Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Peja: scena to mój żywioł

Rozmawiała Małgorzata Froń
Rozmowa z legendą polskiego hip-hopu. Szczery, otwarty, bezkompromisowy, posiada zdolność mówienia o swoich błędach, a doskonale wiemy, że nie każdy tak potrafi... Poznajcie rapera z Wielkopolski - oto PEJA.

- Jesteś ważną postacią w naszym kraju - przyczyniłeś się do wypromowania Poznania na hip-hopowej mapie Polski, pamiętasz początki? Jak to się wszystko zaczęło?

- Dzięki. Jeśli chodzi o mnie to po raz pierwszy z muzyką rap zetknąłem się w roku 1987 za sprawą nagrań zespołu Beastie Boys i płyty "Licenced to Ill". Od 1989 roku kupowałem kasety z rapem, chwilę później śledziłem swoich idoli w MTV za sprawą programu Yo! MTV Rap's i do tej pory jestem na bieżąco. Pierwsze teksty pojawiły się nieco później, bo około 1992 roku. W zasadzie wiedzieliśmy na ten temat niewiele, ciężko układać małolatowi teksty po polsku, gdy nikt przed Tobą tego wcześniej nie robił (śmiech). Nie mieliśmy praktycznie żadnych wzorców poza tymi zza oceanu. Rok później założyłem z Icemanem Slums Attack i zaczęliśmy nagrywać amatorskie kawałki równie amatorskimi sposobami. W roku 1995 zarejestrowaliśmy kilka demówek metodą półprofesjonalną, a między 1996 i 97 trafiliśmy do profesjonalnego studia, by przygotować debiutancki album. Myślę, że nie byliśmy wtedy jeszcze gotowi na tzw. dojrzały debiut, ale sama możliwość robienia muzyki i świadomość możliwości jej wydania były czymś absolutnie nowym. I w zasadzie taki był mój początek w rap grze. Od tego czasu wydałem wiele krążków i zagrałem setki koncertów. Dziś z pełną świadomością mogę powiedzieć o sobie dojrzały muzyk.

- Pamiętasz swój pierwszy koncert live?

- Zacząłem grać bardzo wcześnie. Te pierwsze występy to początek lat 90. Scena to mój żywioł. Bez koncertów nie czułbym się prawdziwym artystą, muzykiem, rapperem. Rapper musi grać koncerty przebywać na scenie, jeździć w trasy, mieć kontakt z publiką, słuchać ludzi, rozmawiać z nimi. Poznawać ich. Tylko wtedy ja Rychu Peja mogę poczuć energię, którą obdarzają mnie ludzie identyfikujący się z tym co robię. I tylko wtedy ja Rychu Peja mogę przekazać im siebie w całości. Krew, pot i łzy jak to się mówi. Na scenie się nie oszczędzam. Wiem to zarówno ja, jak i moi fani i słuchacze. Muzyk podróżuje i poznaje nowe miejsca i ludzi. Poznaje nowe historie i to wszystko dzięki temu, że sam kiedyś podjął takie wyzwanie. Zjechać cały świat, poznać obyczaje innych narodowości, szanować ludzkie życie, odmienne wyznanie, płeć i rasę.

- W jaki sposób wspierasz i sprawujesz mecenat nad młodymi artystami, którzy chcą się wybić?

- Najczęściej debiutanci mogą grać supporty przed naszymi koncertami. Jeśli artysta jest godny uwagi, a takich nigdy nie brakuje, wtedy sami proponujemy wspólny koncert czy nawet możliwość wspólnego nagrania. Oczywiście godny uwagi wykonawca to taki, który poradził sobie bez wsparcia i mojego jak to określasz mecenatu. Jeżeli osoba, która ma na koncie 3 płyty w podziemiu i reprezentuje poziom, który według mnie zasługuje na szerszy odbiór jestem w stanie zaprosić go na swój album, co też często czyniłem. Często sami debiutanci proponują mi współpracę przy swoich autorskich albumach i często do takiej dochodzi. Kilka lat temu doprowadziłem do zjednoczenia poznańskiej sceny rap, więc na plus mogę sobie zapisać to, że dziś tak wiele ekip ze sobą nagrywa i nie ma między nikim żadnych lokalnych waśni. To najtrafniej odzwierciedla pojęcie wsparcia.

- Jakiś czas temu "wprowadziłeś" telewizję w swój azyl - zaprosiłeś ekipę MTV Cribs do swojego domu dzięki temu mogliśmy poznać w pewnym stopniu Twoje życie od kuchni. Jakie życie na co dzień prowadzi PEJA?

- Peja ciężko pracuje, to przede wszystkim, a poza tym zajmuje się rzeczami, które go interesują. Żyję jak każdy inny człowiek, z tym jednym wyjątkiem, że sam ustalam sobie czas pracy i określam warunki na jakich chcę daną pracę wykonać. Tak się dzieje tylko dlatego, że wiele lat temu odpowiednio o to zadbałem. Poza tym uprawiam sporty, podróżuję, czytam, chodzę do kina i teatru. Robię zakupy, dbam o rodzinę i dom. Spotykam się z przyjaciółmi i znajomymi. Myślę, że tak powinno wyglądać życie każdego człowieka. Nie można zapomnieć o muzyce, która towarzyszy mi każdego dnia mego życia. Muzyka to pasja, hobby i praca. Wszystko kręci się wokół niej.

- Czy trudno być hip-hopowcem w naszym kraju?

- Myślę, że ogólnie trudno jest być artystą w Polsce. Istnieje masa ograniczeń, fałszywej moralności i konserwatyzmu. Praca twórcza ma swoje dobre i złe strony. Ja nie chcę być postrzegany jedynie jako hip hopowiec. Do takiej szufladki nigdy nie dałem się włożyć. O muzyku rockowym nie mówi się inaczej jak o muzyku, a nie jak o rockmanie, tak samo o artyście popowym nie mówi się popowiec. Dla mnie oczywistym jest to, że jeśli mówi się o Peji, to nie trzeba nikomu tłumaczyć, jakim gatunkiem muzycznym się zajmuję. A jeśli chodzi o hip hopowców, którzy zaczynają w branży odpowiem krótko. Tak, im na pewno jest ciężko.

- Co daje Ci energię do tworzenia nowych utworów i płyt?

- Nie chcę być banalny, ale to powiem. Energię daje mi kolejny nowy dzień, możliwość obserwacji życia zarówno własnego jak innych. To właśnie w życie, w którym nie chcę niczego na dzień dzisiejszy zmieniać znajduje moc twórczą, inspirację na kolejne albumy. Chwile smutku, radości, fascynacji, gniewu lub frustracji. To cała gama doznań, którymi zręcznie się posługuję. Jest miłość i nienawiść. Są tematy błahe i poważne. Czasem otrę się o banał, będę zbyt patetyczny, bez wyczucia, lub po prostu do przesady szczery. Nie brakuje też ekshibicjonizmu, prawdziwych uczuć i wyznań. To mój rap człowieku. To historie, które po prostu pisze życie.

- Ostatni raz w Rzeszowie byłeś w czerwcu 2009 roku, lubisz Rzeszów i rzeszowską publiczność?

- Bardzo lubię grać w Rzeszowie i nie jest to tylko pusta paplanina. Naprawdę rzeszowska publika jest bardzo żywiołowa. Nigdy nas nie zawiedli. Zawsze otrzymujemy sto procent wsparcia, a ten ostatni koncert, z którym u was byliśmy zapadł mi mocno w pamięci. Wierzę, że i tym razem będzie gorąco. Teksty na pamięć ręce w górze, i gardła zdarte na maxa. Już nie mogę się doczekać.

- W niedzielę wystąpisz w rzeszowskim Klubie LIVE. Koncert Rychu Peja SoLUfka i Firma - będzie miał coś charakterystycznego, czego nie miały inne Koncerty?

- Tego nie mogę jednoznacznie stwierdzić. Na pewno rozszerzymy materiał o dwa kolejne albumy, czyli "Na serio" oraz "Czarny wrzesień". Na pewno postaram się, żeby ludzie zapamiętali ten koncert z jak najlepszej strony. Może uda mi się zagrać kawałek z Firmą i to będzie na pewno jedna z tych rzeczy, o które pytasz. Pozdrawiam całą Firmę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24