Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pędzili BMW. Nagle skończyła się autostrada... Nie żyje dwóch braci

Małgorzata Froń
Części samochodu porozrzucane były na przestrzeni kilkunastu metrów.
Części samochodu porozrzucane były na przestrzeni kilkunastu metrów. Fot. Krzysztof Łokaj
W piątek kupili BMW. W poniedziałek w nocy pojechali auto sprawdzić. Dla Konrada i Pawła była to ostatnia przejażdżka.

Opinie naszych internautów

Opinie naszych internautów

Niech to będzie przestrogą

- Budowa jest wystarczająco zabezpieczona. Jeżeli jest zakaz wjazdu teren budowy.... Dla wykształconego człowieka to wystarczy. Tym bardziej, że oni byli z Rudnej, to doskonale wiedzieli, że to nie tor gokartowy a budowa autostrady. Nie oszukujmy się. Chcieli się zabawić, poszaleć, ale popełnili błąd i nie sprawdzili, czy owa autostrada może się skończyć. Potem już było za późno. Tragedia dla rodziny. Czy rodzice im kupili, czy nie, czy rodzice mieli z nimi dobry kontakt, czy nie, czy choćby byli "dresami". To nie ma nic do rzeczy. Każda matka, każdy ojciec kocha swoje dziecko i ból jest na pewno niewiarygodny. Stracić syna to tragedia, a stracić dwóch? Nie życzę nikomu, by przeżył coś równie okropnego. Niech to będzie przestrogą dla pozostałych ludzi, którzy chcą wpaść na tak nieludzkie pomysły. Chociaż sprawdźcie, gdzie i dokąd dojedziecie. (Sylwia)

Nie nam to oceniać!

- Każdy z nas za 10 czy 20 lat może mieć syna, który kupi sobie BMW, czy inne auto. Każdy z nas też może mieć wypadek. Nasze dzieci mogą zginąć. Czy wtedy będziecie sobie pisać takie brednie, że to selekcja naturalna. Nie życz bliźniemu, co tobie niemiłe! Byli młodzi i chcieli korzystać z życia, stracili je, co czuli w tej jednej tragicznej sekundzie? Nie nam to oceniać! Teraz zostanie tylko pamięć i wielkie współczucie dla rodziny. (znajoma).

Na miejsce tragedii w Terliczce przychodzą młodzi ludzie. Palą znicze, kładą kwiaty. Próbują zrozumieć, co się wydarzyło. Dlaczego ich koledzy, bracia Konrad i Paweł, nie żyją.

- To byli spokojni młodzi chłopcy, sami sobie zarobili na ten samochód. Dlaczego jechali akurat tędy? - zastanawia się ze smutkiem w głosie kolega chłopców.

W miejscu, gdzie doszło do wypadku, leżą jeszcze części samochodu, połamana tablica rejestracyjna, na której ostał się napis TOS, kurtka, widać ślady krwi.

- To nie byli jacyś cwaniacy, to byli moi koledzy. Owszem, lubili samochody i szybką jazdę, ale po publicznych drogach nie szarżowali - zapewnia znajomy Konrada i Pawła.

Wrak auta stoi na policyjnym parkingu. Została z niego plątanina blachy i kabli.

Strażacy musieli rozcinać wrak

Przypomnijmy. Do wypadku doszło w poniedziałek w nocy, około godziny 1. Osobowe BMW, którym jechało trzech młodych mężczyzn, spadło ze skarpy na nowo budowanym odcinku autostrady A4.

Ten odcinek jest zamknięty dla ruchu, nie można po nim jeździć. Autem kierował 20-letni Konrad, w kabinie siedzieli 24-letni Paweł i 22-letni Patryk. Wszyscy to mieszkańcy Rudnej Małej.

Paweł zginął na miejscu, Konrad - w szpitalu, Patryk przeżył, jest hospitalizowany.

- Byłem na miejscu kilka minut po tym, jak uderzyli w ziemię, bo mieszkam najbliżej. Usłyszałem syreny i zobaczyłem światła karetek i straży - opowiada starszy pan, mieszkaniec Terliczki. - Samochód był straszliwie zniszczony, strażacy rozcinali go nożycami. Wyciągnęli ich, jeden już nie żył, dwaj dawali oznaki życia. W najlepszym stanie był ten, który teraz jest w szpitalu. Usiłował wysiąść, próbował nakładać buty, chyba miał połamane nogi. Policjanci pytali go, ile osób było w aucie, mówił, że nie pamięta, że może trzy, a może pięć. Policjanci przeszukali teren, żeby mieć pewność, że w aucie było tylko trzy osoby. Jak karetka odjeżdżała, to dwaj mężczyźni żyli. Potem się dowiedziałem, że jeden nie przeżył. I że to byli bracia. Straszna tragedia, straszna... - mężczyźnie łamie się głos.

Młodzi ludzie, których fascynowały samochody

W Rudnej Małej od poniedziałku o niczym innym się nie mówi.

- Mieszkali na osiedlu w Rudnej, nie znałem ich dobrze. Ludzie twierdzą, że kupili ten samochód w piątek - mówi Zdzisław Kędzior, sołtys Rudnej Małej. - Z opowieści mieszkańców wynika, że to byli normalni, młodzi ludzie, których fascynowały samochody.

Na internetowych forach rozgorzała dyskusja. Niektórzy piszą, że sami sobie winni, że nie powinni byli tam jechać, że to szczęście, iż nikogo innego nie zabili.

Znajomi bronią chłopców. Grzesiek: - Znałem wszystkich trzech osobiście, zwykłe normalne chłopaki, jak większość w ich wieku. Za błąd zapłacili największą cenę, ale to nie zezwala nam pastwić się nad nimi, ani obrażać ich rodziców. Pożegnajmy ich z szacunkiem, bo gadanie i spekulowanie nic tu nie pomoże.

Z zakazów nic sobie nie robią

Na terenie budowy autostrady, jak co dzień, pracują robotnicy. Jeden z nich mówi, że kierowcy, nie tylko ci młodzi i niedoświadczeni, z zakazów nic sobie nie robią.

- Potrafią odsunąć barierki i jechać, choć nie wolno. Nieraz tu widziałem takich kierowców i zapewniam, że nie tylko młodych. Zdarzało się nawet, że z dziećmi urządzali sobie jazdy po budowanym odcinku drogi. Na nic się zda zabezpieczanie. Tym bardziej, że cały czas coś się tu robi, więc nie można zamknąć drogi. Zresztą musi być przejezdna, bo ciągle przyjeżdżają ciężarówki z materiałami na budowę.

Inny robotnik próbuje przeanalizować wypadek. Pokazuje miejsce, gdzie samochód spadł ze skarpy. - Tutaj - ze trzydzieści metrów od nasypu - auto uderzyło po raz pierwszy w ziemię. Widać ślady. Potem zapewne przekoziołkowało w powietrzu i jakieś dwadzieścia metrów dalej znowu uderzyło w ziemię. Musieli bardzo szybko jechać...

Skarpa ma jakieś 7 metrów wysokości.
Części samochodu porozrzucane są na przestrzeni kilkunastu metrów.

- Ich tu nie powinno być, tędy jeździć nie wolno - mówi mężczyzna ze smutkiem w głosie.

Robotnicy opowiadają, że w momencie wypadku na autostradzie, kilkanaście metrów przed skarpą, stał TIR, z którego rozładowywano materiały do budowy.

- Podobno ci, co rozładowywali towar, machali na ten samochód, żeby się zatrzymał. Ale kierowca nie dosyć, że nie zwolnił, to jeszcze przyspieszył.

Zabezpieczenia były

Joanna Rarus, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Oddział Rzeszów zapewnia, że budowa była należycie zabezpieczona. - Są zakazy wjazdu, są barierki, wszystko zgodnie z przepisami - tłumaczy. - Plac budowy zabezpiecza inwestor, nie mieliśmy do tych zabezpieczeń żadnych zastrzeżeń.

Policja prowadzi śledztwo. Na tym etapie nic jeszcze nie ustalono. - Musimy powołać biegłych, zabezpieczyliśmy ślady na miejscu zdarzenia, pobraliśmy próbki krwi, czekamy na wyniki - mówi Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.

***
Pogrzeb Konrada i Pawła ma się odbyć w sobotę. Patryk nadal przebywa w szpitalu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24