Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pielęgniarka z Jasła: Pacjenci szpitala bali się nas - kombinezony, maseczki, przyłbice. To wszystko budziło lęk

Iwona Adamek
Iwona Adamek
Jadwiga Małek jest naczelną pielęgniarką w Szpitalu Specjalistycznym w Jaśle.
Jadwiga Małek jest naczelną pielęgniarką w Szpitalu Specjalistycznym w Jaśle. Marek Dybaś
Każdy członek personelu medycznego, idąc do pracy, ma świadomość, że może sam wkrótce zostanie pacjentem - pracownicy medyczni stanowią duży procent zakażonych SARS-Cov-2 - mówi Jadwiga Małek, naczelna pielęgniarka w Szpitalu Specjalistycznym w Jaśle. W zawodzie od 35 lat, a najtrudniejszy w nim czas jest dla niej właśnie teraz, w trakcie pandemii koronawirusa.

Dziś mówi się o Was, personelu medycznym - pierwsza linia frontu walki z koronawirusem, nasi bohaterowie… Trzeba było pandemii, by docenić to, co robicie w szpitalach na co dzień?
To prawda, na co dzień większość społeczeństwa ma raczej sporadyczny kontakt z pracownikami ochrony zdrowia i postrzega personel medyczny w kategoriach usługodawców. Dopiero w sytuacji ekstremalnej, jaką jest pandemia, w obliczu namacalnego zagrożenia życia i zdrowia, prawdziwie docenia się osoby wykonujące zawody medyczne. Warto zauważyć, że większość mieszkańców Polski po raz pierwszy doświadcza tego typu sytuacji - rozwój medycyny, rozwój gospodarczy Polski oraz brak wojen mocno zmieniło nasze podejście do lekarzy, pielęgniarek czy ratowników medycznych.

Nie wszyscy widzą i doceniają wasze oddanie i poświęcenie. Coraz częściej słyszymy o ostracyzmie i hejcie skierowanym do ratowników medycznych i pielęgniarek. Anonimowe listy z pogróżkami, wytykanie palcami, wyzwiska, niszczenie samochodów - to się dzieje tu i teraz…
Obecna sytuacja budzi w ludziach oczywisty strach, poczucie zagrożenia. A pracownicy ochrony zdrowia mający kontakt z pacjentami zakażonymi lub potencjalnie zakażonymi jawią się wielu osobom jako źródło zakażeń. Jest mylne przeświadczenie - tak naprawdę każdy kontakt ze światem zewnętrznym niesie ze sobą ryzyko zakażenia, np. wizyta w sklepie, aptece, kościele. O ile należy podejść do tego naturalnego, ludzkiego strachu ze zrozumieniem, absolutnie należy potępić jakiekolwiek przejawy agresji - werbalnej i fizycznej w stosunku do przedstawicieli zawodów medycznych i ich rodzin. Ogromna jest tu rola mediów i głoszonego przez nie przekazu - im więcej merytorycznych informacji, im więcej działań edukacyjnych dotyczących higieny i prewencji zakażeń, tym mniejszy strach.

A jak reaguje Pani najbliższe otoczenie - znajomi, sąsiedzi? Zachowują dystans, odsuwają się?
Oczywiście, wszyscy staramy się zachowywać ten tzw. dystans społeczny, zgodnie z zaleceniami WHO oraz Ministerstwa Zdrowia. Takie racjonalne podejście nie jest niczym niezwykłym i nie budzi we mnie poczucia krzywdy czy odrzucenia. Jestem pielęgniarką naczelną, mam kontakt z wieloma członkami personelu medycznego i docierały do mnie sygnały o negatywnych reakcjach członków rodziny czy lokalnej społeczności w stosunku do pracowników naszego szpitala. Osobiście nie odczułam tego ze strony mojej rodziny czy znajomych, wręcz sama ograniczyłam kontakt ze starszymi członkami rodziny, by chronić ich przed zakażeniem. Jest to trudna sytuacja, ale w moim mniemaniu takie działania są konieczne.

Pamięta Pani pierwszego pacjenta z koronawirusem w szpitalu?
Tak, było to w zasadzie dwóch pacjentów, obaj zostali przyjęci na oddział zakaźny w związku z podejrzeniem zakażenia SARS-Cov-2.

Jak Pani zareagowała, koleżanki?
Personel zadziałał w zgodzie z przyjętymi przez szpital procedurami, nie zauważyłam paniki ani strachu - zwyciężył profesjonalizm.

A pacjenci? To nowa, nieznana choroba, testy i pytania - potwierdzi się czy się nie potwierdzi. To nie jest łatwe, zwłaszcza w izolatce. Nie miałyście prostego zadania?
Pacjenci byli przestraszeni, zestresowani, widok personelu w pełnym umundurowaniu - kombinezonie, przyłbicy, maskach budził zdecydowanie największy lęk. Na pewno izolacja też przyczyniała się do pogorszenia samopoczucia pacjentów. Personel, zwłaszcza pielęgniarki mające najczęstszy kontakt z odizolowanymi pacjentami, podejmowały działania mające na celu podniesienie poczucia bezpieczeństwa u pacjentów i poprawę ich samopoczucia. Musiały rozładowywać napięcie, konfrontować się z trudnymi emocjami pacjentów pozbawionych w tym czasie bezpośredniego wsparcia najbliższych. Raz jeszcze kluczowa okazała się edukacja - poprzez udzielanie merytorycznych, zgodnych z wiedzą medyczną odpowiedzi na liczne pytania pacjentów.

Koronawirus zmienił życie wszystkich, personelu medycznego szczególnie. Jak wygląda teraz codzienność Pani i koleżanek pielęgniarek?
Praca w stanie ciągłej gotowości, w poczuciu zagrożenia nie jest łatwa. Każdy członek personelu medycznego, idąc do pracy, ma świadomość, że może sam wkrótce zostanie pacjentem - jak wiemy z doświadczeń innych krajów, ale i naszych własnych, pracownicy medyczni stanowią duży procent zakażonych SARS-Cov-2. Fakt, iż nasza praca polegająca na stałym kontakcie z dużą ilością osób, z których tak naprawdę każda może być nosicielem wirusa, i świadomość, że ta sytuacja może skutkować zagrożeniem zdrowia naszych bliskich, to duże wyzwanie i obciążenie psychiczne. Na szczęście na chwilę obecną posiadamy wystarczające ilości środków ochrony osobistej - m.in. dzięki licznym darowiznom od mieszkańców powiatu, przedsiębiorców, organizacji charytatywnych czy samorządów zawodowych. Ta hojność pomaga nam właściwie chronić siebie i pacjentów, ale też daje nam poczucie, że nie jesteśmy pozostawieni samym sobie i że duża część społeczeństwa ma świadomość tego jak ważna i potrzebna jest nasza praca.

Ile godzin trwa dyżur, coś się zmieniło?
W naszym szpitalu dyżur trwa 12 godzin - pracujemy na dwie zmiany. Były przypadki, w których konieczna była praca w godzinach nadliczbowych. Wynikało to często z dynamicznie zmieniającej się sytuacji, w tym z konieczności obejmowania części personelu kwarantanną ze względu na podejrzenia zakażeń.

Rozmawiacie panie ze sobą o tym co się dzieje, o pracy, o zagrożeniu?
Oczywiście, omawiamy nasze wątpliwości, ale staramy się zachować spokój. Dzielimy się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi stanu pacjentów, którzy są pod naszą opieką. Udzielamy sobie nawzajem wsparcia, rozładowujemy napięcie - chociażby poprzez wysyłanie sobie żartów czy internetowych memów. W trudnych czasach śmiech to dobre lekarstwo.

Czy któraś z koleżanek miała trudny moment, wątpliwości, czy powinna pracować. Można kochać swój zawód, ale strach o własne zdrowie, bezpieczeństwo bliskich bywają silniejsze….
Zdarzało się, że przewlekły stres spowodowany sytuacją zagrożenia skutkował nasileniem jakiejś przewlekłej choroby, co kończyło się absencją, ale były to nieliczne przypadki.

Boi się Pani koronawirusa?
Nie jest to pierwsza ani, niestety, ostatnia zakaźna choroba, z którą mam do czynienia jako pielęgniarka. Na pewno pomaga mi fakt, iż mój mąż również wykonuje zawód medyczny. Jesteśmy w tym więc razem - oczywiście z jednej strony powoduje to, że po pracy wciąż wracamy do tematów zawodowych, ale dzięki temu jesteśmy też w stanie dawać sobie wzajemnie wsparcie.

Gdy wybuchła epidemia, mąż nie powiedział: „ Idź na urlop, na L4, zostań w domu, wystarczy, że ja jestem w szpitalu...?
W naszym przypadku tego nie było, chociaż oboje musieliśmy dwukrotnie poddać się kwarantannie. W tym czasie nie mogliśmy w pełni wykonywać pracy, chociaż staraliśmy się w miarę możliwości pracować zdalnie, jako że oboje pracujemy na stanowiskach kierowniczych. Do stresu związanego z oczekiwaniem na wyniki testów dochodził więc stres związany z koniecznością pozostania w domu, gdy czuliśmy, że jesteśmy potrzebni w pracy. Wiem jednak, że nie w każdej rodzinie sytuacja wyglądała w ten sposób. Docierały do mnie informacje, iż niektóre pielęgniarki nie miały wsparcia w rodzinie i faktycznie próbowano wpłynąć na nie, by porzuciły wykonywanie obowiązków na czas pandemii. Na szczęście takich sytuacji nie było dużo, więc płynność funkcjonowania szpitala nie była zagrożona.

Kojarzy pani słynne zdjęcie włoskiej pielęgniarki z odciskami na twarzy po maseczce? U was, na oddziałach, też to tak wygląda?
Zapewne większość osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że długotrwałe noszenie środków ochrony osobistej nie jest wygodne ani przyjemne. Jednak tak naprawdę każdy z nas docenia fakt, iż ma dostęp do sprzętu, który ma go chronić i to jest dla nas najważniejsze. Wszelkie niedogodności staramy się wytrzymywać, myśląc o tych pracownikach medycznych, którzy dużo by dali za posiadanie pełnej ochrony, którą my dysponujemy.

Uświadomiłam sobie, że bezwiednie wciąż dotykam tworzy - drapie się, przecieram oczy i łapię się na tym, że nie powinnam, zwłaszcza, gdy jestem poza domem. Jak wy, pielęgniarki, z tym sobie radzicie? Ja po 15 minutach w sklepie mam dość maseczki i rękawiczek….
Na pewno jest to kwestia przyzwyczajenie, pewnej rutyny, której uczymy się przez lata zawodowego doświadczenia. Dla nas maseczki i rękawiczki nie są nowością, tak samo dezynfekcja rąk i unikanie ich zabrudzenia. Oprócz tego włosy chronimy czepkami, a na twarz zakładamy przyłbice, które eliminują możliwość dotknięcia twarzy.

Porozmawiajmy chwilę o stroju pielęgniarek? Teraz, w okresie w okresie pandemii, wygląda on inaczej. Przychodzi pani do pracy i…?
Akurat ja nie noszę na co dzień typowego stroju pielęgniarki, aczkolwiek faktycznie dziś wygląda to inaczej. Po przyjściu do pracy przebieramy się w odzież służbową, wchodzimy na oddział. Wykonując działania przy pacjencie zakładamy fartuch ochronny, maseczkę chirurgiczną, rękawiczki, gogle lub okulary i przyłbicę, czepek i ochraniacze na buty. W przypadku pacjentów zakażonych jest inaczej, tu zakładamy kombinezon, maskę z filtrem FFP3, ochraniacze na buty, gogle lub okulary z przyłbicą i podwójne rękawiczki. Ubranie robocze pakujemy do czerwonego worka i oddajemy do prania.

Restauratorzy w całej Polsce gotują dla lekarzy i pielęgniarek. Dostajecie coś do szpitala?
Od początku pandemii żywność faktycznie była dostarczana na oddział zakaźny na SOR i dla ratowników medycznych, nadal otrzymujemy wsparcie w postaci żywości, wody ,środków dezynfekcyjnych, sprzętu specjalistycznego, urządzeń do dezynfekcji i wielu innych za co bardzo dziękujemy.

Pracuje Pani od 35 lat w zawodzie - najszczęśliwszy i najtrudniejszy zawodowy moment?
Najtrudniejszy moment jest właśnie teraz. Najszczęśliwszy wskazać jest ciężko, ale każdy sukces, który wieńczy nasze działania, każdy pacjent przyjęty w ciężkim stanie, który zdrowy opuszcza oddział to ogromna radość i satysfakcja. Takie chwile dają siłę do dalszej pracy i pomagają, kiedy sytuacja jest trudna.

Zamieniłaby Pani swoją pracę na inną?
Nie, to praca, która daje mi dużą satysfakcję. Jestem z przekonania humanistką, więc praca z ludźmi, niesienie pomocy chorym i słabszym to coś, w czym mogę się w pełni realizować.


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na jaslo.naszemiasto.pl Nasze Miasto