Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niszczymy talenty

ANDRZEJ KOZICKI
ANDRZEJ KOZICKI
Rozmowa z WITOLDEM FURGAŁEM, sekretarzem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej (PTMS), podkarpackim konsultantem w tej dziedzinie

- Podczas meczu w Stalach pod Tarnobrzegiem zmarł 18-letni piłkarz. Chorego na serce gracza lekarz wpuścił na boisko. Znał pan tego zawodnika...

- W 1997 roku zakazałem mu uprawiania sportu. Moją opinię zignorował lekarz rodzinny. Skandaliczne przypadki mają miejsce częściej. Zgłosił się do mnie nastolatek, od pięciu miesięcy bez badań trenujący koszykówkę. Miał jechać na obóz kondycyjny, ale stwierdziłem u niego wadę serca. Przychodzą do mnie prezesi klubów i trenerzy z żądaniami "zaocznego" prolongowania kart zawodników.

- Część lekarzy nie ma skrupułów. Potwierdzają karty zdrowia zawodników, nawet nie mając do tego kwalifikacji.

- Kartę ma prawo podbić lekarz o specjalizacji "medycyna sportowa", lub posiadający certyfikat PTMS. Na Podkarpaciu ma je siedmiu lekarzy.

- Ustawa o kulturze fizycznej zobowiązuje państwo do zapewnienia sportowcom opieki medycznej. Jake są realia?

- Narodowy Fundusz Zdrowia, tłumacząc się ograniczonymi zasobami, za badanie sportowca płaci 17 złotych. Faktycznie kosztuje ono 120-220 złotych. Kluby traktują kontrolę zawodników jako biurokratyczny wymóg i próbują ograniczyć sprawę do załatwienia pieczątki w karcie zdrowia. Fatalnie przedstawia się opieka medyczna szczególnie w klubach wiejskich.

- Amatorzy też zaniedbują kontrolę stanu zdrowia? Myślę o niezrzeszonych biegaczach, miłośnikach turystyki górskiej...

- Członkowie tarnobrzeskiego klubu Witar dziennie biegają po 20-30 kilometrów. Kiedy zaproponowałem im profilaktycznie badania, nie przyszli.

- Czy, pańskim zdaniem, sprawy kultury fizycznej, kondycji zdrowotnej, traktowane są przez wielu decydentów lekceważąco?

- Powiem tak: zamiast leczyć kontuzjowanych sportowców, musiałem walczyć o to, by paragraf "opieka medyczna" w ustawie o kulturze fizycznej przestał być martwym przepisem. Kiedy wreszcie były gotowe akty wykonawcze, okazało się, że państwa nie stać na realizację podstawowych zadań profilaktycznych. Moja przychodnia, jako "niepubliczna", nie może w ramach kontraktu świadczyć usług związanych z pourazową rehabilitacją sportowców. Skutki takiej polityki są opłakane. Mamy uzdolnionych juniorów, kandydatów na mistrzów świata, ale w efekcie rażących błędów, zaniedbań popełnionych na różnych etapach treningu, czy niewłaściwego leczenia urazów, nawet największe talenty szybko kończą karierę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24