Pani Irena z Rzeszowa chce odkupić od bernardynów Pomnik Czynu Rewolucyjnego. Zgłosiła do budżetu obywatelskiego nietypowy projekt

- Batalia o pomnik trwa od paru lat. Mnie chodzi o to, żeby on nie został w pewnym momencie zburzony, bo „wyrok” już został na niego wydany. I żeby miasto go odzyskało - deklaruje rzeszowianka.

Przypomnijmy, że zgodnie z ustawą o dekomunizacji pomników, "usunięciu powinny ulec pomniki poświęcone Armii Czerwonej i wliczamy tutaj tzw. pomniki wdzięczności, braterstwa, partyzantów sowieckich" - czytamy na stronnie IPN.

6 rzeczy, których nie wiedziałeś o Pomniku Walk Rewolucyjnych w Rzeszowie

Plan: odkupić pomnik od bernardynów

Pomnika Czyny Rewolucyjnego w Rzeszowie jednak do tej pory nie wyburzono. Nie chciał tego prezydent Tadeusz Ferenc, sami rzeszowianie, czy Fundacja Rzeszowska, która próbowała wpisać monument do rejestru zabytków. Teraz ta ostatnia "oddaje" opiekę nad pomnikiem grupie obywateli, którym przewodzi pani Irena Paterek.

Co chce zrobić kobieta? Otóż chce odkupić pomnik od bernardynów za pieniądze z budżetu obywatelskiego. Bo obecnie działka, na której on stoi należy właśnie do zakonników.

- To jest takie nieoczywisty wniosek. Reszta projektów dot. infrastruktury typu: poprawić drogę, wybudować plac zabaw, założyć oświetlenie. Nie wiem, czy i jak komisja ten wniosek zakwalifikuje. Ale wiem, że wśród radnych jest kilku zwolenników zostawienia pomnika.

Aby w ogóle projekt trafił na biurko komisji, pani Irena musiała zebrać 15 podpisów. Udało się to bez problemu. Jeśli projekt przejdzie weryfikację, wtedy o jego losie zadecydują głosy mieszkańców.

Pani Irena: pomnik jest zaniedbany, jest mi wstyd

Pani Irena zwraca uwagę również na kolejny problem. Pomnik, który stał się tak charakterystycznym symbolem Rzeszowa jest po prostu zaniedbany i brudny.

- W tygodniu tam byłam! Po prostu zgroza! - zauważa kobieta. - Warstwa odchodów po gołębiach, puszki po piwie i niezamiatane, odłażące płyty, zamalowane jakąś farbą.

Pomnik nie został objęty ochroną konserwatorską. Rezolutna rzeszowianka i w tym przypadku ma w zanadrzu kilka pomysłów. Np. urzędnicy mogliby wydzierżawić go od bernardynów i sprzątać lub udzielić im pożyczki na wyremontowanie.

- Jest mi wstyd przed innymi mieszkańcami miast, którzy przyjeżdżają do Rzeszowa. Przechodzą tamtędy i patrzą na tę zgrozę, która się dzieje pod pomnikiem. A oni nawet nie wiedzą, że to nie jest wina miasta. I myślą, że Ratusza w Rzeszowie nie stać, żeby kilka płyt przykleić

- rozkłada ręce kobieta.

Do tematu wrócimy.