Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O wolność ciągle musimy walczyć

Jakub Hap
Pamiętamy. W niedzielę, 13 grudnia, minie 34. rocznica wprowadzenia w naszym kraju stanu wojennego. Decyzja władzy ludowej, wygłoszona ustami generała Jaruzelskiego, uderzyła zwłaszcza w działaczy „Solidarności” - m.in. Jana Hapa

Nadeszła godzina ciężkiej próby. Próbie tej musimy sprostać, dowieść, że Polski jesteśmy warci - te słowa gen. Wojciecha Jaruzelskiego, które o poranku 13 grudnia 1981 roku wybrzmiały na falach radia i telewizji, zachowały się i wciąż trwają w pamięci wielu Polaków. Podobnie jak wydarzenia stanowiące ich skutek, m.in. internowanie patriotów, którzy mimo świadomości ryzyka, jakie niosła ze sobą działalność konspiracyjna, nie schowali głowy w piach. Z każdym dniem mocniej wierząc, że jeszcze Polska nie zginęła - bez względu na sytuację w kraju.

Jedną z osób, które stan wojenny dobitnie odczuły na własnej skórze, był jaślanin Jan Hap. W momencie pamiętnej decyzji władzy ludowej pełnił funkcję przewodniczącego NSZZ „Solidarność” przy miejscowej hucie szkła.

Szok o świcie
Feralnej nocy z 12 na 13 grudnia pan Jan spał. Był świadomy, że coś może się wydarzyć, wszak o rzekomej konieczności wprowadzenia stanu nadzwyczajnego mówiło się w kraju od początku lat 80. Niemniej jednak związkowcy spodziewali się stanu wojennego. To, do czego doszło, było dla nich wstrząsem.

- O wszystkim, także o aresztowaniu kilku kolegów o północy, dowiedziałem się o 7 rano od sąsiada. Mieszkałem wówczas w kamienicy przy ul. 3 Maja. Pamiętam, że wyszedłem z domu, chcąc na własne oczy przekonać się, co się dzieje. Na ulicach widać było popłoch... Świadomy zagrożenia wynikającego z delegalizacji „Solidarności” uznałem, że mój cel może być tylko jeden: dotrwać do poniedziałku - opowiada Jan Hap.

Udało się. W poniedziałkowy poranek, o godzinie 6, zameldował się w hucie. Negatywnie odnosząc się do wprowadzenia stanu wojennego, cały czas mając w myślach aresztowanych kolegów, wyszedł z inicjatywą, by załoga zakładu podjęła strajk generalny. Uznał, że tylko w ten sposób może wyrazić dezaprobatę dla tego, co się stało. Pomysł pana Jana spotkał się z poparciem zdecydowanej większości pracowników działu mechanicznego, oraz działu produkcji, gdzie zaczął się strajk.

Razem!
- Dyrektor zakładu Tadeusz Dziedzic próbował ustalić organizatorów strajku, zaczął również naciskać na mnie, bym namówił ludzi do rozpoczęcia pracy. Bezskutecznie. Na mocy stanowiska ogółu załogi zdecydowaliśmy, że nie będziemy pracować. Do południa siedzieliśmy, rozmawiając. Czołgi jeździły już po ulicach - wyznaje pan Jan.

Około godziny 13 znów został wezwany przez dyrektora.

- Gdy zapytał mnie, czy mam klucz do siedziby „Solidarności”, stwierdziłem, że zapomniałem. Kazał przynieść go jutro i wyszedł, zostawiając mnie w biurze. Zachowując trzeźwe myślenie momentalnie wyszedłem za nim - ten jego pośpiech mi się nie podobał. Przeczucie mnie nie zmyliło, klucz był jedynie pretekstem. Po wyjściu na zewnątrz zauważyłem dopiero co przybyłą do huty grupę „ubeków” i milicjantów, którzy szybkim krokiem ruszyli ku mnie. Udało mi się jednak wbiec na teren wciąż strajkującego zakładu. Po dwóch godzinach dostałem informację, że w pokoju kierownictwa czekają na mnie prokurator i SB. Jak postanowiłem, że pójdę, usłyszałem od współpracowników: idziemy z panem! I poszli, grupą około stu osób. Byłem w szoku... - opowiada pan Jan.

Boże, coś Polskę
Pomimo odczuwalnego zagrożenia, jaślanin nie stchórzył.

- Gdy zapytano mnie, dlaczego nie zdjąłem ze ściany w siedzibie związku tablicy „Solidarności”, odpowiedziałem, że jeszcze się przyda. A oni na to: bądź pan realistą. Odrzekłem, że ta tablica jest dla mnie świętością, jak nazwa związku. Wówczas prokurator spisał protokół i kazał mnie zabrać. Wśród tłumów oczekujących na zewnątrz nastał lament. Ludzie zablokowali wyjście. Dyrekcja z Krosna, której podlegaliśmy, zabrała mnie wraz z pracownikami na świetlicę. Byliśmy namawiani do wznowienia pracy, jednak solidarnie odmówiliśmy. Gdy ktoś powiedział, że ten upór źle się dla nas skończy, zaintonowałem „Boże, coś Polskę”. Odśpiewaliśmy tę pieśń na dwieście gardeł, niezapomniane przeżycie - wyznaje J. Hap.

Internowania uniknąć nie zdołał. Po powrocie z zakładu pracy, pod którym wyczekiwała go świadoma już co się szykuje żona Maria, domowym zaciszem mógł się nacieszyć tylko przez kilka minut. Do mieszkania Hapów funkcjonariusze MO trafili za sprawą kapusia, który miał ich obstawiać podczas powrotu z huty.

- To było między 16 a 17. Żona zaczęła robić kanapki, a tu nagle głośne pukanie do drzwi. Wiedziałem już, co się święci, tylko nie wiedziałem, gdzie mnie zabiorą. Weszło czterech panów z karabinami, kazali, bym się ubierał. Mówię: pozwólcie mi zjeść choć jedną kanapkę. Nie pozwolili. To co się działo, było szokiem, zwłaszcza dla dzieci. Zabrali mnie przy głośnych krzykach... - wspomina nasz bohater.

Przewieziono go na komendę. Przesłuchanie przeprowadził współpracujący z milicją pracowni huty. Pan Jan był pytany, czy przypadkiem nie dysponuje siekierami, benzyną, koktajlami Mołotowa. Następnie, wraz z innymi zatrzymanymi, trafił na komendę krośnieńską - uprzednio skuto ich kajdankami, po dwóch.

- Kolega Matysik powiedział: Ręce nam skujecie, ale sumień i ducha nie dacie rady... Byliśmy przekonani, że czeka nas wywóz do Rosji, a trafiliśmy do odrębnych cel w ośrodku odosobnienia w Uhercach - mówi pan Jan.

Wciąż trzeba walczyć
Wolność odzyskał 10 lutego 1982 r., w związku z poważnymi problemami zdrowotnymi. Szczęście w nieszczęściu... Po opuszczeniu lecznicy, niemal z marszu wrócił do pracy i działalności w zdelegalizowanym związku. Mimo częstych wezwań na przesłuchania, podejrzeń o sabotaż, nie odpuścił.

Dziś, po latach, stan wojenny wspomina jako największe zło. Jest dumny, że podobnie jak wielu kolegów pozostał wierny swoim ideałom i nie dał się złamać poddańczej ZSRR władzy. Cieszy się wolnością, choć wie, że nie jest dana na zawsze. - Wciąż trzeba o nią walczyć - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24