Tym, którzy uważają, że można czerpać perwersyjną przyjemność z pisania na temat lustracji, spieszę donieść, że ja takiej przyjemności nie czerpię. Wręcz przeciwnie, ten temat wywołuje już u mnie odruch wymiotny. Gdybyśmy przeprowadzili lustrację wtedy, gdy był na to najlepszy czas, dziś pomału byśmy o niej zapominali. Ale taka jest rola dziennikarzy, by pisać do skutku.
A odruch wymiotny jest jak najbardziej uzasadniony. Szlag może człowieka trafić, gdy widzi, jak kolejni "trafieni" (ostatnio aktor Maciej Damięcki) nie tylko idą w zaparte, ale jeszcze przedstawiają się jako…ofiary IPN. Albo gdy przedstawiciele intelektualnej elity (np. Bronisław Geremek) dają dowody lekceważenia prawa, bojkotując obowiązek złożenia oświadczenia lustracyjnego.
Uważam, że w tej sytuacji byłoby najbardziej sensowne, gdyby posłowie napisali nową, bardzo krótką ustawę, w której najważniejszy byłby paragraf: otwieramy wszystkie archiwa i wsadzamy je do internetu. Kto chce, niech czyta. Koniec, kropka. I zajmijmy się wreszcie innymi sprawami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?