Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O tym, jak Marian Banaś rzucił rękawicę obozowi władzy

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
27.11.2019 warszawa zaopiniowanie wnioskow prezesa nik o powolanie wiceprezesown/z marian banasfot. adam jankowski / polska press
27.11.2019 warszawa zaopiniowanie wnioskow prezesa nik o powolanie wiceprezesown/z marian banasfot. adam jankowski / polska press brak
„Pancerny Marian” wyruszył na wojnę i jest nieźle uzbrojony. Od czasu, gdy media ujawniły jego związki ze światem przestępczym, otwarcie atakuje obóz władzy. Ostatnia odsłona tej walki to zawiadomienia do prokuratury wobec premiera Morawieckiego i jego ministrów

Marian Banaś nie odpuszcza i nie składa broni. Przyparty do muru, przystępuje do kontrataku. Uderza celnie. - Czarnego pasa, a szef NIK ma czarny pas w karate, nie zdobywa się panikarstwem. Ruchy Banasia są przemyślane, chociaż reaktywne - ocenia dr Jarosław Flis, politolog.

Politycy, choć nieoficjalnie, nie kryją zaniepokojenia. - Banaś już się nie cofnie, będzie stwarzał kłopoty, będzie ciężko pracował na kolejny kryzys w obozie władzy. Najgorsze, że nic mu nie można zrobić - mówi jeden z nich.

Rzeczywiście, jako prezes Najwyższej Izby Kontroli, Marian Banaś wydaje się poza zasięgiem prawa. Może dlatego nie brak mu politycznej odwagi. We wtorek poinformował, że NIK skierowała do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka, ministrów Jacka Sasina i Mariusza Kamińskiego.

Wcześniej, bo w połowie maja, Marian Banaś przedstawił wyniki kontroli przeprowadzonej przez NIK, a dotyczącej przygotowań do wyborów kopertowych, które miały się odbyć 10 maja 2020 roku. O decyzji premiera Mateusza Morawieckiego, który zlecił druk kart wyborczych, mówił tak: „były pozbawione podstaw prawnych”. Najwyższa Izba Kontroli skierowała wtedy do prokuratury dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - przez zarząd Poczty Polskiej i zarząd Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Teraz w zawiadomieniu NIK znalazły się konkretne nazwiska, wysokiej rangi urzędnicy państwowi.

Łukasz Pawelski z biura prasowego NIK tłumaczył we wtorek, że „Najwyższa Izba Kontroli stoi na stanowisku, że prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki, wydając dwie decyzje administracyjne, dokonał tego bez podstawy prawnej”. - Decyzje te de facto powierzały przygotowanie wyborów, które miały odbyć się 10 maja 2020 roku, podmiotom do tego nieuprawnionym. W momencie wydania decyzji nie istniały żadne normy rangi ustawowej, które upoważniałyby prezesa Rady Ministrów do organizacji wyborów. Była to wyłączna kompetencja PKW - wskazywał Pawelski. - Podobne uwagi dotyczą zawiadomienia o uzasadnionym popełnieniu przestępstwa przez szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka, który brał udział w procesie przygotowania i decyzji premiera Mateusza Morawieckiego z dnia 16 kwietnia 2020 roku - dodał.

NIK podczas kontroli zwróciła szczególną uwagę na opinię Prokuratorii Generalnej dostępną dla premiera, zanim ten podjął decyzję o organizowaniu wyborów. - Obie opinie zwracały uwagę na brak związku pomiędzy przygotowaniem wyborów korespondencyjnych a celem w postaci ograniczenia rozwoju epidemii COVID-19 - mówił Pawelski. Opinia departamentu prawnego KPRM wskazywała „na możliwe rozwiązania”, które umożliwiłyby przeprowadzenie wyborów w innym terminie. Można było chociażby wprowadzić stan klęski żywiołowej albo stan nadzwyczajny.

Zawiadomienia wobec ministrów Sasina i Kamińskiego „dotyczą niedopełnienia obowiązków wynikających z decyzji wydanych przez pana premiera”.

Co ciekawe, z informacji przekazanych przez NIK wynika, że tylko do 30 września 2020 roku koszty magazynowania pakietów wyborczych wyniosły niemal 375 tysięcy złotych. Już wcześniej w mediach pojawiły się informacje, że same wybory kopertowe, a raczej przygotowania do nich, miały kosztować aż 133 mln zł. Zablokował je wicepremier Jarosław Gowin ku zadowoleniu opozycji.

PiS bagatelizuje jednak raport Najwyższej Izby Kontroli.

- Uważamy, że fakt, iż techniczne czynności przygotowawcze zostały podjęte przez szefa rządu i szefa jego kancelarii, jest raczej czymś pozytywnym niż nagannym. Kancelaria premiera dysponuje ekspertyzami prawnymi, które to potwierdzają. Jesteśmy tu spokojni - przekonywał wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. I dodał, że rząd nie organizował ubiegłorocznych wyborów korespondencyjnych.

- Wybory zostały zarządzone przez marszałka Sejmu, zgodnie z konstytucją, a organizowała je Państwowa Komisja Wyborcza -mówił Fogiel.

Zgoła odmiennego zdania jest opozycja. Koalicja Obywatelska ma złożyć wnioski o odwołanie ministra Jacka Sasina, Mariusza Kamińskiego oraz szefa KPRM Michała Dworczyka.

- Najwyższa Izba Kontroli zarzuca popełnienie przestępstw prezesowi Rady Ministrów oraz trzem konstytucyjnym ministrom. W tej sytuacji, która nigdy w historii wcześniej się nie wydarzyła, Koalicja Obywatelska złoży wnioski o odwołanie ministra Jacka Sasina, o odwołanie ministra Mariusza Kamińskiego i odwołanie ministra Michała Dworczyka - oświadczył Borys Budka, szef PO. Budka podkreślił, że „nie ma możliwości, by ludzie, wobec których stawiane są zarzuty popełnienia przestępstwa, działania poza swoimi uprawnieniami, naruszenia prawa, sprawowali dalej swoje funkcje”. I dodał, że poważne zarzuty formułowane są również wobec prezesa Rady Ministrów, ale tu procedura jest nieco inna. - Oczywiście, odpowiedzialność polityczna Mateusza Morawieckiego jest oczywista. To on wydawał bezprawne polecenia i również w stosunku do niego zostaną przewidziane odpowiednie kroki, o których będziemy informować - stwierdził polityk. Platforma ma teraz „konsultować z partnerami w opozycji przeprowadzenie ewentualnych innych kroków wobec urzędującego premiera, ale to kwestia przyszłych scenariuszy”.

Z kolei Lewica domaga się powołania komisji śledczej, która wyjaśniłaby sprawę organizacji wyborów kopertowych.

- Przygotowaliśmy projekt uchwały Sejmu Rzeczypospolitej o powołaniu komisji śledczej, dlatego że nie mamy najmniejszych wątpliwości, że upolityczniona prokuratura Zbigniewa Ziobry w tej sprawie najprawdopodobniej nie zrobi nic - mówił wiceszef klubu Lewicy Tomasz Trela. - Tylko komisja śledcza, która ma swoje unormowanie w konstytucji, która ma swoje uprawnienia śledcze i kontrolne, może zbadać i wyjaśnić tę sprawę - dodał.

W tym czasie Jakub Banaś, syn prezesa NIK, złożył zawiadomienie do prokuratury. Chodzi o sygnały o jego rzekomej próbie samobójczej, które 13 maja otrzymała policja, tego dnia Marian Banaś przedstawił raport NIK dotyczący organizacji wyborów kopertowych.

„Wysadzę dom, zniszczę wszelkie dowody, już nigdy go nie przeszukacie. Już nigdy nie będziecie szantażować mnie ani mojego ojca” - pisał autor maila, który trafił do policji i delegatury NIK, autor podający się za Jakuba Banasia. W kwietniu CBA przeszukało dom syna szefa NIK w związku z prowadzoną przez prokuraturę sprawą dotyczącą krakowskiej kamienicy Mariana Banasia, w której wynajmowane były pokoje na godziny. Syn prezesa NIK stanowczo zaprzeczał, by to on był nadawcą maila. Podejrzewa, że to prowokacja, za którą stoją służby.

Przepychanki, a dzisiaj już otwarta wojna między Marianem Banasiem a obozem władzy trwa już od dobrych kilkunastu miesięcy. 30 sierpnia 2019 Banaś został wybrany przez Sejm na prezesa Najwyższej Izby Kontroli, siedział w ławach rządowych, a ministrowie rządu Mateusza Morawieckiego decyzję Sejmu przyjęli oklaskami. Wśród gratulujących Banasiowi był między innymi minister Mariusz Kamiński, szef służb specjalnych, których obowiązkiem jest prześwietlenie każdego z kandydatów na taki urząd.

Niecały miesiąc później magazyn śledczy „Superwizjer” (TVN24) wyemitował reportaż sugerujący związki Mariana Banasia ze światem przestępczym.

Reportaż Bertolda Kittela był oparty na analizie oświadczeń majątkowych Mariana Banasia. Dziennikarz opisał działalność prowadzoną w należącej do Banasia kamienicy w Krakowie. Funkcjonował tam hotel wynajmujący pokoje na godziny - w reportażu zaznaczono, że takie pokoje są często wynajmowane na potrzeby usług seksualnych. Kittel poszedł tam z kobietą i wynajął pokój, nie dostał paragonu, co jest naruszeniem Kodeksu karno-skarbowego.

Po pewnym czasie reporter jeszcze raz odwiedził hotel, żeby spytać, dlaczego klientom nie są dawane tu paragony. W recepcji spotkał mężczyznę obwieszonego złotą biżuterią, który nie chciał odpowiadać na pytania, także te o wynajem budynku od Mariana Banasia. Bertold Kittel człowieka z recepcji zidentyfikował jako Janusza K. pseudonim Paolo, który z bratem prowadzi agencje towarzyskie. W 2005 roku brali udział w krwawych porachunkach gangów w krakowskiej dzielnicy Kazimierz, za co zostali skazani na półtora roku więzienia.

W materiale przypomniano też, że w 2016 roku Marian Banaś zapowiedział, że sprzeda krakowską kamienicę. Zawarł już umowę przedwstępną, nabywcą miał być Dawid O., spowinowacony z Januszem K. i prowadzący z nim hotel w tym budynku. Jednak do transakcji nie doszło.

Banaś, po emisji materiału, „zawiesił swoją działalność w NIK” do czasu zakończenia przeprowadzanej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne kontroli jego oświadczeń majątkowych. Po wyborach parlamentarnych w 2019 roku w niektórych mediach zaczęły pojawiać się doniesienia, jakoby Banaś złożył rezygnację z pełnienia funkcji prezesa NIK, ale szybko zostały zdementowane. 17 października powrócił z bezpłatnego urlopu do wykonywania swoich obowiązków.

29 listopada 2019 Centralne Biuro Antykorupcyjne skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mariana Banasia. W zawiadomieniu CBA wskazuje na podejrzenie złożenia przez Mariana Banasia nieprawdziwych oświadczeń majątkowych, zatajenie faktycznego stanu majątkowego oraz nieudokumentowanych źródeł dochodu.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy na początku bronili Banasia, dzisiaj wolą się na jego temat nie wypowiadać. Dla nikogo nie jest jednak tajemnicą, że Banasiowi sugerowano odejście z NIK, ale on sam nie przejął się tymi sugestiami, a tym samym, jak mówią politycy opozycji, „urwał się prezesowi Kaczyńskiemu ze smyczy”.

Dzisiaj Marian Banaś, nazywany też Pancernym Marianem, mówi, że przeszukania w domu jego syna to próba zmuszenia go do rezygnacji z funkcji i zmiany wyników niektórych kontroli. - To przypomina mi czasy bolszewickie, gdy po ogłoszeniu stanu wojennego za to, że byłem patriotą i należałem do Solidarności, zostałem aresztowany i skazany na 4 lata więzienia. Dzisiaj to samo robi obecna władza. To w czystej postaci państwo policyjne - oświadczył. - Kto się nie zgadza z obecną władzą, może w każdej chwili liczyć się z zatrzymaniem i represjami. NIK to jedyna obecnie niezależna od władzy instytucja. Będę bronił tej niezależności i żadne prowokacje ani działania służb tego nie zmienią - stwierdził.

Mocne słowa jak na kogoś związanego do niedawna z obozem władzy. Banaś poszedł nawet krok dalej i napisał list do organizacji EUROSAI, zrzeszającej europejskie organy kontroli. Skarży się w nim na aktywność służb i działania uderzające w niego i jego rodzinę. Poprosił o wsparcie ze strony europejskiej instytucji, argumentując, że „takie działania inspirowane są przez środowiska przestępcze oraz grupy interesów”.

- Banaś odkrył karty, pokazał, że są mocne. To takie wołanie: „Zostawcie mnie w spokoju!”. PiS wie, że Banaś może im przyłożyć, ale sami mu przykładają, a on im odpłaca pięknym za nadobne - mówi dr Jarosław Flis. I dodaje, że teraz wszystko w rękach ministra Zbigniewa Ziobry, który stoi przed wielką pokusą. Może dać pstryczka w nos i Jarosławowi Kaczyńskiemu, i Mateuszowi Morawieckiemu, z którym od lat prowadzi otwartą wojnę, ale to pewnie oznaczałoby opuszczenie koalicji. Z drugiej strony, jeśli prokuratura umorzy sprawę, Ziobro bierze na siebie ogromną odpowiedzialność.

- Pewnie za różne rzeczy będzie go można kiedyś oskarżyć, ale za to najłatwiej - mówi dr Jarosław Flis. I zauważa, że atmosfera w obozie władzy na chwilę się poprawiła, napięcie opadło, ale to może być bardzo zwodne odczucie, bo trzecia fala konfliktu w Zjednoczonej Prawicy zbliża się nieuchronnie.

- Samozadowolenie nie usuwa problemów - zauważa politolog.

Skoro przy ministrze Ziobrze jesteśmy, ten, póki co, uważa, że winę za wybory kopertowe, a raczej za fakt, iż się nie odbyły, ponosi opozycja, która przyjęła „skrajnie cyniczny, anarchizujący, bezprawny sposób działania”. Rząd robił zaś wszystko, „by, tak jak przewiduje konstytucja, prezydent został wybrany”. W tym samym tonie wypowiada się premier Mateusz Morawiecki.

- Uważam, że ja jako premier, szef kancelarii premiera i ministrowie zachowaliśmy się właściwie, tak jak trzeba, aby wybory zostały przeprowadzone - skomentował krótko zawiadomienie NIK. Według Mateusza Morawieckiego, gdyby on i jego ministrowie nie próbowali organizować wyborów korespondencyjnych, padłyby oskarżenia, że nic nie zrobił, aby wybrać prezydenta w konstytucyjnym terminie.

Do sprawy odniósł się nawet sam Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. W rozmowie z tygodnikiem „Sieci” stwierdził, że decyzja o organizacji wyborów kopertowych była jego osobistą decyzją, zaś „mówienie tutaj o jakimś złamaniu prawa czy nadużyciu jest wielkim nieporozumieniem”. Prezes nie miał też wątpliwości, że Marian Banaś nie powinien być szefem NIK, bo toczą się wobec niego „poważne śledztwa”.

- Jest wielkim błędem naszego systemu prawnego, że człowiek, wobec którego toczą się poważne śledztwa, może być prezesem Najwyższej Izby Kontroli - ocenił.

Art. 205 konstytucji mówi bowiem, że prezes NIK jest powoływany przez Sejm za zgodą Senatu na sześć lat, a sytuacje, w których może być odwołany, wskazuje ustawa o NIK. Żadnej z nich Banaś obecnie nie spełnia: nie rzekł się stanowiska, nie stał się trwale niezdolny do pełnienia obowiązków na skutek choroby, nie został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo, nie złożył niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego stwierdzonego orzeczeniem ani też Trybunał Stanu nie orzekł w stosunku do niego zakazu zajmowania kierowniczych stanowisk.

Prof. Kazimierz Kik, politolog, mówi o tym, że Banaś jest dla polityków ostrzeżeniem, bo o kadry trzeba dbać bardziej niż robi się to obecnie.

- Banaś jest dzisiaj poza polityką, trzyma go w niej jedynie urząd, który sprawuje. On pogrąży całe państwo, żeby się zemścić. To mały, mściwy człowiek - wzdycha prof. Kik.

Jego zdaniem, obserwujemy dzisiaj upadek polskiej klasy politycznej. - To społeczeństwo ma dzisiaj wyższy poziom ideowy niż politycy. W polityce trwają targi i handel, każdy na coś liczy. Klasa polityczna nie jest dzisiaj ideowa, nie jest oparta na wartościach, ale na rachunku ekonomicznym - uważa prof. Kik.

Sam Marian Banaś odrzuca oskarżenie o to, że prowadzi jakąś wendettę, czy że się na kimś mści. W programie TVN24 „Czarno na białym” został zapytany, czy tak jak w sztuce walki „zabija się jednym ciosem byka”, tak on „zabije teraz rząd Mateusza Morawieckiego”.

- Ja nikogo nie zabijam, nikogo nie grilluję, nie jestem na żadnej wojnie, wykonuję swoje ustawowe, konstytucyjne obowiązki - zapewnił.

Raport na temat wyborów kopertowych NIK przedstawiła jednak na kilka dni przed prezentacją Nowego Ładu, co, jak zauważyli dziennikarze, „wygląda jednak na grę”.

- Ja tylko reaguję na pewne czynności, które są podejmowane przeciwko mnie i mojej rodzinie. Mam tu na myśli ostatnie wydarzenia, które miały miejsce, ten słynny e-mail, który sugerował, że rzekomo mój syn chce popełnić samobójstwo. To było tuż przed konferencją. Trudno tego nie określić jako działanie, które można nazwać presją na mnie, bym się zdenerwował i tej konferencji nie zrobił - stwierdził Banaś. - Nie mszczę się, to pojęcie jest mi obce. Oddzielam sprawy prywatne od spraw służbowych - dodał szybko.

Banaś uważa też, że politycy Prawa i Sprawiedliwości odwrócili się od niego, bo doszło do rozbieżności interesów - Mariusz Kamiński, szef MSWiA, chciał mieć w NIK swojego człowieka, a on nim nie jest.

Tymczasem, oczywiście, zdaniem Banasia, minister Kamiński „ma monopol na informację i może zbierać haki na każdego”.

- W moim przypadku tak robi, choć tych haków nie ma. Sięga się do spraw sprzed kilkunastu lat - stwierdził Banaś.

Po co minister Kamiński to robi?

- Żeby się go wszyscy bali - tak odpowiedział szef NIK.

- Może taki jest styl władzy PiS? - zapytał prowadzący program. - Nie wiem, czy jest taki styl, ale na pewno został zachwiany trójpodział władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. A żeby była pełna demokracja, to muszą być te władze od siebie wzajemnie niezależne - stwierdził Banaś.

Cóż, wygląda na to, że Marian Banaś może przysporzyć obozowi władzy sporych kłopotów. W każdym razie nie zamierza, jak na właściciela czarnego pasa przystało, poddać się bez walki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: O tym, jak Marian Banaś rzucił rękawicę obozowi władzy - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24