Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oligarchowie Orbana świętują i dalej bogacą się na funduszach z Unii

Witold Głowacki
Witold Głowacki
Victor Orban, premier Węgier
Victor Orban, premier Węgier AFP/EAST NEWS
Po 10 latach orbanizacji na Węgrzech trwa intensywny proces uwłaszczania się elit władzy. Pomagają w tym pieniądze z UE. Politycy i oligarchowie związani z rządzącym na Węgrzech Fideszem stworzyli rozbudowany system bogacenia się oparty na funduszach publicznych i unijnych.

Premier Węgier Victor Orban okazał się głównym zwycięzcą - przynajmniej na jakiś czas - polsko-węgierskiej batalii z Unią Europejską o tak zwany „mechanizm praworządności”. Choć cała procedura powstała głównie po to, by ukrócić niemal jawne finansowanie oligarchii związanej z węgierską partią rządzącą za pomocą pieniędzy z budżetu Unii Europejskiej, Orbanowi - z pomocą Polski i rządu Mateusza Morawieckiego - udało się wymusić odroczenie jego wejścia w życie. Oligarchia skupiona wokół Fideszu ma zatem jeszcze rok lub nieco więcej, by dalej bez żadnych przeszkód bogacić się dzięki unijnym funduszom.

Teraz zaś przegłosowana właśnie przez Fidesz poprawka do konstytucji zawęziła rozumienie pojęcia środków publicznych. Po zmianach mają być za nie uważane wyłącznie „przychody, wydatki lub zobowiązania państwa”. Już ich przekazanie choćby do znajdującej się pod kontrolą państwa fundacji oznacza, że środki przestają mieć charakter publiczny. Zdaniem ekspertów to ni mniej, ni więcej, tylko instytucjonalizacja korupcji na poziomie konstytucyjnym.

Jak to możliwe? Odpowiedź brzmi: orbanizacja. Po dziesięciu latach od przejęcia władzy przez Orbana i jego partię Węgry są krajem, który przeszedł zmiany społeczne, polityczno-ustrojowe i gospodarcze o skali i charakterze porównywalnym z rewolucją. Gwałtowne i głębokie zmiany ustrojowe rozpoczęły się natychmiast po wygranych w 2010 roku wyborach. Nowa węgierska konstytucja (Orban uzyskał wtedy większość konstytucyjną) naprawdę pisana była po części na iPadzie Józsefa Szájera, znanego dziś całemu światu bardziej w roli uciekającego po rynnie przed policją uczestnika homoseksualnej orgii w Brukseli. Szybko uchwalona konstytucja dawała Fideszowi podstawy do masowej wymiany elit - czy to w wymiarze sprawiedliwości, czy to w strukturach urzędniczych. Nowa kategoria prawa - czyli tzw. ustawy konstytucyjne, do których zmiany trzeba większości konstytucyjnej, pomogła zabezpieczyć na długie lata, czy wręcz dekady, interesy Fideszu w obszarze kontroli nad państwem. O ile bowiem przegrana w wyborach może się jeszcze kiedyś zdarzyć, o tyle zebranie przez obecną opozycję większości konstytucyjnej wydaje się kompletnie niemożliwe. Reszty dopełniają długie - np. 10-letnie i jeszcze dłuższe - kadencje mianowanych przez Fidesz sędziów najważniejszych trybunałów czy prezesów urzędów regulacyjnych.

Orban przeprowadził w tym tygodniu jeszcze jedną zmianę w węgierskiej konstytucji. Chce w ten sposób ustawić tematykę zaczynającej się za ponad rok kampanii wyborczej. Fidesz przegłosował już poprawkę do konstytucji, w myśl której węgierska rodzina ma być „oparta na instytucji małżeństwa oraz relacji rodzica z dzieckiem”, zaś „Matka jest kobietą, a ojciec mężczyzną”. Na tym nie koniec, bo „Węgry bronią prawa dzieci do identyfikowania się z ich płcią przy urodzeniu i zapewniają ich wychowanie w oparciu o konstytucyjną tożsamość naszego narodu i wartości oparte na naszej chrześcijańskiej kulturze”. W ten sposób na Węgrzech zepchnięte na margines zostały legalne tam od 2009 roku związki partnerskie, nie mówiąc już o kwestiach związanych z prawami osób transpłciowych. Przyda się to Fideszowi w przyszłych kampaniach politycznych - Orban będzie mógł się przedstawiać jako obrońca tradycji i wiary.

W epoce Fideszu na Węgrzech w parze ze zmianami ustrojowymi szły określone procesy polityczne. Fideszowi udało się uzyskać kontrolę nad społeczeństwem głównie w oparciu o tradycyjną opozycję miasto - prowincja. W wypadku orbanowskich Węgier sprowadza się ona w zasadzie do równania Budapeszt - reszta kraju. Konserwatywna prowincja stanowi zaplecze Fideszu, liczebnie dominując nad bardziej liberalnie nastawionymi mieszkańcami stolicy i największych miast. Węgierska opozycja pozostaje rozdrobniona i podzielona, co tym bardziej osłabia jej szanse w konfrontacji ze sprawną machiną partii rządzącej.

W połowie dekady nadeszła zaś era glajszachtowania mediów i biznesu. W 2016 roku Fidesz wymusił na austriackiej firmie Vienna Capitals Partners, do której należał wydawca gazety, zamknięcie „Nepszabadsag” - największego dziennika opozycyjnego. Chwilę później prawa do tytułu zostały na wszelki wypadek sprzedane firmie jednego ze związanych z Fideszem oligarchów, Lőrinca Mészárosa. Chwilę po transakcji nowy właściciel ogłosił, że gazety wydawać nie zamierza. W 2018 roku zamknięta została z kolei na moment gazeta „Magyar Nemzet”, przez lata uważana za umiarkowanie sympatyzującą z Fideszem. Po ponownym otwarciu tytuł miał już zupełnie inny charakter - otwarcie wspierając rząd i jego kolejne populistyczne kampanie propagandowe. W tym roku przyszła kolej na największy niezależny portal internetowy index.hu. Po odwołaniu jego redaktora naczelnego wypowiedzenia złożyła większość pracujących tam dziennikarzy.

W 2018 roku rząd Orbana powołał do życia Fundację Prasy i Mediów KESMA. Ta w pełni zależna od władzy instytucja sfinansowana z wpłat od oligarchów i państwowych spółek zajęła się masowym przejmowaniem węgierskich mediów. Już w 2018 roku pod kontrolą KESMA było 476 redakcji. Kolejnych kilkaset tytułów zostało wykupionych w kolejnych latach. Sprzedawali zarówno wydawcy węgierscy, jak i zagraniczni. W efekcie na Węgrzech prawie już nie ma mediów niezależnych od władzy. W zeszłym roku Węgry spadły na 87. miejsce w rankingu wolności prasy Reporterów bez Granic. Jak na warunki europejskie to wynik wręcz tragiczny.

Mniej więcej trzy lata temu zaczął się na Węgrzech na dobre ostatni etap orbanizacji, który trwa tam również obecnie. To intensywny proces systemowego uwłaszczania się partyjnych i okołorządowych nowych elit. Wykorzystywane są do tego zarówno państwowy majątek, jak i fundusze unijne, o pieniądzach z interesów z Rosją już nie wspominając.

System oligarchiczny budowano na Węgrzech dłużej, bo dosłownie od momentu pierwszej wygranej Fideszu w 2010 roku. W pierwszym okresie po przejęciu władzy kierował nim Lajos Simicska, przyjaciel Victora Orbana ze szkolnej ławy, przy udziale między innymi takich osób jak Róbert Homolya czy Laszlo Szijj. Kiedy jednak Simicska sprzymierzył się z narodowo-prawicowym Jobbikiem i spróbował polityczno-biznesowej samodzielności, doszło do zerwania starej przyjaźni, a jego miejsce w roli oligarchicznego szefa wszystkich szefów u boku Orbana zajął Lőrinc Mészáros, o którym szerzej za moment. Odcięty od wszelkich fruktów i zepchnięty na biznesowy margines Simicska stał się zaś przykładem tego, co stanie się z członkami fideszowej drużyny, którzy nie okazali się lojalni wobec Orbana. Już bez Simicski powstawał system pozwalający na bogacenie się związanych z władzą przedsiębiorców w ekspresowym tempie - dzięki zamówieniom państwowym i projektom finansowanym z funduszy unijnych.

To w jego ramach zięć Victora Orbana wzbogacił się na finansowanych przez Unię przebudowach oświetlenia. To dzięki niemu ważni politycy Fideszu mieli dostęp np. do prywatnych śmigłowców, którymi rozbijali się po imprezach.

Ale to nie koniec. Choć Węgry nie mają dostępu do morza, słynny jest tam pewien pełnomorski jacht. To „Lady MRD” czyli model Crystal 140 z włoskiej stoczni Benetti, specjalizującej się w budowie luksusowych jednostek pływających dla bogaczy. Cena katalogowa Benetti Crystal 140 wynosi około 21 milionów dolarów. Są tam luksusowe sypialnie i salony, i nawet sala kinowa. „Lady MRD” została zarejestrowana na Malcie w roku 2018, wcześniej pływała pod banderą Kajmanów. Zarejestrowała ją maltańska firma offshore, zajmująca się pośrednictwem biznesowym dla przedsiębiorców z innych krajów. Ostatecznie okazało się, że właścicielem i dysponentem jachtu jest Laszlo Szijj - jeden z czołowych oligarchów związanych z Fideszem. Wcale jednak nie trzyma on „Lady MRD” dla siebie. Przeciwnie - jacht pełni rolę ośrodka wypoczynkowego dla elity węgierskiej partii rządzącej i powiązanych z nią oligarchów.

Jest też luksusowy samolot. Nie jakiś tam podrasowany rejsowy boeing, tylko pełnokrwisty superjet dla gwiazd hip hopu i arabskich szejków. Wartym nie mniej niż 60 milionów dolarów odrzutowcem wielokrotnie latał sam Victor Orban - najczęściej na mecze piłki nożnej. Premier Węgier jest znanym miłośnikiem futbolu.

Odrzutowiec dość często lądował w miejscach, w pobliżu których w porcie akurat stał jacht „Lady MRD”. To między innymi Bari czy Wenecja we Włoszech, Rijeka i Split w Chorwacji albo Tivat w Czarnogórze. Były też loty i rejsy z greckiego Iraklionu czy bułgarskiej Warny.

Na pokładzie jachtu oprócz Laszlo Szijja fotografowano między innymi takie osoby, jak Róbert Homolya, prezes węgierskich kolei (MÁV) czy komisarz rządowy w okręgu Bács-Kiskun Ernő Kovács. Na jachcie widziano też „osobę przypominającą” Lőrinca Mészárosa - najbogatszego Węgra z majątkiem szacowanym na 1,3 miliarda dolarów. Mészáros jeszcze na początku lat 90. był zwykłym monterem instalacji gazowych w Felcsút, rodzinnym miasteczku Victora Orbana. Później stworzył firmę działającą na węgierskim rynku gazowym z bardzo zmiennym powodzeniem, by wreszcie od 2010 roku (i zmiany władzy na Węgrzech) rozpocząć istny biznesowy blitzkrieg. Potrafi być rozbrajająco szczery: „ Mój los zawdzięczam trzem czynnikom: Bogu, szczęściu i Viktorowi Orbanowi” - mówił Mészáros w 2017 roku o swoim biznesowym powodzeniu.

Po zwycięstwie Fideszu Mészáros został burmistrzem Felcsút, pełniąc tę funkcję aż do 2018 roku. A węgierskie niezależne media - póki jeszcze istniały - regularnie nazywały go „słupem Orbana”. Jeszcze w 2010 roku Mészáros był poza wszelkimi węgierskimi listami najbogatszych przedsiębiorców. W roku 2013 zajmował 88. miejsce w rankingu z prawie 7 miliardami forintów. W roku 2016 miał 23,8 miliarda forintów, a w roku 2017 już 120 miliardów. Dziś jego majątek przekracza 400 miliardów forintów (1,3 miliarda dolarów), a od 2019 roku Mészáros jest pierwszy na liście najbogatszych Węgrów.

Jak to możliwe? Otóż tylko w 2018 roku firmy Mészárosa zebrały publiczne zamówienia o wartości aż 259 miliardów forintów. 93 procent tych środków pochodziło z budżetu Unii Europejskiej. Dziś do majątku Mészárosa należy sieć hoteli, liczne winnice i nieruchomości w rejonie jeziora Balaton, czwarty co do wielkości bank na Węgrzech, elektrownia zapewniająca 15 procent zapotrzebowania Węgier na energię i największy węgierski holding medialny - Mészáros wielokrotnie kupował media na zlecenie Orbana, po to, by podporządkować je linii Fideszu. Do tego jeszcze firmy Mészárosa budują elektrownię jądrową Paks-2, linie kolejowe i drogi.

Homolya w latach 2010-2012 był natomiast wiceszefem Narodowej Agencji Rozwoju, czyli agencji rządowej odpowiedzialnej za dystrybucję funduszy unijnych na Węgrzech. Uczestniczył w tworzeniu mechanizmów finansowania nowej węgierskiej oligarchii, następnie pracował w gabinecie premiera i był wiceministrem transportu. Prezesem MAV został w 2018 roku. Od dekady jest na celowniku Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).

Latem tego roku Węgrzy znów przypomnieli sobie o jachcie. Tym razem spędził na nim urlop, żeglując po Adriatyku, węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto. Według chorwackiej prasy na jachcie miano też widzieć samego Orbana - przekonujących dowodów na to jednak nie ma. Szijjarto natomiast się przyznał i natychmiast obraził na „naruszających jego prywatność” dziennikarzy. Być może można by go częściowo zrozumieć, gdyby tylko nie fakt, że wynajęcie na tydzień jachtu takiego jak „Lady MRD” kosztowałoby nie mniej niż… 150 tysięcy euro. Tymczasem minister zarabia niecałe 10 tysięcy euro miesięcznie. Na czarter luksusowej „Lady MRD” nijak nie mógłby sobie pozwolić.

W dodatku chwilę przed jego morskim urlopem Victor Orban publicznie namawiał Węgrów, by w tym roku ze względu na pandemię spędzili wakacje „nad Balatonem”. Z dzisiejszej perspektywy łatwo się zastanawiać, czy mówiąc to nie miał przede wszystkim na myśli interesów związanych z Fideszem oligarchów, którzy już dawno dominują wśród właścicieli balatońskich hoteli i nieruchomości.

***

Mechanizm praworządności w Unii Europejskiej powstawał właśnie po to, by ukrócić możliwości bogacenia się przez przedstawicieli węgierskich elit władzy z pomocą unijnych funduszy. Po ustaleniach ostatniego szczytu UE Orbanowi udało się przedłużyć status quo o jeszcze co najmniej rok.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Oligarchowie Orbana świętują i dalej bogacą się na funduszach z Unii - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24