawdzie podpisał się pod wyceną, ale w całości dokonywał jej biegły sądowy. Kryteria, jakie ów przyjął, sprawiły, że coś, co miało mieć wartość 30 mln zł, wycenił na niespełna 8,5 mln. Czyli mniej, niż zakłady graficzne wpakowały w remont budynków i niewiele więcej od ich wartości sprzed remontu. Tak mu wyszło.

Cholernie drogi złom

Do spółki "Grafika" sp. z o.o. zakłady wniosły nieruchomości. Podkulski wniósł studio poligraficzne CtP, czyli naświetlarnię drukarską. Jak wycenił kolejny rzeczoznawca, piekielnie drogą naświetlarkę, bo - według rzeczoznawcy z Biura Rachunkowo-Doradczego DORFIN z Rzeszowa - wartą ponad 7 mln zł.

Dotychczas CtP zajmowało 69 m kw. wynajętego mieszkania, jedyną wartością trwałą studia była maszyna Agfy, urządzenie i oprogramowanie warte niewiele ponad milion zł - jak wyliczył NIK. Jak DORFIN wycenił cały ten interes na 7 milionów? Ano do wartości maszyn dorzucił wartość samej firmy, czyli możliwości wytwórczych, pakiet zamówień i perspektywy rozwoju. Tyle że 95 proc. roboty CtP to były zlecenia... od Rzeszowskich Zakładów Graficznych. Bez nich całe to studio poligraficzne zdechłoby z głodu.

NIK podszepnął w raporcie, że zakłady graficzne same mogły kupić urządzenia do naświetlania i spokojnie obyć się bez CtP Podkulskiego. Kosztowałoby to 1,25 mln zł, czyli niewiele więcej niż kosztował sprzęt biznesmena. Nawet otrzymały dwie oferty takiego zakupu, ale z nich nie skorzystały. W zamian za naświetlarnię Podkulski objął większościowy pakiet w "Grafice", która dysponowała nieruchomościami po zakładach graficznych. W efekcie to on decydował o "Grafice". O Rzeszowskich Zakładach Graficznych też, bo był ich udziałowcem większościowym. Mniejszościowym wciąż pozostawał Skarb Państwa.

Co do działalności Podkulskiego - udziałowca Rzeszowskich Zakładów Graficznych SA - NIK ma jeszcze jedno zastrzeżenie. Otóż przedsiębiorca w 2002 roku kupił w Szwajcarii maszynę drukarską Compacta-40, co razem z transportem do Polski i podatkami kosztowało go - wylicza NIK - 2,1 mln zł. Zakłady graficzne kupiły od niego tę samą maszynę za 11,7 mln zł. Nie kupiły "nówki", bo sprzęt liczył sobie osiemnaście wiosen. W chwili, kiedy kupowały go od Podkulskiego, nie był produkowany od dekady. Za pieniądze ze sprzedaży Compacty biznesmen kupił milion akcji RZG SA, dwie działki od zakładów graficznych (jedną w sierpniu 2004 r. za 400,2 tys. zł, drugą w lipcu 2005 r. za 536,8 tys. zł), i jeszcze zostało, żeby od RZG odkupić 2 400 udziałów w spółce Grafika Sp. z o.o. za 1,200 mln zł. Zresztą Podkulski zachował się jak przedsiębiorca: kupił tanio, sprzedał drogo. Tylko dlaczego zakłady graficzne kupiły złom po astronomicznej cenie?

Prezes Biedroń zwraca uwagę, że sprawą zakupu maszyny Compacta zajmowała się już prokuratura i - nie stwierdzając "znamion czynu zabronionego" - umorzyła dochodzenie.

Dzielenie tortu

W sierpniu 2004 roku Marcin Biedroń, prezes RZG SA, i Ryszard Podkulski podzieli majątek spółki "Grafika": nieruchomości przy ul. Lisa Kuli 19 w Rzeszowie stały się własnością "Grafiki", której jedynym właścicielem był już Ryszard Podkulski. Studio CtP "poszło" do nowo utworzonej spółki: Rzeszowskie Zakłady Graficzne sp. z o.o. Jedynym udziałowcem tego podmiotu stały się RZG SA. W ten sposób - jak wynika z ustaleń NIK - nieruchomości warte 30 mln zł trafiły niepodzielnie do rąk Podkulskiego, a maszyny poligraficzne CtP za niewiele ponad milion stały się własnością zakładów graficznych. I tu NIK nie ma wątpliwości, że prezes Biedroń zachował się bardziej jak zięć Podkulskiego, niż jak prezes zakładu, którego udziałowcem był Skarb Państwa.

Biedroń tłumaczy, że jako prezes spółki miał obowiązek wykonywać decyzje jej właścicieli, i wylicza:

- W posiadaniu udziałów w spółce byli Ryszard Podkulski - ok. 81 procent i Skarb Państwa - ok. 19 procent. Zarząd realizuje cele gospodarcze udziałowców, w tym wypadku także Ryszarda Podkulskiego, większościowego udziałowca.

I dodaje, że przedstawiciele Skarbu Państwa w spółce akceptowali wszystkie decyzje.

- Skoro 100 procent kapitału (udziałowców - przyp. red.) głosowało za tymi uchwałami, zupełnie niezrozumiałe jest dla mnie twierdzenie, że robiłem wszystko na korzyść teścia - argumentuje.
Biedroń wyjaśniał Najwyższej Izbie Kontroli sens ówczesnych transakcji w następujący sposób: "bez ich przeprowadzenia prawdopodobnie RZG SA dziś już by nie istniały. Spółki nie stać było na utrzymywanie bardzo zniszczonej ww. nieruchomości.(…) Po przeprowadzeniu powyższej transakcji Spółka pozbyła się ciężaru, jaką niewątpliwie była dla niej ww. nieruchomość, a poprzez wdrożenie systemu CtP mogła sprawniej i bardziej efektywnie zająć się jej główną działalnością, czyli drukowaniem".

Tyle że ten "ciężar" wart był 30 mln zł i można go było sprzedać. Na remont tego "ciężaru" zakłady graficzne wydały 10 mln zł, a takie CtP, jakie zakłady kupiły od Podkulskiego, można było kupić za rok wynajmu nieruchomości przy ul. Lisa Kuli. Tym bardziej że "umowa z firmą Ryszarda Podkulskiego przewidywała roczny czynsz w wysokości ok. 1,3 mln. zł, tj. o ok. 50 tys. zł więcej niż wartość nowych urządzeń, sprzętu i oprogramowania studia CtP" - zwraca uwagę NIK. Ale przyznaje, że to dzielenie tortu w 2005 roku dokonało się za zgodą ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Skarbu Państwa, czyli mniejszościowego udziałowca Zakładów Graficznych w Rzeszowie. Bierność MSP była tym dziwniejsza, że w latach 2005-07 do MSP wpłynęły cztery skargi na wyprowadzanie majątku z rzeszowskich zakładów.

Trzeba będzie oddać?

Rzeszowskie Zakłady Graficzne to wciąż spółka z udziałem Skarbu Państwa, choć ten próbuje sprzedać swoje udziały. Bezskutecznie. NIK stanął na straży interesu Skarbu Państwa - wobec prezesa Biedronia wysunięto szereg zarzutów, m.in. dotyczący zakupu od Podkulskiego maszyny Compacta za prawie 12 mln zł, choć w rzeczywistości kosztowała ok. 2 mln. To pomniejszy zarzut, bo jest poważniejszy: wyprowadzenie majątku spółki o wartości 27 814,5 tys. zł przez Prezesa Zarządu na rzecz akcjonariusza większościowego, czyli Ryszarda Podkulskiego. I właśnie zwrotu tych niespełna 28 mln zł na rachunek zakładów domaga się NIK.

- NIK nie precyzuje, kto tej wpłaty ma dokonać, kto i jakie działania ma podjąć celem wyegzekwowania tej wpłaty i od kogo - uściśla Biedroń. I kwestionuje wyliczenia NIK, według których komukolwiek cokolwiek z tego tytułu się należy.

Raport NIK nie ukrywa, że wszelkie operacje przekazywania majątku zakładów graficznych odbywały się za wiedzą ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Skarbu Państwa. I jeśli te operacje nazywa "wyprowadzaniem majątku", to wyprowadzanie dokonywało się za zgodą państwa.

Do sprawy powrócimy w poniedziałkowych Nowinach

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24