Piłkarzom Resovii Rzeszów uciekło 100 tysięcy złotych

Premia za zwycięstwo wynosi 12 tysięcy zł. Oczywiście do podziału na drużynę. Tuż przed startem rundy szefowie Resovii postanowili jeszcze bardziej zmotywować zespół - za komplet punktów w czterech pierwszych meczach "pasiaki" mogły zgarnąć ponad 70 tysięcy zł. Udało się wygrać raz, z Sokołem Sokółka na inaugurację. Ogółem, piłkarze zgarnęli raptem 24 tysiące zł.

- Nie zamierzamy karać drużyny finansowo. Zawodnicy na własne życzenie zarabiają mniej - mówił po porażce z Ruchem Wysokie Mazowieckie prezes rzeszowskiego klubu Aleksander Bentkowski.

Sami piłkarze o pieniądzach rozmawiają niechętnie. Sprawa jest delikatna, bo dotyka także zaangażowania i przydatności niektórych zawodników.

- Goście wchodzą z ławki, powinni ruszyć drużynę, a tu nic. "Stojana".

- Nie wszyscy koledzy walczą, jeżdżą na tyłkach. Spójrzmy jak mało kartek łapiemy - zwracają uwagę piłkarze proszący o anonimowość.
Wiosną 10 piłkarzy Resovii obejrzało żółte kartki. Ale tylko Mirosław Baran karany był więcej, niż raz. I tylko w połowie przypadków sędziowie karali rzeszowian za faule taktyczne bądź wynikające z walki. Z drugiej strony, stawianie tezy o braku stuprocentowego zaangażowania na podstawie liczby żółtych kartek to jednak nadużycie. Bo też trudno odmówić piłkarzom chęci w meczach z Motorem, Puszczą albo Sokołem. Chodzi raczej o to, że część zawodników prezentuje formę daleką od optymalnej.

- Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego idzie nam jak po grudzie. Przed nami derby, kibice mają prawo się obawiać, ale zapewniam, że nikt nogi nie odstawi. Będziemy walczyć od początku do końca - obiecuje obrońca Piotr Szkolnik.