Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oj, Lesławie! Po co ci był ten napad

Norbert Ziętal
- Jak zajechały policyjne samochody, to od razu wiedzieliśmy, że napadli na bank albo na pocztę - mówili mieszkańcy.
- Jak zajechały policyjne samochody, to od razu wiedzieliśmy, że napadli na bank albo na pocztę - mówili mieszkańcy. Norbert Ziętal
- Co Lesławowi strzeliło do głowy - mieszkańcy Wielkich Oczu nie mogą się nadziwić. Ich znajomy napadł na miejscowy bank. I na dodatek postrzelił kasjera.

Napad na bank w Wielkich Oczach! Szok. Ale jeszcze bardziej mieszkańców szokuje sprawca. To znany wszystkim były leśniczy. Wielkie Oczy to, wbrew nazwie, niewielka miejscowość tuż przy polsko-ukraińskiej granicy. Stolica gminy. Właściwie jedna droga główna i drogi boczne.

Piątkowe popołudnie. Przed budynkiem miejscowego oddziału Powiatowego Banku Spółdzielczego w Lubaczowie przy ul. Cerkiewnej stoją policyjne radiowozy. Teren ogrodzony policyjną taśmą. Mundurowych wspomagają ochroniarze. Nikogo nie przepuszczają. W oddali - grupki mieszkańców.

- Jak zajechały policyjne samochody, to od razu wiedzieliśmy, że napadli na bank albo na pocztę - mówi kobieta. Bo w tym samym budynku mieści się bank i poczta. - Okazało się, że to napad na bank - opowiada mężczyzna. - Widzę, że prowadzą kogoś. Patrzę, a to Lesiu. Nasz Leszek. Poznałem go bez problemu, ale jakąś dziwną minę miał. Jakby to nie on był albo on, ale nie w swoim ciele.

Przeliczył się

Przed godziną 12 Lesław S. wszedł do banku. Na głowie miał gumową maskę, w ręku pistolet. Zażądał wydania pieniędzy, groził, że w razie sprzeciwu zabije.
- Lesław S. zaplanował i z premedytacją zrealizował swój zamiar - mówi Maria Potoczna, prokurator rejonowy w Lubaczowie.

Mieszkańcy twierdzą, że pod bank podjechał samochodem swojej żony. Terenówką. Zaparkował tuż obok budynku.

Wkrótce okazało się, że podejrzany nie miał pozwolenia na pistolet, którym wymachiwał podczas napadu. Policja znalazła również drugi, też miał go nielegalnie. Przeliczył się. Pracownicy stawili opór. W środku znajdowały się dwie pracownice banku, pracownik i klientka.

- Mierzył do kierowniczki. Wtedy jego uwagę skupił na sobie kasjer. Napastnik wycelował w niego bronią. Doszło do szamotaniny, padły strzały. Jedna z kul trafiła pracownika banku w prawe ramię. Drasnęła go tylko, nic poważnego - dowiedzieliśmy się z nieoficjalnych źródeł w policji.

Lesław S. był zaskoczony sytuacją. Chwilę miał się zastanawiać, czy brać zakładników czy lepiej uciekać. Zdecydował się na to drugie. Rzucił się do drzwi. Te były już zablokowane. Skoczył do okna, wybił szybę. Wyskoczył na podwórko. Wprost na policjanta z miejscowego rewiru dzielnicowych.

Ten został powiadomiony przez dyżurnego lubaczowskiej komendy. Któryś z pracowników musiał uruchomić czujnik napadowy. Od razu powiadamiana jest wtedy ochrona, policja, blokowane są drzwi, okna.

Ojciec i syn ruszają do akcji

Napastnik z bronią w ręku mierzy do policjanta, wycofuje się. Wskakuje do otwartego radiowozu. Nie radzi sobie z uruchomieniem auta. Rosłego mężczyznę najpierw próbują obezwładnić dwaj przypadkowi świadkowie. Ojciec z synem. Byli w pobliżu, gdy usłyszeli wołanie kobiety o pomoc. Nie zawahali się. Wkrótce dołącza do nich policjant. Grozi, że użyje broni. Lesław S. odpuszcza.

- Lesiu, Lesiu, co ci, chłopie, strzeliło do głowy? - kręci głową starszy mężczyzna. - Kiedyś swój chłop, jakiś czas temu zmienił się nie do poznania. A może pieniądze go tak zmieniły - zastanawia się jeden ze znajomych.

Przecież był bogaty

Lesław S. mieszka niedaleko banku. Okazała willa, chyba najokazalsza w okolicy. Jak mówią mieszkańcy, przed domem zawsze stało kilka dobrych samochodów. W miejscowym środowisku Lesław S. uchodził za bogacza.

- Widać było, że ma pieniądze. Słuszna postura, a do tego jeszcze postawa. Zawsze chodził z głową wysoko do góry - mówią ludzie.

Nie miał jednak czystej kartoteki. Jeszcze niedawno był leśniczym w Wielkich Oczach w Nadleśnictwie Lubaczów. W 2008 r. został przyłapany na kradzieży drewna. W kilku miejscach kontrolerzy z nadleśnictwa natknęli się na zamaskowane gałęziami pnie dębowe. Powiadomiono policję.

Okazało się, że leśniczy zaniżał masę pozyskanego drzewa w punktach legalnych i sporządzał fikcyjną dokumentację przychodów drewna w innych miejscach, w których dokonywano kradzieży. Lesław S. wyleciał z pracy. Dzisiaj podobno jest na rencie. - Od tego czasu bardzo się zmienił - opowiada jego dawny znajomy.

Może miał długi

Lesław. S. ma na koncie także wyrok za kłusownictwo. Udowodniono mu dwa takie przypadki. Pomimo tego nie wiodło mu się źle. Przynajmniej tak wyglądało to na zewnątrz. Nadal korzystał z lasu. Był myśliwym.

- Nie wiem, skąd miał pieniądze - zastanawia się jeden z mieszkańców. - Leśnicy dobrze zarabiają, ale chyba nie aż tak. Pod Korczową wybudował osiedle drewnianych domków na wynajem. Z jakąś karczmą. Jednak nie na niego to stoi, tylko chyba na kogoś z rodziny.

- Podobno ładne to jest. Domki, grill, staw. Ale chyba nikt nie tam przyjeżdżał. Bo i kto miałby wypoczywać w Korczowej? Przez jakiś czas z noclegów korzystali budowlańcy, którzy robili autostradę. Ale eldorado skończyło się. Zbudowali i wyjechali. Może nie miał pieniędzy, może się zadłużył na te domki i dlatego zdecydował się na tak desperacki krok? - kręci głową znajomy.

- Ten napad to głupota - kwituje młody człowiek przed sklepem. - On ma charakterystyczny wygląd. Wysoki, gruby, ze 150 kilo. Jedyny taki w okolicy. Podjechał swoim samochodem, a bank ma monitoring, wszystko nagrywają. Napadł bank w swojej miejscowości. Przecież nawet jakby udało mu się uciec, to szybko by go złapali. No ja nie wiem, jak on to planował - dedukuje młodzieniec.

Starszego mieszkańca dziwi co innego. - Pewny siebie był. Niegrzeczny też, delikatnie mówiąc. I podejmował tak duże ryzyko, nawet strzelał do ludzi, żeby parę groszy ukraść?

- Dlaczego parę groszy? - dociekamy.

- No bo ile pieniędzy może być u nas w banku. W mieście co innego, ale tutaj? Ludzie biedni. W Laszkach, niedaleko stąd, niedawno bandzior zrabował sto tysięcy. Tak podali. Warto było ryzykować?

Nic nie pamięta?

Lesław S. zaraz po zatrzymaniu uskarżał się na serce i trafił do szpitala. Następnie przetransportowano go do aresztu w zakładzie karnym.

Prokuratura przedstawiała mu szereg zarzutów: usiłowanie rabunku z użyciem broni palnej, nielegalne posiadanie dwóch sztuk broni krótkiej i amunicji, zmuszanie policjanta do zaniechania zatrzymania, zmuszanie pracowników banku do odstąpienia od zatrzymania go połączone ze spowodowaniem obrażenia ciała u jednego z pracowników.

- Podejrzany został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące - mówi prok. Potoczna. - Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, twierdzi, że nie pamięta zdarzenia. Lesławowi S. grozi kara do 15 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24