Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Organizacyjny paraliż

ANETA GIEROŃ
RZESZÓW. Wystarczy, że na ulicy padnie chory koń, a służby wojewódzkiego miasta przez dobrych kilka godzin mają problem z przywróceniem porządku. Taki zdarzenie, o którym pisaliśmy kilka dni temu, nasuwa pytania czy Rzeszów jest bezpiecznym miastem z dobrze skoordynowanymi służbami kryzysowymi.

-Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć - przyznaje Janusz Koryl, rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego. - Nie oznacza to jednak, że jesteśmy źle przygotowani do zwalczania sytuacji kryzysowych. Służby wojewody wkraczają do akcji, jeżeli w niebezpieczeństwie znajdują się co najmniej dwa powiaty. Jeżeli problemy występują w samym Rzeszowie do akcji wkracza Straż Miejska.
- W tym przypadku też tak było - mówi Władysław Migacz, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Rzeszowie. - Od godz. 9. rano kierowaliśmy ruchem i .... przez 4. godziny szukaliśmy lekarza weterynarii, który udzieliłby pomocy choremu koniowi.
Poszukiwania trwały tak długo, bo żaden z rzeszowskich lekarzy nie chciał leczyć konia, twierdząc, że specjalizuje się w małych zwierzętach typu: pies, kot, kanarek.
- Mimo że każdy z nas kończy wydział weterynarii to dużymi zwierzętami zajmują się tylko nieliczni z nas - opowiada chcący zachować anonimowość lekarzu z rzeszowskiej lecznicy. - Ale jest jeszcze powiatowy lekarz weterynarii. On dysponuje nazwiskami i adresami weterynarzy specjalizujących się w opiece nad zwierzętami gospodarskimi. To tam natychmiast po zdarzeniu Straż Miejska powinna zwrócić się o pomoc.
- Próbowaliśmy tak zrobić, ale osoby, które mogły pomóc, akurat tego dnia były nieuchwytne. Byłem przekonany, że każdy weterynarz potrafi i powinien udzielić pomocy leżącemu na ulicy koniowi - dodaje Migacz.
- Moi koledzy nie mieli może nawet odpowiednich lekarstw - tłumaczy Ryszard Koryl, weterynarz z Woli Rafałowskiej, dzięki pomocy którego, po 4 godzinach udało się konia postawić na nogi i przetransportować do zagrody przy ul. Konfederatów Barskich w Rzeszowie. W ciągu ostatnich lat nastąpił gwałtowny spadek hodowli koni i krów. Tylko nieliczni specjalizują się w leczeniu dużych zwierząt. Reszta zajmuje się małymi, ale licznymi okazami zwierząt domowych. W innych krajach Europy też tak jest. Np. we Francji 90. procent weterynarzy pracuje w Paryżu, specjalizując się w lecznictwie psów i kotów.
- Nasza jednostka z 11- osobową załogą uczestniczyła w akcji około 40 minut - wspomina młodszy kapitan Artur Ciura, rzecznik prasowy w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie. - Dźwigiem pomogliśmy przetransportować konia, który po podanych lekach samodzielnie stał na nogach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24