Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opiekun obozu przetrwania w Bieszczadach wciąż jest w areszcie

Beata Terczyńska
Dariusz Delmaniwicz
Policja w Ustrzykach Dolnych czeka jeszcze na kilkoro uczestników wyprawy, by złożyli zeznania. Już wiadomo, że 10 nastolatków na Bukowym Berdzie było samych, bez opiekunów.

- Młodzież rano miała się pojawić w komendzie. Jeszcze ich nie ma, ale na pewno przyjdą. Pewnie jeszcze odpoczywają po wczorajszych wydarzeniach - mówi Paweł Międlar, rzecznik KWP w Rzeszowie.

22-letni opiekun grupy na razie przebywa w areszcie. Policjanci ustalają, czy naraził obozowiczów na utratę zdrowia lub życia. Po przeanalizowaniu całego materiału zdecydują, czy opiekunowi zostaną postawione zarzuty, czy też nie. Prawdopodobnie będzie to wiadome jeszcze dziś.

Jeszcze wczoraj pojawiły się sprzeczne informacje, czy wraz z dziesięciorgiem nastolatków w wieku 15 - 19 lat na Bukowym Berdzie są opiekunowie. Okazuje się, że młodzież obozowała samotnie. Takie było ich zadanie. Z instruktorami mieli kontakt telefoniczny.

- Około godz. 19 powiadomili oni instruktorów, że rozbili obóz i że panują bardzo trudne warunki pogodowe - mówi rzecznik. - Wieczorem opiekunka zdecydowała się dotrzeć do obozowiska młodzieży, ale z uwagi na trudne warunki pogodowe, nie udało się to. Wróciła do hotelu w Ustrzykach. Rano grupa powiadomiła opiekunów, że nie mają siły na samodzielne zejście, a pogoda się jeszcze pogorszyła.

W tej sytuacji powiadomiono GOPR. Po siedmiu godzinach ratownicy sprowadzili grupę do Mucznego. 16-letni chłopiec, osłabiony, zmarznięty i z odmrożeniami stóp trafił do szpitala. Pozostali nie wymagali hospitalizacji.

Szacuje się, że akcja, w którą zaangażowanych było kilkudziesięciu ratowników GOPR i Straży Granicznej oraz dwa śmigłowce ratunkowe kosztowała ok. 20 tys. zł. Wrocławianie nie zostaną jednak obciążeni kosztami.

ZOBACZ: Akcja GOPR pod Bukowym Berdem w Bieszczadach [ZDJĘCIA]

Bogdan Tymoszyk, organizator wyprawy ze Szkoły Przetrwania i Przygody SAS przekonuje, że w góry wyruszyła grupa przygotowanych ludzi, a nie nowicjuszy.
- Byli po 2-letnim szkoleniu, dobrze przygotowani. Cały czas w kontakcie z GOPR, któremu zgłaszane było każde wyjście. Grupa podjęła słuszną decyzję, by nie ryzykować, lecz w namiotach i śpiworach puchowych przeczekać, aż pogoda się poprawi. Niestety, aura była coraz gorsza, dlatego zadzwonili po GOPR. Takiemu zachowaniu tylko trzeba przyklasnąć - uważa zawodowy instruktor survivalu zdziwiony szumem medialnym wokół akcji.

Dodaje, że szkoła survivalu działa od 20 lat, a od 5 szkolą młodzież w Bieszczadach. Kolejne części szkoleń odbywają się w Tatrach i Alpach.

We wrocławskim kuratorium oświaty mówią, że wyjazd w ogóle nie został im zgłoszony, więc traktują go jako dziki.

- Nie był to żaden nielegalny wyjazd. Mamy na piśmie zgody rodziców. Wiedzieli, z kim, dokąd i gdzie wysyłają dzieci. Najbardziej denerwowali się niesprawdzonymi doniesieniami w mediach - mówi Tymoszyk. - Np. tymi o poważnych odmrożeniach, a to po prostu buty ściągnięte na noc niektórym zamarzły i nie mogli ich włożyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24