Piotr Michalski panczenista z Sanoka: Rekordy pobite w USA nie były zaskoczeniem

Rekordy Michalski pobił podczas weekendowego Pucharu Świata w Salt Lake City, gdzie na 500 metrów osiągnął czas 34,235 sek, a na 1000 merów czas 1:07,848.

- Od początku sezonu i pierwszych startów czułem, że jestem mocny i jedyne zmartwienie, jakie miałem to, w jakim kierunku to pójdzie - mówi Piotr Michalski. - Ja raczej nie słynąłem ze stabilnej formy. Tym razem ze startu na start czuję, że poziom jest utrzymany i pracuję już nad eliminacją błędów i dobrym przygotowaniem bezpośrednio przed startem. Rekordy pobite w USA nie były zaskoczeniem, a raczej realizacją planu. Oczywiście dobre czasy cieszą, ale jak wspomniałem, dobrze czułem, że jestem gotowy do szybkiej jazdy. W punktacji Pucharu Świata wskoczyłem do TOP10, a jak wiadomo w sprincie wszystko się może zdarzyć i wielu z nas może wyjechać z medalem z Chin. Igrzyska w Tokio pokazały jednak, że nie ma liderów i rankingi można wyrzucić do kosza, więc trzeba ze spokojem podejść do tematu igrzysk i przygotowywać się, najlepiej jak się da. Mamy jeszcze 60 dni do rozpoczęcia igrzysk, także jest jeszcze trochę czasu na poprawę.

W najbliższy weekend odbędzie się ostatnia tegoroczna odsłona Pucharu Świata, na niemal równie szybkim torze w kanadyjskim Calgary.

Wyniki Michalskiego na 500 i 1000 m to nie jedyne jego rekordy Polski. Jest też rekordzistą w wieloboju sprinterskim (138,245 pkt w 2017 roku w Calgary) oraz w sprincie drużynowym (1:20,58 w 2016 roku w Heerenveen) wraz z Sebastianem Kłosińskim i Arturem Nogalem.