Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddał serce dla żywych

Jerzy Mielniczuk
Ks. Czesław Sondej zginął tragicznie 6 lipca. Został pochowany na cmentarzu w Stalowej Woli.
Ks. Czesław Sondej zginął tragicznie 6 lipca. Został pochowany na cmentarzu w Stalowej Woli. Archiwum ks. Stanisława Słowińskiego
Ks. Czesław Sondej z Zaborza k. Górna jeszcze za życia przeznaczył swoje organy do przeszczepów. Zginął tragicznie. Dzięki niemu żyją inni.

Ktoś dostał jego nerki. Ktoś inny posiadł jego serce. A ile żyć uratowały inne narządy, których ksiądz nie zabrał do lepszego świata?

- Jeszcze w piątek przed południem dzwonił do mnie - pochlipuje pani Stanisława, matka ks. Czesława Sondeja. - Cieszył się z powrotu z Rzymu. Jak zawsze chciał dużo powiedzieć, mówił o przywiezionych zdjęciach, ale ustaliliśmy, że wszystko w domu opowie. Po co przez telefon? Na niedzielny odpust miał przyjechać. Wyprasowana sutanna czekała w jego pokoju.

Ksiądz Czesław już więcej nie odezwał się do matki. Kilka godzin później miał wypadek. Po dwóch dniach zmarł.

Ty, Czesiu, księdzem będziesz!

Zaborze to przysiółek Górna w pow. rzeszowskim. Górno znane jest z zakładu leczniczego. Gdy Czesio Sondej był w podstawówce, do sanatorium przyjeżdżał starszy kapłan wykurować chore płuca. Opatrzność ich zetknęła. Ksiądz, co jakiś czas odprawiał ciche msze, a młody Sondej do nich służył.

- Z ciebie Czesiu to byłby dobry ksiądz - orzekł wreszcie leciwy kapłan.

Doradził rodzicom, by posłali ministranta do Niższego Seminarium Duchownego Księży Michalitów w Miejscu Piastowym, czyli do zakonnego liceum.

Tak Czesław Sondej wyjechał z rodzinnego Zaborza, do którego wracał już potem tylko na dłuższe, albo krótsze urlopy. Droga do kapłaństwa wiodła go przez Zgromadzenie Św. Michała Archanioła i Instytut Teologiczny Księży Misjonarzy przy Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. We wrześniu 1994 r. złożył śluby wieczyste w Zgromadzeniu św. Michała Archanioła. Dwa lata później, w maju, przyjął święcenia kapłańskie. Szafarzem sakramentu był bp Jan Chrapek CSMA (oznaczenie zakonu michalitów). Prawdopodobnie Bóg nie przypadkowo skrzyżował ich drogi. Pięć lat później bp Chrapek zginął w wypadku samochodowym. Zostało po nim słynne życiowe motto: Idź tak, aby ślady twoich stóp przetrwały cię.

Od połonin po Mazowsze

Motto przełożonego młody ksiądz przyjął jak swoje. Zostawiał ślady wszędzie, gdzie był z posługą. A wędrował od Bieszczadów, przez Karkonosze, po Mazowsze. Przez trzy lata pracował w sanktuarium Matki Bożej Bieszczadzkiej w Jasieniu. Tam zetknął się z prawdziwą biedą dzieci. Założył Towarzystwo Pomocy Dzieciom Bieszczad "Michalineum". Dzięki tej inicjatywie ponad tysiąc dzieci z rodzin ubogich miało prawdziwe wakacje, z jadłem i odpoczynkiem, bez głodu i strachu.

- Z dziećmi to Czesio najchętniej przebywał - mówi o synu Stanisława Sondej. - Rękę każdemu podał, nawet wrogowi. Tylko, że wrogów to on chyba nie miał.

W 2005 roku został skierowany do kościoła Michalitów w Toruniu. Tam opiekował się m.in. ministrantami. Nie była to zwykła opieka duchownego; ministranci traktowali go jak kolegę, z którym jeździli na wycieczki krajowe i zagraniczne.

- Podejrzewam, że wtedy odrodziła się w nim pasja biegania, którą wyniósł z domu rodzinnego - opowiada ks. Stanisław Słowiński CSMA, długoletni przyjaciel. - Wykorzystywał chwile, które dawał mu los, na zbliżenie się do podopiecznych. O ile wiem, w Toruniu bieganie jest bardzo popularne.

Samotność długodystansowca

Ksiądz polubił długie dystanse. Z kilku półmaratonów przywiózł medale. W tym roku postanowił zaatakować prawdziwy maraton. Treningi przed jesiennymi zawodami, rozpoczął już wiosną. 6 lipca wieczorem, jak zwykle, wybiegł potrenować. Ok. godz. 22. na biegnącego poboczem ulicy sportowca - kapłana najechał samochód. Kierowca nawet się nie zatrzymał.

- To tak już bywa, że pomagając wszystkim, sam pomocy nie otrzymał, akuratnie w chwili, gdy jej najbardziej potrzebował - mówi Andrzej Sondej, brat ks. Czesława.

Nie było świadków. Do tej pory policja nie wie, kto najechał na księdza. Ktoś tylko usłyszał charakterystyczne uderzenie i wezwał karetkę. Anonimowa ofiara wypadku trafiła do szpitala, w stanie nierokującym nadziei na przeżycie. Lekarze dopiero na drugi dzień dowiedzieli się, o czyje życie walczą. Stało się to po tym, jak proboszcz parafii na Rybakach, ks. Piotr Bieniek CSMA, zgłosił zaginięcie księdza.

Szybko powiadomiono rodzinę, ale gdy matka dojechała do Torunia, mogła już tylko podpisać zgodę na pobranie organów wewnętrznych umierającego syna i oddanie ich chorym czekającym na przeszczep. Tak wypełniła wolę 38-letniego kapłana.

Cały nie umarł

Ks. Czesław Sondej CSMA jakiś czas temu wypełnił deklarację o zgodzie na pobranie swoich organów. Być może dzięki temu ktoś z jego sercem już myśli o starcie w maratonie, którego dawca nie przebiegł. Ktoś inny posiadł zdrowe nerki i nie musi już, co dnia jeździć na dializy. A inne narządy, których ksiądz nie zabrał do lepszego świata?

- Świętej pamięci ks. Czesław jeszcze za życia przeznaczył swoje organy innym - mówi ks. Słowiński. - Zapewne wsłuchał się w słowa Jana Pawła II: Należy zaszczepić w sercach ludzi, zwłaszcza młodych, szczere głębokie przekonanie, że świat potrzebuje miłości, której wyrazem może być decyzja o darowaniu narządów.

Choć lekarze mieli deklarację umierającego człowieka, to jednak poprosili jeszcze jego matkę o zgodę na pobranie organów. Można tylko wyobrazić sobie co czuła matka, gdy składała swój podpis. Lekarze tłumaczą, że to normalna praktyka. Chodzi o to, by najbliżsi wiedzieli, iż część ciała zmarłego świadomie i dobrowolnie jest darowana bliźniemu. I matka to zrozumiała.

- Kiedyś bardzo chorowałam i kilka osób oddało mi swoją krew - cicho wspomina Stanisława Sondej. - Przypomina mi się tamto i decyzja Czesia. Teraz wiem, że cały nie umarł i choć nigdy go nie usłyszę, to jednak mi lżej. Choć troszeczkę lżej...

Biskupi apelują

W niedzielę w kościołach był czytany list biskupów zachęcający wiernych, aby nie lękali się deklarować woli przekazania po śmierci swoich narządów do przeszczepienia. "Rodziny osób tragicznie zmarłych, prosimy, by w swoim bólu i smutku nie zapominały, że organy wewnętrzne, pobrane od ich bliskich, mogą uratować życie chorym czekającym na transplantację" - czytamy w liście pasterskim.

- Myślę, że Czesiek cieszy się z tego, iż mógł komuś pomóc - twierdzi ks. Słowiński. - Wiem, że rozmawiał z kolegami z rocznika o oddawaniu organów innym, ale któż by przypuszczał, że stanie przed tą próbą tak szybko. Mam wielkie przekonanie, że decyzja Cześka wypływała z głębokiej wiary oraz z wielkiej miłości do życia i ludzi.

***

Ks. Czesław Sondej CSMA został pochowany na cmentarzu w Stalowej Woli. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył bp Edward Frankowski. Przybyło na nie ponad stu księży i wiele osób świeckich. Ci, którym życie darował, nigdy się nie dowiedzą, gdzie jest jego grób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24