Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pędzili hondą po Rzeszowie 180 km/h. Wypadli z drogi. Zginęli

Tomasz Kwiatek
Tak po zderzeniu wyglądały renault i honda.
Tak po zderzeniu wyglądały renault i honda. KWP Rzeszów
Bawili się na rzeszowskim Rynku. Podobno pili alkohol. Spod parasolek wyszli przed drugą w nocy. Za kierownicę wsiadł Kamil. To on zabrał mamie kluczyki do hondy... Pędził po mieście 180 km/h.

Była deszczowa noc z wtorku na środę. Ok. godziny drugiej granatowa honda civic wyjechała z okolic Galerii Rzeszów. Kierowca, 18-letni Kamil nie włączył świateł. Nad miastem rozpętała się właśnie kolejna ulewa. Wycieraczki nie nadążały z odprowadzaniem wody.

Honda mknęła w kierunku al. Sikorskiego. Po drodze omal nie staranowała stojącego na czerwonym świetle audi.

"Kiedy włączyło się zielone, ruszyłem i odruchowo popatrzyłem we wsteczne lusterko. To auto jechało na moje oko ze 150 km/h. Kierowca w ostatniej chwili zdołał zmienić pas ruchu i ominąć mnie. Pomyślałem, że to jakiś wariat" - relacjonuje internauta @JAN.

Dwie - trzy minuty później honda dotrze do dzielnicy Biała. Tutaj, na prostym odcinku drogi, na wysokości sklepu "Prima", do wypadków dochodzi bardzo często. Adam Kołodziejczyk, właściciel sąsiedniego domu już pięć razy wymieniał z tego powodu ogrodzenie.

- W ubiegłym tygodniu też zderzyły się dwa auta. Na szczęście obeszło się bez ofiar, bo kierowca jednego z nich w porę uciekł do rowu. Ale wyścigi samochodowe i motocyklowe to tutaj codzienność - opowiada.

Feralnej nocy pana Adama obudził potężny huk:

- Jakby wybuchła bomba. W pierwszej chwili myślałem, że w dom znowu uderzył mi piorun. Ale kiedy wybiegłem na podwórko, zorientowałem się, że to wypadek.

Betonowe ogrodzenie leżało na ziemi, stalowa brama była doszczętnie zniszczona. Na podjeździe stał dostawczy samochód sąsiada, a właściwie jego szczątki. Przednie koła praktycznie dotykały tylnych. Honda leżała w rowie 10-15 metrów dalej. Gdyby nie renault, ci chłopcy rozbiliby się na moich drzwiach wejściowych - opowiada Kołodziejczyk.

Jak ustalili policjanci, 18-latek jechał zbyt szybko i nie opanował auta. Podobno wskazówka prędkościomierza zatrzymała się na 180 km/h. Kierowca najpierw uderzył w zaparkowane przed sklepem renault. Siła uderzenia była tak potężna, że auto przesunęło się o ok. 30 metrów. Honda przeleciała jeszcze dalej. Jako pierwsi na miejsce przyjechali strażacy.

- Od razu przystąpili do rozcinania wraku. W tym samym czasie sąsiadka, pielęgniarka próbowała pomóc tym chłopcom. U kierowcy nie wyczuła już pulsu. Pasażer jeszcze go miał, ale był bardzo słaby - dodaje Kołodziejczyk.
Stanisław Rybak, szef Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie twierdzi, że przy takiej prędkości Kamil i Dawid nie mieli większych szans na przeżycie.

- Na miejscu były dwie karetki, ratownicy próbowali ich reanimować. Ale obaj doznali skomplikowanych, wielonarządowych urazów, których następstwem było zatrzymanie akcji serca. Niestety lekarz musiał stwierdzić zgon - mówi doktor Rybak.

Robert Pietrucha, policjant, który pracował na miejscu wypadku nie ma wątpliwości, że zawiniła prędkość.

Film nagrany telefonem komórkowym przez naszego Czytelnika:

- Nie było śladów hamowania. Być może kierowca sięgał po coś do tyłu i odruchowo skręcił kierownicę. Oceniając zniszczenia myślę, że honda jechała grubo ponad 150 km/h. W policji pracuję już 10 lat i widziałem sporo śmiertelnych wypadków, ale ten na pewno będę długo pamiętał - opowiada policjant.

Czy kierowca był trzeźwy? Na razie nie wiadomo. Według osoby, która podobnie jak on bawiła się we wtorek w Rynku, Kamil i Dawid mieli pić alkohol. Co na to prokuratura?

- W środę została przeprowadzona sekcja zwłok. Pobraliśmy do badania krew. Wyniki będą znane w ciągu dwóch tygodni. Dopiero wtedy będzie można odpowiedzieć na to pytanie - mówi Edyta Lenart, szefowa rzeszowskiej Prokuratury Rejonowej.

Na osiedlu, z którego pochodzą ofiary wielki smutek. Znajomi przyznają, że chłopakom zdarzały się wyskoki, ale byli lubiani w towarzystwie. Dawidowi niedawno urodziło się dziecko. Niedługo miał je ochrzcić...

"Znałam ich bardzo dobrze. Najlepsi koledzy. Nie zwalajcie winy na ich rodziców. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że starali się jak mogli. A to, że ich synowie popełniali błędy, cóż... Nie nad wszystkim da się zapanować" - pisze na naszym forum internautka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24