Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni lot Stanisława

Ewa Gorczyca
Fot. Tomasz Jefimow
"Bociana" zostawił na lotnisku, w kolejce do wyciągarki. Nie odstawiajcie go jeszcze, za pół godziny będę - poprosił. Szybowiec czekał na niego całe popołudnie. Ale tego dnia Stanisław Bańka już nie zasiadł za sterami.
Katastrofa lotnicza kolo DukliW katastrofie awionetki zginąl pasazer, 71 letni Stanislaw B. Druga osoba, pilot, wlaściciel samolotu, trafil w powaznym stanie do krośnienskiego szpitala z urazem klatki piersiowej.

Katastrofa lotnicza koło Dukli

W piątek była wymarzona pogoda do latania. Szybowce jeden za drugim wznosiły się w niebo.

- Stanisław był w swoim żywiole. On świetnie dogadywał się z młodymi, których szkolił - mówi Roman Walczak, dyrektor Aeroklubu Podkarpackiego.

Był cierpliwy, z pedagogicznym podejściem, a przy tym miał pogodne usposobienie.

- Mimo, że skończył 70-tkę, wigoru i energii mógł mu pozazdrościć niejeden o wiele młodszy - dodaje zaprzyjaźniony z nim Tadeusz Lewandowski, szef wyszkolenia.

Latanie niezmiennie go cieszyło

Zahartowało go trudne dzieciństwo. Urodził się przed wojną w Gdyni. Miał siedem lat, gdy stracił matkę i ojca. Na wychowanie wzięli go obcy ludzie, ze wschodniej Polski. Szybko musiał się usamodzielnić. Wybrał wojsko. Tam pokochał latanie. Szkolił pilotów w Dęblinie, Zielonej Górze, Tomaszowie Mazowieckim. Od podstaw stworzył aeroklub w Piotrkowie. Ambitny.

- Bardzo zależało mu na tym, żeby otrzymać stopień oficerski - wspominają najbliżsi. - Skończył studia, żeby dostać wymarzony awans. Z wojska odchodził na emeryturę w stopniu podpułkownika.

Kilka lat temu osiadł na Podkarpaciu. Kupił mały dom w Wietrznie, na Dukielszczyźnie. Remontował go w wolnych chwilach.

- Kiedy tylko "odkrył", że w Krośnie jest lotnisko, spędzał tu większość czasu - mówi Tadeusz Lewandowski.

- Świetny organizator, był dobrym duchem aeroklubu - wspomina Roman Walczak. - Licencji pilota samolotowego już nie odnawiał, ale jako instruktor szybowcowy miał wciąż aktualną I klasę. Kilkuset wyszkolonych u nas szybowników właśnie z nim stawiało pierwsze kroki w chmurach. Zarażał swoją pasją. Latanie niezmiennie go cieszyło.

Szybowiec na niego czekał

Ze witryny internetowej Aeroklubu Podkarpackiego w Krośnie:

W dniu 14.08.2009 w katastrofie lotniczej, w wieku 74 lat zginął długoletni pilot samolotowy i instruktor szybowcowy pierwszej klasy, Stanisław Bańka.
Latanie było całym jego życiem. Mimo swojego wieku, kierując lotami i szkoląc, potrafił spędzać całe dni na lotnisku. Zawsze uśmiechnięty, życzliwy i pełen życia, z wielkim zapałem oddawał się szkoleniu uczniów. Bez niego latanie w naszym aeroklubie już nigdy nie będzie takie samo…

W piątek Stanisław Bańka jak zwykle przyjechał rano na lotnisko. Latał z młodzieżą. Ze swoim podopiecznym ćwiczył na "bocianie". Zaliczył zadanie, wylądował, zakołował. Zrobię sobie przerwę - powiedział do Romana Walczaka, który tego dnia kierował lotami. Ale nie kazał szybowca odstawić na bok, tylko ustawił w kolejce do wyciągarki. Wracam za pół godziny, jeszcze polatam: zapowiedział.

- I stał ten szybowiec, czekał na niego… - Walczakowi łamie się głos.

Koledzy piloci pamiętają, że wcześniej, gdzieś tak w południe, Stanisław wyskoczył na chwilę do miasta. Przyjechał z bukietem. Mówił coś o ślubie.

- Myślałem, że na rocznicę, dla żony - wspomina dyrektor aeroklubu. - Nawet żartowałem, że za mało żółtych, bo to kolor zazdrości, a on całe dnie na lotnisku… Tylko się uśmiechnął.

O godz. 14.30 z lotniska wystartowała prywatna awionetka Morane 880 B. Pilotował właściciel, prywatny przedsiębiorca z Krosna, od kilku lat także członek Aeroklubu Podkarpackiego. Na miejscu pasażera usiadł Stanisław Bańka. Pilot zgłosił: lot w rejon Dukli. Powrót za ok. 25-30 minut.

W powietrzu coś mnie tknęło

Tadeusz Lewandowski także latał tego dnia. Szkolił pilota na aeroklubowej Cessnie 172. Teraz mówi, że w powietrzu coś go tknęło, gdy minęło kilkanaście minut a on nie usłyszał znajomego głosu kolegi-pilota w słuchawkach.

- Dziwiłem się, że Janusz się nie odzywa, choć powinien już wracać.
Przed godz. 15 Walczak odebrał telefon z informacją: wypadek szybowca! - W powietrzu mieliśmy ich w tym momencie aż dziewięć. Młodzi piloci ćwiczyli samodzielnie latanie termiczne.

Z chronometrarzu, po znakach, zaczął je wywoływać. Przerwał mu drugi telefon. To nie szybowiec się rozbił, to samolot - usłyszał.

Wiedział: z krośnieńskiego lotniska wystartowały tylko dwa.

- Naszą Cessnę, z uczniem i instruktorem, miałem w zasięgu wzroku. Popatrzyłem: latała po kręgu. Łudziłem się jeszcze, że to jakiś "obcy" samolot.
Trzeci telefon, ze znakami rozpoznawczymi samolotu, rozwiał wątpliwości. Nie mógł uwierzyć. - Wybrałem numer pana Stasia w komórce. Miałem nadzieję, może się odezwie. Już nie było sygnału (potem dowiedział się, że telefon rozpadł się na części w momencie uderzenia).

Pierwsza myśl Romana Walczaka: sprowadzić bezpiecznie na ziemię wszystkich tych, którzy byli w tym momencie w powietrzu. Starał się zachować spokojny ton głosu, wydając po kolei polecenia pilotom. Trzymanie separacji, kolejno zgłaszanie wysokości, wchodzenie w krąg, podchodzenie do lądowania.

- W powietrzu jest nasłuch, łączność. Bałem się, że ktoś palnie, że samolot się rozbił, że pan Stasiu zginął, i dojdzie do kolejnej tragedii. Tam w górze byli jego uczniowie, zżyci z nim młodzi piloci. Taka wiadomość mogła wywołać u nich szok, psychiczną blokadę.

Mam niespodziankę…

W piątek przed godz. 15 goście ślubnej uroczystości w Zboiskach k. Dukli patrzyli w niebo. Nad budynkiem awionetka zatoczyła jedno koło, weszła w drugi krąg. Z kabiny wysunęła się ręka, wyrzucono bukiet kwiatów dla panny młodej. Samolot w przechyle leciał tuż nad dachem. Końcówka skrzydła zahaczyła o komin.

Chwilę wcześniej Stanisław Bańka zadzwonił do znajomego. - Nie wchodźcie jeszcze do sali. Zaraz tam będę, zaczekajcie. Mam niespodziankę…

Goście weselni biegli do samolotu. Maszyna uderzyła skrzydłem i dziobem w ziemię, kadłub utkwił między drzewami, ale samolot się nie zapalił. Ktoś rozcinał nożem pasy, ktoś wyciągał obu mężczyzn z wraku, ktoś dzwonił po pomoc. Pasażer już nie żył. Zginął w momencie uderzenia samolotu o ziemię. Silnik przesunął się miażdżąc prawą część samolotu. Pilota karetka zabrała do szpitala.

Roman Walczak i Tadeusz Lewandowski widzieli szczątki Morane wbite pomiędzy drzewa w Zboiskach. - To cud, że pilot przeżył - mówią.

Nie powinni być tak nisko

Lewandowski przewiduje, jaki mógł być skutek nawet lekkiego zahaczenia skrzydłem awionetki o dach. Wyhamowanie i zmiana kierunku lotu. W lotnictwie prędkość to życie. Bez niej nie ma ratunku.

- Nie powinni być tak nisko - przyznaje. - Niewykluczone, że dostali jakiś prąd duszący, wtedy zahaczyli skrzydłem.

Pilot nie miał szans, by zareagować. Samolot już go nie słuchał. Bezwładnie spadał pod kątem 40 stopni, to był ułamek sekundy.

Morane 880 B to bardzo bezpieczny samolot. Aeroklub dwie takie same awionetki wykorzystuje do szkolenia. Ale Roman Walczak przyznaje: latanie w warunkach górskich jest trudne, specyficzne. Przypomina tragiczne zdarzenia: śmigłowca w Bieszczadach, awionetki w Weremieniu. Wiatr w górach to potężna siła, z którą musi radzić sobie lotnik.

W tej sytuacji nałożyło się wiele czynników: nisko położony budynek, południowy stok, zawietrzna, wysokie drzewa, rozgrzane a przez to rozrzedzone powietrze.
Świadkowie mówili, że mieli wrażenie, że samolot podchodzi niepewnie. - A on przechodził przez tę strefę turbulencji, opływu nad tymi drzewami, nad tą górą - mówi Walczak.

- Tak jakby się poruszał w masie powietrza, która "idzie" w dół - tłumaczy Lewandowski. - Samolot musi musi mieć dość mocy a pilot dość czasu, żeby to opadanie przezwyciężyć.

Dzień ciszy na lotnisku

Grupa podopiecznych Stanisława kontynuuje kurs pilotażu.

- Wcześniej zarządziłem na lotnisku dzień ciszy - mówi dyrektor Aeroklubu. - Wiem, że młodzi piloci czuli obciążenie. W samolocie zginął człowiek, z którym czuli się związani, a przecież latanie to ich pasja. Prosiłem psychologa, by się z nimi spotkał, pomógł odreagować.

Zaraz po weekendzie wyciągnęli znowu sprzęt z hangaru.

- Stasiu tego by chciał, żeby szybowali dalej - mówi Tadeusz Lewandowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24