Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PKO BP Ekstraklasa. PGE Stal Mielec zremisowała z Lechią Gdańsk po szalonym meczu

Miłosz Bieniaszewski
Miłosz Bieniaszewski
Filip Piasecki (z piłką) tym razem gola nie strzelił, na dodatek "wykartkował" się na zbliżający się mecz ze Śląskiem Wrocław.
Filip Piasecki (z piłką) tym razem gola nie strzelił, na dodatek "wykartkował" się na zbliżający się mecz ze Śląskiem Wrocław. fot. Marta Badowska/materiały prasowe PGE Stali Mielec
PGE Stal Mielec, po meczu pełnym zwrotów akcji i pięknych bramek, podzieliła się punktami z Lechią Gdańsk.

Lechia Gdańsk, odkąd jej trenerem został Tomasz Kaczmarek jest niepokonana, a w ośmiu meczach pod jego wodzą wywalczyła aż 20 punktów. Gdańszczanie dogonili w tabeli Lecha Poznań i przy ulicy Solskiego w Mielcu nie zamierzali się zatrzymywać.

PGE Stal też jednak nie miała się czego wstydzić. Drużyna Adama Majewskiego była niepokonana od sześciu meczów, a ostatnio ograła na wyjeździe Legię Warszawa. Wcześniej zremisowała, może i szczęśliwie, ale jednak z Lechem Poznań.

Nastroje dopisywały więc w obu obozach, a należało się jedynie zastanawiać, czy którejś z nich nie wybiła z rytmu przerwa reprezentacyjna.

I początek meczu zdawał się pokazywać, że to goście trochę zardzewieli, bo w niczym nie przypominali zespołu, który tak świetnie punktować. To gospodarze prezentowali się zdecydowanie lepiej, atakowali z rozmachem i szybko zostali za to nagrodzeni.

Kapitalnym prostopadłym podaniem popisał się Mateusz Żyro, Mateusz Mak nie podpalił się tylko wycofał futbolówkę do Maksymiliana Sitka, a ten pięknie przelobował Dusana Kuciaka.

To tylko dodało pewności siebie miejscowym i to właśnie PGE Stal groźniej atakowała. Podobać mógł się Fabian Piasecki, który często cofał się po piłkę, a dobrą robotę wykonywał również Dawid Kort. Napędzał bowiem akcje ofensywne, a kilka jego zagrań było takich, że palce lizać.

Goście niby próbowali się odgryzać, ale robili to w zbyt jednostajnym tempie i zbyt czytelnie, aby zaskoczyć defensywę mielczan. Raz jednak Rafał Strączek pokazał dużą klasę, broniąc bardzo trudne uderzenie Marco Terrazzino. Wobec kapitalnego strzału İlkaya Durmusa nie mógł już jednak nic zdziałać i znów był remis.

Ta sytuacja zmieniła dosłownie wszystko. Gospodarze totalnie siedli i oddali pole rywalowi. Mocno rozochocił się Durmus i jeszcze dwukrotnie próbował zaskoczyć Strączka, ale obie próby nie mogły wyrządzić krzywdy mieleckiemu bramkarzowi.

Miejscowi aż się jednak prosili o kłopoty i stało się dla nich to, co mogło najgorsze. Terrazzino z Flavio Paixao rozklepali defensywę gospodarzy i sam na sam z bramkarzem znalazł się brat dobrze znanego w naszym kraju tancerza. Sytuacji tej nie zmarnował i to jego zespół w dobrych nastrojach schodził do szatni.

Adam Majewski miał jedno zadanie - musiał odbudować swój zespół, który całkiem posypał się mentalnie po stracie pierwszej bramki.

Problemem był również fakt, że zmieniony musiał zostać Kamil Kościelny, który doznał kontuzji tuż przed przerwą. A przecież i on wszedł w trakcie pierwszej odsłony, zmieniając kontuzjowanego Konrada Wrzesińskiego.

Trener mielczan na pewno starał się odbudować swoich podopiecznych, ale nie bardzo się to udało, bo po zmianie stron to Lechia prezentowała się zdecydowanie lepiej. Kapitalną szansę miał Durmus, lecz po jego strzale piłka przeleciała wysoko nad bramką.

Goście złapali duży luz w swoich poczynaniach, a mielczanie byli zbyt pasywni, a do tego sporo było nerwowości w ich poczynaniach.

W 59. minucie pięknie huknął zza pola karnego Terrazzino i gospodarze znaleźli się już w bardzo trudnym położeniu. Przyjezdni zdawali się mieć wszystko pod kontrolą, ale jeden prosty błąd Mateusza Żukowskiego, który sfaulował w polu karnym Mateusza Maka sprawił, że mielczanie złapali kontakt.

Dosłownie za moment przed idealną szansą stanął Piasecki, lecz uderzył wprost w Kuciaka. Miejscowi dostali wiatru w żagle, ale mieli problem ze sforsowaniem defensywy gości. Z pomocą przyszedł jednak młody Żukowski, który zagrywał do Kuciaka, ale nie zauważył Piaseckiego, który przejął piłkę, wyłożył ją Makowi, a ten lobem doprowadził do wyrównania.

PGE Stal wróciła więc do żywych i mogła jeszcze liczyć nawet na pełną pulę, bo teraz to gdańszczanie wyglądali jak bokser, który otrzymał bardzo mocny cios i chwieje się na nogach.

Tego decydującego ciosu mielczanie zadać już jednak nie zdołali, ale i tak nie mają na co narzekać. Patrząc na okoliczności ten punkt jest cenną i wartościową zdobyczą.

PGE Stal Mielec – Lechia Gdańsk 3:3 (1:2)

Bramki: 1:0 Sitek 13, 1:1 Durmus 37, 1:2 Terrazzino 45+1, 1:3 Terrazzino 59, 2:3 Tomasiewicz 66-karny, 3:3 Mak 77.

PGE Stal: Strączek – de Amo, Matras, Żyro ż – Wrzesiński (19 Kościelny, 46 Czorbadżijski), Kort ż (69 Hinokio), Tomasiewicz, Getinger – Sitek (85 Szczutowski), Piasecki ż, Mak (85 Urbańczyk). Trener Adam Majewski.

Lechia: Kuciak – Żukowski (82 Kałuziński), Kopacz, Tobers, Pietrzak – Durmus, Makowski ż, Terrazzino (82 Diabate), Kryeziu ż (71 Kubicki), Conrado (71 Musolitin) – Paixao (71 Zwoliński). Trener Tomasz Kaczmarek.

Sędziował Kwiatkowski (Warszawa).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24