PKS Rzeszów ma kłopoty finansowe

Rzeszowski PKS to jedna z największych firm transportowych w regionie. Zatrudnia ok. 470 osób. Jego autobusy przewożą rocznie ok. 8 milionów pasażerów i pokonują ok. 13 mln kilometrów. Mimo tego, miniony rok firma zamknie sporą stratą finansową. Rada nadzorcza spółki wini za to Kazimierza Jareckiego, który został właśnie odwołany z funkcji prezesa.

- Uznaliśmy, że dotychczasowy model zarządzania firmą się nie sprawdził i nadszedł czas na zmiany. Podobnego zdania jest właściciel PKS-u, czyli związek gmin Podkarpacka Komunikacja Samochodowa - mówi Zbigniew Mac, szef rady nadzorczej PKS Rzeszów S.A.

Nieoficjalnie mówi się, że Kazimierz Jarecki stracił stanowisko także ze względu na nie najlepsze relacje ze swoimi zastępcami - Wiesławem Szeligą i Robertem Sołkiem. Ten drugi szefował PKS-owi w Krośnie, ale stracił stanowisko po strajku w firmie.

- Pan Szeliga przedstawił nam plan poprawy sytuacji w firmie, który zaakceptowaliśmy. Został nowym prezesem, a jego zastępcą będzie R. Sołek. Nie chcę komentować kulisów jego odejścia z Krosna. Panowie dostali rok na poprawę kondycji firmy, jeśli im się to nie uda, będą kolejne zmiany - dodaje Z. Mac.

Nowy prezes PKS Rzeszów zapewnia, że ma wiele pomysłów na poprawę kondycji finansowej firmy.

- Przede wszystkim musimy zareagować na rynek. Trzeba zlikwidować kursy nierentowne, a ich kosztem wzmocnić te, na których jest najwięcej pasażerów. Przygotujemy także nową ofertę współpracy z samorządami - mówi Wiesław Szeliga.

Zarówno prezes, jak i rada nadzorcza wykluczają na razie zwolnienia pracowników.

- Mamy niskie koszty, w PKS nigdy nie było przerostu zatrudnienia. Załoga może spać spokojnie - przekonuje W. Szeliga.