Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony o wyłudzenie ponad 2,5 mln zł przeprasza: Postaram się oddać pieniądze

Ewa Gorczyca
Tomasz Jefimow
28-latek jest oskarżony o wyłudzenie ponad 2,5 mln zł. Mateusz G. na sądowej sali wyrażał skruchę wobec tych, którzy przekazali mu swoje pieniądze. Przepraszał każdego z osobna.

Ma 28 lat i wyższe wykształcenie prawnicze. Pochodzi z niewielkiej miejscowości w pow. brzozowskim. Według aktu oskarżenia doprowadził 46 osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Przekazywały mu oszczędności, bo obiecywał szybki zysk (nawet 40 proc.) w krótkim czasie.

Miał inwestować pieniądze w obligacje. W rzeczywistości obstawiał zakłady bukmacherskie na zagranicznych portalach. Prokuratura wyliczyła, że w 2015 i 2016 roku wyłudził od ludzi 2 mln 531 zł.

Młody mężczyzna już na pierwszej rozprawie przyznał się do winy. Tłumaczył, że zaczęło się od niewinnej pożyczki, a potem hazard go wciągnął: grał, żeby odzyskać stracone pieniądze. Przekonywał, że jego zamiarem było ich zwrócenie.

Dziś w Sądzie Okręgowym w Krośnie zeznawali świadkowie. Pokrzywdzeni w tej sprawie to głównie znajomi Mateusza G. (ze studiów w Rzeszowie, z rodzinnej miejscowości, ze szkoły). Ale nie tylko, bo grono tych, którzy mu zaufali jest szerokie. Są w nim osoby w różnym wieku i rożnych profesji: nauczyciel, pielęgniarka, ekonomistka, rolnik, przedsiębiorca, logistyk, przewodnik muzealny, urzędnik, prawnik, magazynier. Są wieloletni przyjaciele ale też "znajomi znajomych", którzy osobiście się z nim nie spotkali, a jedynie dowiedzieli się o możliwości zrobienia za jego pośrednictwem dobrego interesu.

Jarosław G. poznał Mateusza na weselu - żenił się z jego koleżanką.

- Jakiś czas potem powiedział mi, że można zarobić dobre pieniądze, kupując jakieś akcje. Po rodzinnej naradzie postanowiliśmy zainwestować 20 tysięcy złotych. Z tego miało być 3 tysiące zysku w ciągu dwóch miesięcy - zeznawał mężczyzna.

Zapowiadało się dobrze: po kilku tygodniach na koncie Jarosława G. znalazła się kwota 3 tys. obiecanego "zarobku". Potem było gorzej. Pozostałe pieniądze oddawał w ratach: przelał 10 tys. zł. 2 tys. zł osobiście. Na tym się skończyło.

Jarosław G. nie wierzy, że odzyska to co stracił. Nie domaga się odszkodowania.

- Zaufałem mu, uwierzyłem, że jako prawnik zna się na tym. Teraz nie chcę mieć już więcej do czynienia z tą sprawą - skwitował na koniec zeznań.

34-letni Grzegorz Ł. i 37-letni Mariusz S,. przedsiębiorcy, powierzyli w sumie Mateuszowi G. ok. pół miliona złotych.

- Skontaktował się ze mną, proponował usługi doradcze. Nagabywał o spotkanie, zgodziłem się. Opowiadał, że pisze doktorat, że promotor radzi mu jak dobrze inwestować - zeznawał świadek.

Pierwszym testem było 10 tys zł. Te pieniądze Mateusz G. szybko zwrócił z naddatkiem. Zachęceni tym przedsiębiorcy przelali na konto młodego prawnika kilka razy po kilkadziesiąt tysięcy. Mateusz G. wydawał się wiarygodny: wystawiał promesy (opatrzone pieczątką swojej firmy konsultingowej) potwierdzając zakup obligacji skarbowych.

Gdy minął termin i przedsiębiorcy zaczęli domagać się zwrotu pieniędzy, Mateusz G. najpierw tłumaczył się problemami, potem przestał odbierać telefony.

Dziś zeznawało dziesięciu świadków. Kolejna rozprawa w przyszłym miesiącu.


ZOBACZ TEŻ: Pobierali pieniądze za towar, który nigdy nie trafiał do nabywcy

Komenda Stołeczna Policji/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24