Oskarżony: nie planowałem morderstwa

O brutalne zabójstwo kobiety został oskarżony Mirosław L., z którym miał ją łączyć romans.

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie rozpoczęła się głośna sprawa zabójstwa mieszkanki Bratkowic (pow. rzeszowski).

W grudniu 2006 roku przypadkowy przechodzień na polach koło Bzianki natrafił na ciało kobiety.

Podczas śledztwa do zabójstwa przyznał się 28-letni Mirosław L. z Bzianki. Okazało się, że w przeszłości oni i kobieta pracowali razem w jednym z rzeszowskich marketów. Małgorzata L. była tam kasjerką a oskarżony ochroniarzem.

Siedem ciosów młotkiem

Mirosław L. pożyczonym od ojca samochodem miał podwieźć koleżankę do domu. W aucie prawdopodobnie rozpylił gaz i zaatakował Małgorzatę L.

Prokuratura ustaliła, że zadał jej 7 ciosów metalowym młotkiem ciesielskim. Potem postanowił zakopać. Gdy zorientował się, że ofiara jeszcze żyje dobił ją szpadlem.

Zdaniem prokuratury Mirosław L. zaplanował morderstwo. Kobiecie zabrał kartę bankomatową, telefon komórkowy, pieniądze - 10 zł. Prawdopodobnie wiedział, że oszczędzała na zagraniczną pielgrzymkę.

Groziła, że wyjawi tajemnicę

- Nie zaplanowałem tego zabójstwa - mówił wczoraj przed sądem oskarżony.

Wyjaśniał, że między nim a Małgorzatą doszło do kłótni w aucie. Kobieta groziła, że wyjawi to, że łączy ich romans. Zaatakował ją, bo chciała zadzwonić do jego żony.

Podczas wczorajszego procesu obrońca oskarżonego zwrócił się do sądu o wyłączenie sprawy z jawności, by na światło dzienne nie wyszły fakty dotyczące sfery intymnej oskarżonego i ofiary.

Sąd wniosek oddalił, ale zapowiedział, że utajni zeznania niektórych świadków.

Matka zamordowanej Małgorzaty L., domaga się od oskarżonego 30 tys. zł nawiązki.