Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Głogowski z Dębicy: to był kosmos!

Sławomir Oskarbski
Pełny stan nieważkości. Po prawej stronie Piotr Głogowski z Dębicy.
Pełny stan nieważkości. Po prawej stronie Piotr Głogowski z Dębicy. Archiwum
Piotr Głogowski z Dębicy wymyślił hasło reklamowe w konkursie Pepsi Max i Onet.pl i przeżył przygodę życia

Najsłynniejsze kasyna świata w Las Vegas, szaleństwo w rollercosterach, Wielki Kanion i lot w stanie nieważkości.

- Do tej pory nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem! - zachwyca się Piotr Głogowski.

Wszystko zaczęło się od konkursu Pepsi Max i Onet.pl. Organizatorzy wymyślili ekspedycję o nazwie Maxmisja, której główną atrakcją był lot bezgrawitacyjny. Miało w niej wziąć udział osiem osób w nagrodę za wymyślenie motta przedsięwzięcia. Trzeba było również przekonać komisję konkursową, że się jest najlepszym kandydatem do Maxmisji. Piotrowi Głogowskiemu, na co dzień pracownikowi działu controllingu w fabryce farb Śnieżka w Dębicy, ta sztuka udała się.

- Ułożyłem hasło "Mały łyk człowieka, wielki smak Pepsi". To parafraza myśli Neila Armstronga, który pierwszy postawił nogę na Księżycu. Powiedział wtedy "To jest mały krok człowieka, ale wielki krok ludzkości". Wrażenie na komisji wywarło też zdjęcie, które dołączyłem. Przedstawia astronautę na orbicie, któremu "dorobiłem" butelkę pepsi - zdradza Głogowski.

Dębiczanin przyznał się też organizatorom, że od dziecka marzył o locie w kosmos, ale chciałby chociaż poczuć stan nieważkości podczas lotu Maxmisji. I znalazł się w grupie wybrańców, którzy na przełomie marca i kwietnia przeżyli niezwykła przygodę.

Trenowali w rollercosterach

Las Vegas poraziło ich swoim blaskiem. Jak napisali uczestnicy Maxmisji w swoim blogu, ilość prądu potrzebna do oświetlenia miasta hazardu starczyłaby na pół Polski. Być w Las Vegas i nie odwiedzić kasyna, to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża. Wiadomo więc od czego śmiałkowie z Polski rozpoczęli swoją misję. Potem była jazda na olbrzymich rollercosterach i wizyta w Wielkim Kanionie.

- Na początku, stojąc na skraju kanionu, nie czułem tej wysokości. Dopiero kiedy w dole przeleciał helikopter i był wielkości pudełka od zapałek, zdałem sobie sprawę, jak wielka przepaść jest pod nami - wspomina Głogowski.

Ale najbardziej ekscytują go wspomnienia z lotu w stanie nieważkości.

Jak na Marsie i Księżycu

- Przygotowywaliśmy się kilka dni - opowiada dębiczanin. - Były szkolenia i odpowiednia dieta. Jedliśmy niskoproteinowe posiłki, żeby zbytnio nie obciążać żołądka. Dostaliśmy specjalne kombinezony i plastry skopolaminowe. Działają jak aviomarin, tylko są mocniejsze.

Głogowski do samolotu wsiadał z dwiema ślązaczkami, dwoma warszawianinami, mieszkańcem Wyszkowa, Szczecina i Krakowa. Lecieli boeingiem 737-200 przerobionym z wersji cargo.

- Zaczęło się spokojnie. Pilot stopniowo przygotowywał nas do stanu całkowitej nieważkości. Najpierw przez chwilę leciał tak, by symulować przyciąganie na Marsie, potem było przyciąganie księżycowe, a dopiero potem kilkanaście razy grawitacja zupełnie zanikała. Nie potrafię tego opisać żadnymi słowami. To trzeba po prostu przeżyć! - ekscytuje się Głogowski.

Marcin Prokop był piłką

Poczucie nieważkości, choć niesamowite, było jednak krótkotrwałe. Żeby je osiągnąć, pilot musiał prowadzić maszynę po odpowiedniej paraboli. Grawitacja zanikała na krótką chwilę, kiedy samolot pokonywał szczyt paraboli. Pilot powtarzał manewr wielokrotnie, a organizatorzy uatrakcyjniali ten moment.

Na jednej z paraboli otworzono butelki pepsi. Krople napoju lewitowały w powietrzu, a uczestnicy lotu próbowali je spijać. Oczywiście nie udało się ich wszystkich wyłapać i kiedy wróciło przyciąganie, wszyscy stali się mokrzy. Innym razem załoga grała w piłkę. W piłkę zamienił się... Marcin Prokop, znany dziennikarz, który także marzył o przeżyciu stanu nieważkości.

Wrażenia z lotu były tak niesamowite, że po wylądowaniu uczestnicy Maxmisji nie potrafili opisać swoich przeżyć.

- Lewitowanie w powietrzu, salta, fikołki - to było niesamowite uczucie totalnej euforii - zachwycał się Remigiusz Siemiątkowski z Warszawy.

Natomiast Marcin Prokop stwierdził, że nie warto odkładać pieniędzy na nowy samochód, skoro można przeżyć coś tak niezwykłego, jak lot bezgrawitacyjny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24