Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Krawczyk: Potraktowano mnie, jak najemnika

Miłosz Bieniaszewski
Piotr Krawczyk (pierwszy z lewej) nie jest już piłkarzem Resovii.
Piotr Krawczyk (pierwszy z lewej) nie jest już piłkarzem Resovii. Krzysztof Kapica
Z Piotrem Krawczykiem rozmawiamy o Resovii, kibicach, futsalu i...co ma trening sztuk walki do piłki nożnej.

- Ponownie opuściłeś Resovię. To była twoja decyzja, trenera, czy działaczy?

- Ciężko powiedzieć, że opuszczam. Za pierwszym razem tak samo zostałem po prostu wydalony i potraktowany jak najemnik. To nie była moja decyzja. Trudno, trzeba się z tym pogodzić.

- Żal opuszczać "swój" klub?

- Sentyment jest i to duży. Nie zostałem fair potraktowany, a to boli. Nie wiem, czy ta decyzja wyszła od trenera, czy od działaczy, ale pewnie wszyscy byli przeciwko mnie.

- Gdzie teraz trafisz?

- Nie mam pojęcia i nie zastanawiam się nad tym. Na razie skupiam się na pracy, a w hali też jest sporo treningów, więc mam co robić. Jestem osobą, która dba o trening i nie trzeba mnie mobilizować. Jeżeli jakieś oferty się pojawią, to będę je rozważał.

- Kilka lat temu już musiałeś się pożegnać ze swoim macierzystym klubem, ale udało ci się do niego wrócić. Liczysz, że za jakiś czas ponownie zagrasz w "pasiakach?

- Ten klub mam w sercu, bo jestem jego wychowankiem. Nie chciałbym już jednak nigdy zostać tak potraktowanym. Nie jestem już pierwszej młodości i powrót może się okazać mało prawdopodobny.
- Jesienią osiągnęliście kapitalny wynik. Jak wytłumaczysz fenomen, że z taką ilością młodzieży wywalczyliście tyle samo punktów, co Stal Rzeszów, przed sezonem główny faworyt do awansu?

- Ten wynik był miłym zaskoczeniem. Ta liga nie jest może Bóg wie jak mocna, ale punktów zrobiliśmy sporo. Chwała drużynie za to, co osiągnęła.

- Sam często występowałeś na lewej obronie. Jak się tam czułeś?

- Tak naprawdę byłem taką zapchajdziurą (śmiech). Po tym, jak wypadł Piotrek Szkolnik trener mnie wystawiał na tej pozycji i musiałem tam grać. Najwyraźniej chciał tam starego dzika (śmiech). Takiego walczaka. Na boisku zawsze daję z siebie wszystko

- Kto twoim zdaniem wygra III ligę?

- Nie zastanawiałem się nad tym. Nie kibicuję klubowi z Hetmańskiej (śmiech). Karpaty mają sporą przewagę i jeśli od początku odpalą, to mają dużą szansę. Resovia według mnie będzie bardzo mocna, ale też jest ważne, kto będzie chciał awansować.

- Z Resovią byłeś związany od dziecka. Pamiętasz czasy walki o utrzymanie w IV lidze oraz kiedy walczyliście o awans do I ligi. Jedno jest pewne: w tym klubie nie ma czasu na nudę...

- Zawsze coś się dzieje. Pamiętam tamten mecz z Polonią Przemyśl o utrzymanie w IV lidze. Czerwona lampka już się paliła, bo wynik był niekorzystny, a Bartek Madeja nie strzelił karnego. Od czego ma się jednak Bila (Maciej Biliński, przyp. red), który zdobył zwycięską bramkę. Później przyszedł awans do III ligi i trochę lepsze czasy. Mnie najbardziej boli, że kiedy było źle, to sięgano po ludzi stąd, a jak się poprawiało, to o nich się zapominało.
- Kiedy do władz sekcji dostali się kibice wielu pukało się w głowę. Widać jednak, że ci młodzi ludzie wiedzą, czego chcą i poprawa w sekcji jest zauważalna. Wychodzi na to, że kierowanie się stereotypami tym razem było błędem?

- Wygląda to dużo lepiej i na finanse nie ma co narzekać. Oczywiście nie ma ich tyle, co w II lidze, ale wyprowadzają sekcję na prostą. Taka miotła się przydała.

- W trakcie meczów derbowych byłeś "ulubieńcem" kibiców Stali. Jak to na ciebie działało?

- Nie wiem, dlaczego mnie tak nie lubią (śmiech). Mieszkam w Rzeszowie całe życie, na resoviackim osiedlu i znam się z chłopakami z Resovii. Pewnie stąd się to bierze.

- Masz przypiętą łatkę "zakapiora". Słusznie?

- Tak pewnie mówią ludzie, którzy mnie nie znają. Nie można oceniać ludzi po wyglądzie, czy ubiorze.

- Często słychać, że kibic to bandyta. Ty jako osoba znająca to środowisko, jak się do tego odnosisz?

- U nas w Polsce jest taki stereotyp, że kibice, czy ludzie w dresach są źle postrzegani. Dotyczy to również osób wytatuowanych. Dla wielu tacy ludzie to od razu bandziory. Za granicą pod tym względem jest całkiem inaczej. Mam nadzieję, że to się zmieni, ale naszej mentalności łatwo nie zmienimy.

- Najgrzeczniejszą grupą społeczną jednak nie są...

- Jeżeli mamy dajmy na to 2 tys. kibiców, to ciężko powiedzieć, że wszyscy są bandytami. W takiej masie ludzi jednostki zawsze się znajdą i to nie dotyczy tylko kibiców.

- Brakuje ci czasem czasów, kiedy po prostu z szalikiem dopingowałeś swój klub?

- Ja akurat z trybun rzadko oglądałem mecze, bo zawsze albo byłem na boisku, albo na ławce rezerwowych. To inaczej wygląda, niż z perspektywy kibiców, którzy często się denerwują na piłkarzy, ale jak się kopało w piłkę, to się wie, że nie zawsze wszystko wychodzi. Teraz, jeżeli znajdę wolną chwilę, to oczywiście wybiorę się na mecz.

- Wiem, że trenowałeś sztuki walki. Taki rodzaj treningu pomaga w grze w piłkę?

Ja byłbym nawet zwolennikiem, aby tego rodzaju jednostkę treningową wprowadzić do piłki nożnej. Dzięki temu można być lepiej rozciągniętym i mieć lepszą koordynację. To wszystko może się przydać. Teraz jest moda na fitness, a z czasem może będzie i na taki rodzaj treningu. Ja bym to polecał trenerom.
- Czujesz się bardziej zawodnikiem grającym na trawie, czy futsalowym?

- W tej chwili na pewno futsalowym. Powód jest prosty: nie mam obecnie drużyny, która występuje na trawie. W hali gra się bardzo przyjemnie, bo cały czas coś się dzieje. Ciężko jest jednak wybrać, bo w obu odmianach można się realizować.

- Gdybyś miał taką możliwość, to wybrałbyś grę w polskiej I lidze w tradycyjnej odmianie piłki czy futsalowej ekstraklasie?

- Wiadomo, że finanse są troszkę lepsze grając na trawie, niż w futsal. Fajnie byłoby wiązać przyjemność z godnymi zarobkami, aczkolwiek w hali gram od zawsze i ciężko mi sobie wyobrazić, że miałbym przestać tam występować. Nie jestem pod presją takiego wyboru i gram tam, gdzie mnie chcą.

- Z Heiro Rzeszów walczycie o utrzymanie. Końcówka poprzedniego roku mogła napawać optymizmem, ale początek tego nie jest zbyt udany...

- W każdym meczu musimy być skoncentrowani na 100 procent, aby jakieś punkty uciułać. A my nie w każdym to potrafimy zrobić. U nas nie ma kokosów i chwała chłopakom, że chcą trenować i jeździć na dalekie wyjazdy. Miasto nas nie rozpieszcza, bo jeżeli zespół w B klasie dostaje więcej, niż my grając w I lidze, to coś jest nie tak.

- Swego czasu byłeś powołany na konsultację polskiej reprezentacji futsalowej. Masz jeszcze nadzieję na kolejne powołania?

- To było dla mnie bardzo duże zaskoczenie, że zostałem powołany. Każdy marzy, aby grać w reprezentacji, ale w moim wypadku ciężko liczyć na kolejne.

- Futsal ewidentnie kojarzy się ze świetną techniką. Na trawie wybitnym technikiem nigdy nie byłeś. Jak więc wytłumaczysz, że tak świetnie sobie radzisz w hali?

- Od dziecka grałem w hali, czy na asfaltowych boiskach, bo wtedy jeszcze nie było orlików. Pewnie to mi pomaga, jak i innym chłopakom z mojego pokolenia.

Według mnie futsal może być łączony z trenowaniem klasycznej piłki nożnej. To by pomogło w wielu elementach. W hali jest szybka gra, często jest się przy piłce. A na trawie czasem i kilka minut jest się bez piłki przy nodze.

- W plebiscycie Podkarpacka Nike 2014 ponownie zostałeś nominowany do nagrody "Zawodnik futsalowy roku". To spora nobilitacja...

- Wydaje mi się, że tym razem nie wygram tej nagrody, mimo że mam za sobą dobry rok. Wygrałem przed rokiem i pewnie ten sam zawodnik nie dostanie nagrody. Fajnie, że futsal został doceniony i od tamtego roku jest taka kategoria.

- Dzięki temu futsal jest lepiej propagowany...

- Podam taki przykład. Niedawno razem z bratem byliśmy na lekcji pokazowej w jednej z podstawówek. Na pytanie "co to jest futsal?" nikt nie znał odpowiedzi. Dopiero po stwierdzeniu, że to gra w piłkę halową dzieciaki zaczęły ze zrozumieniem kiwać głową. To pokazuje ile jeszcze jest do zrobienia.

- Grasz w futsal, na trawie, a do tego pracujesz w firmie Heiro. Jak na to wszystko znajdujesz czas?

- Zgrzyty jakieś zawsze były. Czasem brat nie był zadowolony, że z pracy uciekam na treningi, ale jeżeli robi się to, co się kocha, to trzeba się poświęcać. Każdą wolną chwilę spędzam aktywnie. Na treningu, czy na siłowni. Takim jestem typem człowieka, który musi być w ruchu. Inni lubią modelarstwo lub imprezy, a ja się realizuję trenując.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24