Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE Stal Mielec przeszła trudną drogę od okręgówki do ekstraklasy. Kiedyś nawet w prysznicach nie było ciepłej wody

Kuba Zegarliński
Kuba Zegarliński
14.07.2020 mielec stal mielec vs chrobry glogow 1:0 i liga fot krzysztof kapica
14.07.2020 mielec stal mielec vs chrobry glogow 1:0 i liga fot krzysztof kapica K_kapica_afk
24 lata to w piłce cała wieczność. Nie inaczej jest również w Mielcu, bo dziś w klubie nie brakuje niczego, a jeszcze kilkanaście lat temu bieżąca woda lecąca pod prysznicem wcale nie była codziennością. Dlatego postanowiliśmy przyjrzeć się tamtym czasom, w których awans do ekstraklasy wydawał się mrzonką najbardziej irracjonalnego optymisty.

Stal Mielec po raz ostatni w ekstraklasie grała w 1996 roku. Rok później nawet nie dograła sezonu na drugim szczeblu. Pieniędzy nie było już na nic i ogłoszono całkowitą upadłość klubu. W sezonie 1997/98 Stal w ogóle zniknęła z piłkarskiej mapy Polski. Misja reaktywacyjna rozpoczęła się latem 1998 roku…od ligi okręgowej.

Najcenniejsze koszulki

Przez „okręgówkę” mielczanie przeszli jak burza. Nie ma też się jednak czemu dziwić – skład był oparty na wychowankach, młodych zawodnikach, którzy przeszli bardzo dobre szkolenie w ekstraklasowych czasach. Jedno się nie zmieniło – nadal nie było pieniędzy.

– Pamiętam sytuację z ostatniego meczu, w których zapewniliśmy sobie awans – wspomina Jacek Cyganowski były piłkarz Stali Mielec, a obecnie prezes AP Piłkarskie Nadzieje.

– Po meczu oczywiście wielka radość, kibice na boisku, ogólnie feta. W pewnym momencie kibice zaczęli prosić nas o koszulki, większość z nas tą prośbę spełniła, ale nie to nie była dobra decyzja. Później „ścigał” nas za to trener, który krzyczał, że klub nie ma na nowe koszulki i sami będziemy je musieli kupić.

Różnie bywało również później. - Normalnością było to, że pod prysznicami nie było ciepłej wody. Nagrodą dla najlepszego zawodnika była pizza w jednej z mieleckich restauracji, a i autobus po drodze na mecz potrafił się zepsuć. Z dzisiejszej perspektywy to wydaje się być niemożliwe, ale wówczas na takich zasadach funkcjonowało wiele klubów. My graliśmy w Stali, bo chcieliśmy dla klubu jak najlepiej - podkreśla Cyganowski.

Przełomowy awans

Nikt wówczas nie przypuszczał, że na kolejny awans trzeba będzie czekać aż 9 lat. Plany były bowiem ambitne – szybki awans o kolejne fazy rozgrywkowe, tymczasem na prawie dekadę Stal utknęła w 4.lidze. Blisko awansu było tak naprawdę tylko raz, w sezonie 2000/2001. Wtedy jednak lepsza okazała się być Pogoń Leżajsk.

Awansować udało się dopiero w sezonie 2007/08 przy okazji reorganizacji ligi. Awans do 3.ligi uzyskiwało wówczas pięć pierwszych drużyn. Stal zajęła 4.miejsce, a za jej sterami stał debiutujący wówczas w roli pierwszego szkoleniowca Andrzej Jaskot. Były znakomity piłkarz, wychowanek Stali Mielec, finalista Pucharu Polski i reprezentant Polski postanowił podjąć się zadania, choć łatwo nie miał.

– Właściwie cała kadra pierwszego zespołu składała się z juniorów – wspomina dzisiaj. – Do tego dało się odczuć, że ten sukces pierwszego zespołu wcale nie jest priorytetem. Priorytetem były zespoły juniorskie, które wówczas były świeżo po zdobyciu mistrzostwa Polski – dodaje.

Jaskot nie zważał jednak na przeciwności losu, ciężko pracując i wprowadzając nieco innowacyjne metody szkoleniowe.

– Pamiętam dobrze i tamten czas i muszę przyznać, że byliśmy świetnie przygotowani. Gdy innym drużynom pod koniec meczu brakowało paliwa, to my jeszcze przyśpieszaliśmy – wspomina Jakub Popielarz, wówczas zawodnik Stali, a dwa lata później już grał w ekstraklasowej Lechii Gdańsk.

Jedna z metod Jaskota wydawała się na tamten czas bardzo oryginalna.

- W dniu meczowym spotykaliśmy się kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Najpierw mieliśmy posiłek, a potem udawaliśmy się do jednego z pomieszczeń pod trybunami, oczywiście wszystko działo się jeszcze na starym stadionie. Tam trener puszczał nam muzykę relaksacyjną, śpiew ptaków i prosił nas, żebyśmy się zdrzemnęli pół godzinki. Budziliśmy się jak nowi! To naprawdę pomagało - opowiada Popielarz.

On miał wówczas 18 lat i bardzo chciał pomóc mieleckiemu klubowi. - Na boisku robiło się, co tylko człowiek mógł. Naprawdę daliśmy z siebie wszystko, żeby ten awans osiągnąć. Przeżyłem czwartą ligę w Mielcu, przeżyłem trzecią ligę i dlatego tym bardziej dziś mogę pogratulować osobom, które doprowadziły klub do ekstraklasy. Oni zrobili niesamowitą robotę - zaznacza były zawodnik Stali Mielec i Lechii Gdańsk.

Awans udało się zapewnić w przedostatniej kolejce. Była wielka radość, znów na boisku pojawili się kibice, ale kontynuacji tak dobrej pracy nie było. – Nikt tak naprawdę nie zaproponował mi dalszej pracy – przyznaje Jaskot, co z dzisiejszej może dziwić. Tamten awans wydaje się bowiem naprawdę przełomowy.

Andrzej Jaskot miał również spory udział w awansie do drugiej ligi w 2013 roku. Wówczas był asystentem Włodzimierza Gąsiora, odpowiedzialnym w dużej mierze za fantastyczne przygotowanie fizyczne i motoryczne naszych zawodników. Jednak z do dziś nie zrozumiałych powodów, wówczas również nie przedłużono z nim współpracy.

Cyrk objazdowy

- Za kilka dni startuje sezon, a ja wciąż nie mam do dyspozycji kilku wiodących zawodników. To już nie są przygotowania, to jest cyrk objazdowy – grzmiał trener Grzegorz Wcisło tuż przed startem sezonu 3.ligi lubelsko-podkarpackiej. To on obejmował drużynę po Andrzeju Jaskocie i już na wejściu miał trudno – niektórzy zawodnicy nie trenowali ze Stalą, tylko byli testowani przez inne kluby.

– Ta wypowiedź długo odbijała mi się czkawką. Był nawet temat mojego zwolnienia, ale raz, że szatnia była za mną, a dwa to nie wiem, czy ówcześni działacze znaleźliby tańszego trenera – mówi dzisiaj Wcisło.

- Takie to były czasy, że klub chciał zarobić na niektórych zawodnikach, trochę kosztem przygotowań całej drużyny to ważnego przecież sezonu. Efekt był taki, że nikogo sprzedać się nie udało, a my o utrzymanie musieliśmy walczyć niemal do ostatniej kolejki – wspomina.

Jego opowieść dobrze zresztą oddaje koloryt, który towarzyszy rozgrywkom w niższych ligach.

– Na wiosnę graliśmy bardzo ważny wyjazdowy mecz z Spartakusem Szarowola. My walczyliśmy wtedy o życie i punktów potrzebowaliśmy jak powietrza. Przeciwnik był jednak naprawdę dobry, z tego co pamiętam, to u siebie w ogóle nie przegrywał. Nam się udało wygrać i to po golu w samej końcówce.

-Oczywiście u nas wielka radość, a tymczasem u przeciwników była w szatni bójka! Grali tam zawodnicy z Ukrainy, którzy mieli płacone w dolarach za zwycięstwo. Po meczu najwyraźniej mieli do siebie za duże pretensje i zrobiło się naprawdę gorąco. Przez moment nawet my trochę się baliśmy, ale na szczęście ze stadionu wyjechaliśmy bez problemu – uśmiecha się Wcisło, który Stal prowadził w latach 2008-09 i jesienią 2010 roku.

Wszystko to, co działo się potem jest już historią. W 2011 rok 3.liga została uratowana tylko dlatego, że jeden z klubów wycofał się z rozgrywek. W styczniu 2012 w Stali pojawiła się grupa lokalnych przedsiębiorców, która postanowiła wyprowadzić klub na prostą. Na ich czele stał Andrzej Podraza. To również oni położyli podwaliny pod późniejsze sukcesy klubu.

W 2013 roku był awanas do drugiej ligi, w 2016 roku do pierwszej ligi, aż wreszcie teraz - pod 24 latach oczekiwania - PGE Stal Mielec wraca na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Polsce.


ZOBACZ TAKŻE - Dawid Pietrzkiewicz, kapitan Stali Stalowa Wola: Każdy może wejść do baraży lub spaść

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24